Autor wyemigrował z Rosji do Anglii jako dziecko, po latach wrócił do Rosji Putina, i pracował jako producent telewizyjny, dawało mu to unikalną okazję aby obserwować ten wielki kraj jednocześnie będąc wewnątrz i zewnątrz systemu.
Opisuje autor współczesną Rosję jako kraj zagubiony, bez tożsamości, gdzie nie ma stałych wartości, jest tylko ruch i zmiana: „Rosja widziała tak wiele światów, które w zawrotnym tempie zastępowały jeden drugi – od komunizmu, przez pieriestrojkę i terapię wstrząsową, czasy biedy, rządy oligarchii i państwo mafijne, po kraj milionerów – że wszystkich jej nowych bohaterów porzucano szybko i bez żalu, z poczuciem, że życie jest tylko błyskotką i maskaradą; zabawą, na której wszelkie role, pozycje i przekonania podlegają nieustannym przeobrażeniom.”
Pisze o roli telewizji, która w tym olbrzymim kraju obejmującym dziewięć stref czasowych, wielką nędzę i niewyobrażalne bogactwo „jest jedyną siłą, która jest w stanie połączyć wszystko w całość i nad tym zapanować.” A telewizja to „jest połączeniem show-biznesu i propagandy, balansującym między wskaźnikami oglądalności a autorytaryzmem. A w centrum tego show znajduje się sam prezydent – postać stworzona z niczego, szara glina uformowana przez siłę telewizji; postać, która przekształca się i zmienia szybko jak artysta performer i raz gra rolę żołnierza, innym razem kochanka lub myśliwego z gołą klatą, albo biznesmena, szpiega, cara czy supermana.”
Opisuje kraj w którym się w nic nie wierzy, nie ma stałych wartości: „w ostatnich dekadach istnienia ZSRR nikt już w komunizm nie wierzył, ale wszyscy żyli tak, jakby wierzyli, a teraz ci sami ludzie potrafią stworzyć jedynie społeczeństwo symulantów. Taka właśnie jest wciąż powszechna mentalność: producenci z Ostankino, którzy za dnia przygotowują wielbiące prezydenta wiadomości, gdy tylko wyjdą z pracy, włączają radio opozycjonistów. Tak działają też polityczni technolodzy, którzy płynnie przechodzą z jednej roli do drugiej – w jednej chwili są nacjonalistycznymi autokratami, a już za moment przeobrażają się w liberalnych estetów. Tacy są również „ortodoksyjni” oligarchowie, którzy wyśpiewują hymny na cześć rosyjskiego konserwatyzmu religijnego, ale swoje rodziny i pieniądze trzymają w Londynie. Podział na „publiczne” i „prywatne” oblicze człowieka występuje we wszystkich kulturach, ale to w Rosji sprzeczności między tymi dwoma wcieleniami sięgają ekstremów.” To bardzo ciekawe obserwacje o orwellowskim dwójmyśleniu, tak popularnym w komunie, widać stare tradycje nie rdzewieją...
Pisze o tym, że nie można uciec od kombinowania, dawania łapówek. Sam tego doświadczył gdy zdawał egzamin na prawo jazdy. Instruktor powiedział mu, że nie dostatnie prawka jeśli nie zapłaci 500 dolarów, inaczej drogówka (która prowadzi egzaminy) nie pozwoli mu zdać. Pisze: „Dawanie łapówki wymaga pewnej subtelności. Rosjanie mają na łapówkę więcej określeń niż Eskimosi na śnieg.”
Opisuje fenomen rynku na utrzymanki dla moskiewskich bogaczy. „Mężczyzn określa się mianem forbesów (od publikowanej przez magazyn „Forbes” listy bogaczy), a o dziewczynach mówi się tiolki – jałówki. Podaż zdecydowanie przewyższa popyt – na jednego forbesa przypadają tu tuziny, a nawet setki jałówek.” To takie targowisko, w którym kobiece ciało staje się przepustką do lepszego życia, ale panienki muszą działać szybko, jedna z bohaterek reportażu: „ma zaledwie dwadzieścia dwa lata, jednak oznacza to, że znajduje się już niemal u kresu kariery moskiewskiej kochanki.”
Życie w takim kraju męczy, wreszcie autor pisze: „Muszę wrócić do Londynu. Do tego wyważonego świata, w którym nie trzeba dzielić siebie na osobne kawałki; w którym słowa odnoszą się do konkretnych rzeczy.” I wraca do Anglii, gdzie brawurowo przedstawia proces Bierezowski kontra Abramowicz, świetny opis!
Książka ma też wiele innych historii, moim zdaniem za dużo, rzeczy głębokie i ciekawe trochę giną w natłoku historii płytkich, jak np. samobójstwo młodej modelki. Niemniej to ważna i głęboka pozycja, która pozwala lepiej zrozumieć współczesną Rosję.