Wydaje się, że w Polsce nastały takie czasy, że nie da się żyć bez polityki. To, co dzieje się na szczytach władzy nakazuje zadać sobie wiele pytań o demokrację i wartości, jakie za nią idą. Jak się okazuje, nie jest ona nam dana raz na zawsze, może nieść również zagrożenia, dlatego warto trzymać rękę na pulsie zawsze, interesować się tą dziedziną i aktywnie uczestniczyć w życiu politycznym i społecznym. Molom książkowym chciałabym w tym czasie polecić książkę Jose Saramago „Miasto białych kart”, która pokazuje mechanizmy władzy, możliwe scenariusze demokratyczne, które mogą prowadzić do kompletnie nieoczywistych rozwiązań.
W pewnym mieście właśnie odbywają się wybory. Okazuje się, że 83% społeczeństwa głosuje białymi kartami – oddaje głos pusty, który nie popiera żadnej z partii. Ten osobliwy gest, łagodna i pokojowa forma sprzeciwu wobec całej klasy rządzącej wywołuje u przedstawicieli rządu i prezydenta podejrzenie o spisek wymierzony przeciwko nim. Decydują więc o opuszczeniu miasta, pozbawieniu go służb porządkowych i ustawieniu na granicach oddziałów wojskowych. Czy miasto pogrąży się w chaosie? Jakie będą skutki tych decyzji?
Jose Saramago, portugalskiego noblistę pokochałam jakiś czas temu po lekturze „Rozterek śmierci”. Uwielbiam jego twórczość za drwiące szyderstwo i sarkazm, który wylewa się niemal z każdego akapitu. Nie zabrakło tego również w „Mieście białych kart”. Niemniej, nie jest to łatwa lektura. Charakterystyczny styl, w którym nie wyróżnia się dialogów myślnikami, ze zdaniami ciągnącymi się nierzadko niemal przez pół strony, licznymi dygresjami, wymaga wielkiej uważności, całkowitego skupienia. Czytanie tej książki w pośpiechu nie będzie żadną przyjemnością. Dlatego i ja poświęciłam jej mnóstwo czasu i absolutnie nie żałuję, bo jest literaturą magnetyczną, wciągającą, inteligentną i otwierającą oczy.
Najważniejszym wątkiem tej opowieści jest to, że władza demokratyczna może posunąć się do bezprawia i olbrzymich represji, by wymusić na społeczeństwie określone zachowania. Pokazuje, jak łatwo można napiętnować jedną grupę ludzi, uruchomić całą machinę pogardy wobec wyimaginowanego wroga. My zatem, jako obywatele, możemy wybierać i wyrażać swoje opinie o rządzących, ale nie mamy żadnej pewności, że demokratyczne procedury dadzą nam bezpieczeństwo i dobrobyt, że nasz interes będzie brany pod uwagę podczas podejmowania kluczowych decyzji państwowych oraz że wolność, którą możemy się cieszyć, nie zmieni się szybko i niepostrzeżenie w bezwzględną dyktaturę.
To bardzo ważna dzisiaj książka, bardzo potrzebna i aktualna. Obawiam się jednak, że nie trafi do masowego odbiorcy, bo jej lektura nastręcza zbyt wiele kłopotów. Ja jednak chciałabym, by jak najwięcej czytelników spróbowało przez nią przebrnąć i zastanowić się nad tym, co dzieje się w świecie polityki.