Macie tak czasem, że wyczekujecie na kontynuacje danej książki, tak samo jak dziecko, które nie może doczekać się pierwszej gwiazdki? Mnie zdarza się to ostatnio dość często, bo niektóre autorki piszą tak świetne historie, że aż serce się kraje, że trzeba tyle czekać na ich kontynuacje. No ale jest! Nareszcie! „Zdradzona towarzyszka” Ingi w końcu do nas zawita 31 marca! Jedna z książek na które nie mogłam się już doczekać!
Pamiętacie jak zakończyła się „Towarzyszka mafii”? Otóż jeden z koszmarów Ellie właśnie się spełnił. Kobieta jest zrozpaczona. Postanawia wrócić do Nowego Jorku i zacząć wszystko od nowa… ale nie jest to takie proste, jakby mogło się wydawać. Hulaszcze życie wciąga naszą bohaterkę , a decyzje, które podejmuję… no nie do końca są mądre… ale przecież każdy ma swój sposób na radzenie sobie ze smutkiem.. Z kolei Diego próbuje dowiedzieć się dlaczego przeszłość zawitała do niego właśnie w tym momencie – w momencie gdy jego życie nabrało w końcu sensu, przy boku Ellie…
Zakończenie pierwszego tomu wyrwało mnie z butów. No po prostu uwielbiam jak autorki kończą swoje historię w momencie, w którym ciśnienie osiąga tak wysoki poziom, że jeszcze chwila i z uszu poleci mi dym.... pewnie nie tylko ja, prawda? I właśnie tak czułam się pod koniec „Towarzyszki mafii”. Ale najlepsze w tym jest to, że jak zaczęłam czytać „Zdradzoną towarzyszkę” to już od samego początku to uczucie powróciło i to ze zdwojoną siłą! No bo przecież jak to … miało być wszystko pięknie ładnie, a tu na progu domu staje ten koszmar i wszystko wali się jak domek z kart :(
Autorka wie jak dozować nam emocje, przez co mnie momentami na usta cisnęły się bardzo nieładne wulgaryzmy. Jakbym mogła to sama powiedziałabym, co poniektórym parę słów ;)
Jeśli chodzi o bohaterów. Oprócz nowych postaci, które wprowadzają w historii nie lada zamęt, mamy też oczywiście naszych głównych ulubieńców – Diego i Ellie. Mam wrażenie, że w tej części zachowują się bardziej poważnie ( pomijam moment załamania ). Diego stał się bardziej stonowany, poukładany – no cóż, mówią że miłość zmienia człowieka, może w jego przypadku było tak samo :P Ellie stała się kobietą, która wie czego chce i wie w jaki sposób to osiągnąć. Pomimo tego, że ich zachowanie jest ewidentnie na plus w tej części, mnie trochę brakowało tego szurniętego i nieobliczalnego mężczyzny ;) ale to tylko moje skromne odczucie. Za to postać Miguela – nie da się go nie polubić! Na kilometr bije od niego charyzmą, a i te jego teksty – no rozbrajał mnie za każdym razem jak się pojawiał. Tak samo Nadia, która nie omieszkała wtrącać swoich dwóch groszy w najmniej oczekiwanym momencie :) Autorka świetnie ich wszystkich wykreowała i za to należą się jej wielkie brawa!
Po raz kolejny jestem zachwycona tym jak Inga dopracowała swoją książkę! Widać, że włożyła w nią ogrom pracy i naprawdę się opłaciło, bo historia jest świetna! Ciężko mi było się od niej oderwać, do tego wszystko jest tak fajnie opisane i spójne, że przez historię się dosłownie płynie! I wiecie co? Teraz znów muszę wyczekiwać jak to dziecko na pierwszą gwiazdkę :P bo zakończenie „Zdradzonej towarzyszki” podniosło mi ciśnienie i zrodziło w głowie tyle pytań, że aż miałam ochotę krzyczeć! :D Czekam już z niecierpliwością na finał, a autorce dziękuje po raz kolejny za zaufanie i możliwość objęcia tej świetnej książki, swoim patronatem.