Wiem, że książki świąteczne raczej nakazuje się czytać w grudniu, ale nikt mi nie zabroni lektury takich powieści w styczniu, prawda? Zwłaszcza że za oknem iście zimowa aura, sypiący śnieg i mróz - nie mogłabym sobie wymarzyć lepszej atmosfery do czytania świąteczno-zimowej historii. Postanowiłam sięgnąć po Krainę Zeszłorocznych Choinek, ponieważ zaciekawił mnie opis, a także okładka - wybaczcie, ale okładkowa sroka ze mnie nie wyjdzie nigdy.
Książka przedstawia historię kilku bohaterów, którzy z pozoru nie mają ze sobą absolutnie nic wspólnego, jednakże łączy ich całkiem sporo. Każda z tych postaci przeszła w życiu sporo, począwszy od najmłodszego Antka, aż po najstarszego Józefa. Święta za pasem, więc teoretycznie wszyscy powinni odczuwać radość, a pomóc może im w tym nowo otwarty sklepik: Kraina Zeszłorocznych Choinek. Każdy, kto do niego wejdzie, poczuje prawdziwe święta i wróci myślami do lat dziecięcych, kiedy Boże Narodzenie było czymś tak wyczekiwanym. To właśnie tu splatają się losy mieszkańców miasteczka oraz przyjezdnych.
Przyznam szczerze, że kiedy zaczęłam lekturę tej powieści, nie potrafiłam się w nią wgryźć. Pierwsze rozdziały mnie trochę nudziły i raczej nie napawały entuzjazmem. Dopiero po jakimś czasie poczułam prawdziwe oczarowanie tą historią oraz naprawdę pragnęłam poznać przedstawionych bohaterów bliżej. Czy mi się to udało? Jak najbardziej.
Wśród wszystkich wymienionych postaci najbardziej polubiłam Ninę. Jest to młoda dziewczyna, która jest przesympatyczna, ciepła i naprawdę cierpliwa (jeżeli ktoś już czytał tę powieść, może domyślać, co mam na myśli, pisząc o cierpliwości). Przyznam również, że w pewnym stopniu poczułam, że ta bohaterka jest mi bliska. Być może to dlatego, że jej podejście do życia jest mi znajome z własnego doświadczenia? Z łatwością polubić można i pana Józefa, który ma bardzo dobre serce i tym mnie kupił całkowicie. Zupełne przeciwieństwo jego siostry, której nie potrafiłam znieść. Postać Antka, czyli dziecka, które próbuje odnaleźć tę świąteczną radość, mnie poruszyła, choć momentami ten urwis doprowadzał mnie do szału.
Kreacja przedstawionych bohaterów bardzo mi przypadła do gustu i podczas lektury nie miałam takiego wrażenia, jakby były to postacie papierowe. Każdy z nich miał swój charakter, a to zawsze się chwali. Do stylu pisania Joanny Szarańskiej również nie mogę się przyczepić, ponieważ książka została napisana przyjemnym językiem, dzięki któremu jej przeczytanie zajęło mi mniej czasu i absolutnie zachwyciło. Czy to ma sens? Mam nadzieję. Nadal jest we mnie sporo różnych emocji, ponieważ ta historia sprawiła, że powróciłam myślami do swojego dzieciństwa i przysięgam, że udało mi się przypomnieć tę świąteczną atmosferę, jaka wówczas panowała. Coś pięknego.
Kraina Zeszłorocznych Choinek to historia pełna zimowej magii, ciepła i miłości. Jednakże nie jest to powieść, która opiera się tylko i wyłącznie na swojej słodkości - znalazło się tutaj i miejsce dla dramatów rodzinnych czy złamanych serc. Jestem oczarowana twórczością autorki i z pewnością sięgnę po jej pozostałe książki. Jeżeli poszukujecie historii, która chwyci Was za serce i całkowicie oderwie Wasze myśli od ponurej rzeczywistości - Kraina Zeszłorocznych Choinek zdecydowanie się na taką okoliczność poleca.