😱Dla osób żądnych mrocznych wrażeń😱
Co za debiut! Petarda !
Na polskim rynku wydawniczym mamy fantastycznych autorów kryminalnych historii, teraz do ich grona, bez dwóch zdań dołączył Przemysław Kowalewski ze swoim mrocznym, prawdziwie przerażającym "Kozłem".
Ta historia mrozi krew w żyłach, wywołuje ciary, przeraża i obrzydza. Sceneria i tło wydarzeń, które stworzył autor jest mistrzowskie, a to jak osadził fikcyjną intrygę w konkretnych realiach- zdumiewa surową realnością.
Kowalewski w swojej opowieści przenosi nas do Szczecina z 1957 roku.
Miasto wciąż w ruinie powoli podnosi się z gruzów. Jego mieszkańcy to mozaika kulturowa; przesiedleńcy z byłych Kresów Wschodnich i różnych stron Polski, autochtoni. Nad miastem swoje rządy rozpościera nowa represyjna władza ludowa, która robi własne porządki. Realia Peerelu odmalowane jeden do jednego. Mega.
W Szczecinie dochodzi do niepokojących przypadków nieznanej choroby.
Doktor Szymon Ferenc podejrzewa, że ta dziwna choroba ma powiązania z kanibalizmem.
Dla człowieka jedzenie ludzkiego mięsa stwarza zagrożenie dla życia, powoduje chorobę zwaną kuru lub "śmiejącą się śmiercią", która potrafi rozwijać się latami i zawsze kończy się śmiercią. Akty kanibalizmu odnotowywano w sytuacjach ekstremalnych w czasie wojny i wielkiego głodu, ale wygląda na to, że precedens może trwać. Tropy prowadzą do dzielnicy Niebuszewo, gdzie po wojnie przebywało najwięcej Niemców.
Władza ludowa dba o pozory prawa i sprawiedliwości, dlatego zostaje powołana ekipa śledcza, a sprawa otrzymuje najwyższy priorytet.
I ta nieoczywista ekipa to kolejna mocna strona tej powieści. Autor wykreował bohaterów nieoczywistych, różnorodnych, każdy z nich niesie swoje doświadczenia i traumy wyniesione z wojny, które ciągną się za nimi jak cień.
Szczególnie intrygującą postacią jest porucznik milicji Ugne Galant. Zresztą samo jego imię i nazwisko nasuwa pytania.
Do ekipy wpisuje się również technik kryminalny Kazimierz Wajda, który przybył ze Lwowa, młodziutka robiącą karierę sierżant Barbara Romanowska i doktor Szymon Ferenc ze Śląska.
Przeciwnik jest mocny, inteligenty, przepełniony nienawiścią i żądzą odwetu.
To, co zgotował autor zasługuje na słowa wysokiego uznania. Po niektórych scenach trudno się pozbierać.
Fikcyjna sprawa zapiera dech, to cholernie dobra intryga, przerażający spisek, podstępna zmowa milczenia.
Autor jest pasjonatem historii Szczecina i nie umknie to uwadze żadnemu czytelnikowi. Zna to miasto jak własną kieszeń - szacun.
Dzięki takim opisom czytelnik przenosi się w czasie i przestrzeni.
Sama historia dopracowana jest w najdrobniejszych szczegółach.
Ciekawostką jest fakt, że autor sięga do kryminalnych akt Józefa Cyppka, Rzeźnika z Niebuszewa z 1952 roku. Sprawy kontrowersyjnej, która po dziś wzbudza wiele wątpliwości i wokół, której pojawiły się liczne teorie.
Kowalewski na kartach powieści przedstawia własną alternatywną historię jej przebiegu, a wyobraźnia go niczym nieogranicza.
Zakończenie skojarzyło mi się ze scenami z pewnego przygodowego filmu sprzed lat, który oglądałam wiele razy, choć tu klimaty są dużo, dużo makabryczniejsze.
Gnębi mnie tylko jak oni to później wszystko zatuszowali?🤷♀️.
Na okładce widnieje blurb Jarosława Molendy "najlepszy debiut kryminalny tego roku" i ja się również pod tym podpisuję. Czytajcie.