Åsne Seierstad to reporterka, która przybyła do Kabulu niecałe 4 lata po wypędzeniu talibów z Afganistanu. Spędziła rok w rodzinie Sułtana Chana, afgańskiego księgarza, który zaprosił ją do swojego domu. Dzięki temu mogła ze szczegółami opisać obyczaje i tradycje przeciętnej muzułmańskiej rodziny. Mimo, iż talibowie, znani z radykalnego podejścia do kwestii wiary, już nie rządzili i bezwzględny reżim się skończył, mentalność Afgańczyków pozostała. Raz zdobytej władzy łatwo nie można oddać, więc i Sułtan z niej korzystał. Wziął drugą żonę, chociaż nie musiał, bo pierwsza dała mu pięcioro dzieci w tym czterech synów. Jednak wykorzystał swoją władzę nad kobietami i dziećmi.
Dobry, miły, wyedukowany przedsiębiorca Sułtan Chan w domu okazuje się tyranem. Potrafi być okrutny, bezwzględny, bezkompromisowy, arogancki, dociekliwy, mściwy. Między innymi takim uczyniły go rządy talibów. Przykładem może być jego siedemnastoletni syn Mansur, który został zmuszony przez ojca do porzucenia szkoły i prowadzenia jednej z księgarń. Zdawałoby się, że światły i oczytany Sułtan, właściciel biznesu związanego z książkami, będzie rozumiał potrzebę kształcenia dzieci, chociażby po to, aby skuteczniej go rozwijać. Nic podobnego. Mansur jest uwięziony w księgarni, a jego największym marzeniem jest jeden dzień bez rodziny. W końcu, po wielu pertraktacjach, może się udać z kolegami do grobu Alego, afgańskiego świętego w Mazar. Są to najszczęśliwsze dni w jego życiu. Nie ma się co dziwić, że chłopak chciał się wyrwać z domu, w którym w czterech małych pomieszczeniach żyło 12 osób.
Z naszą reporterką przemierzamy również okolice Kabulu. Zastajemy tam krajobraz po wojnie przez nikogo nieporządkowany. Wiele lat walk: Rosjan z mudżahedinami, wojna domowa z talibami, bezwzględne rozprawianie się z terroryzmem przez Amerykanów po 11 września, spowodowało, że dawne piękne wiejskie obrazki odeszły w zapomnienie.
Z przewodnika turystycznego 1967: „Przy drogach stoją dzieci i sprzedają wieńce z różowych tulipanów. Wiosna uwagę przejeżdżających starają się na siebie zwrócić kwitnące drzewa wiśni, moreli, migdałów i grusz. Widok nieprzebranej masy kwiatów towarzyszy podróżnym przez całą drogę do Kabulu.” Krajobraz po wojnach stanowił przeciwieństwo tego opisu. Gdzieniegdzie można było dostrzec rachityczne drzewko wiśni, które przetrwało bomby i rakiety, a tulipany można było podziwiać z daleka, ponieważ droga do nich była zaminowana. Ukwiecone pola zastąpione zostały bezkresnymi szarymi obszarami z gdzieniegdzie wystającymi lufami, sterczącymi resztkami umocnień i ruin. Turystycznie rozwijający się kraj przez rządy talibów i toczone przez nich wojny został cofnięty gospodarczo i mentalnie o dziesiątki lat.
Åsne Seierstad przytacza ciekawe opisy muzułmańskich zwyczajów np. swaty, zaloty, przygotowania do ślubu, wesela. Opisy samego wesela, na którym nareszcie mogła rozbrzmiewać muzyka, co sprawiało nowożeńcom niekłamaną radość, ponieważ talibowie zakazywali muzyki nawet na weselach.
Styl reportażu przypomina narrację Kapuścińskiego. Autorka przy okazji podróży Mansura do Mazar obserwuje powojenny krajobraz. W samym mieście wczuwamy się w atmosferę święta, obserwujemy modlitwy, rytuały oraz towarzyszące rozrywki niespotykane w innych częściach świata np. ciekawa gra o pozbawiony głowy korpus cielaka. Walczą ludzie na koniach. Przy okazji kąpieli kobiet możemy dowiedzieć się, czym która się zajmuje, dlaczego tak wygląda. Widzimy wszechobecne burki, w których trudno rozpoznać kobietę. Wiele kobiet cierpi na brak witaminy D3, mimo iż Afganistan to kraj, w którym słońce żarzy przez cały rok, a susza grozi głodem.
W Afganistanie nadal nie ma jednolitej władzy. Toczą się walki o wpływy, szczególnie na prowincji, ponieważ nadal kwitnie tam przemyt opium. Trudno powrócić do kształcenia kobiet, ich pracy na stanowiskach w urzędach, w szkole. Przed działaczami i nową władzą jeszcze wiele lat pracy, aby państwo doprowadzić do stabilizacji, nie mówiąc o dobrobycie.