Samotność jest konsekwencją naszych wyborów, nieumiejętnością trwania w związku lub znalezienia partnera bądź świadomą decyzją bycia niezależnym w każdej sytuacji. Prędzej czy później samotność staje się stanem, którego najbardziej się obawiamy, doskwiera w chwilach, które chcielibyśmy dzielić z kimś bliskim bądź w sytuacjach, które dają nam się w kość. Nie zawsze potrafimy przyznać się do tego, że samotność nas uwiera, że to tylko gra mająca wytłumaczyć i uwiarygodnić życie w pojedynkę.
Sabina jest przyjacielem do wynajęcia. Spotyka się z ludźmi samotnymi, którzy potrzebują rozmowy, wsparcia, porady lub całkiem zwykłego poobcowania z drugim żywym człowiekiem. Kobieta spełnia się i lubi swoja pracę. Poznaje ciekawe osobowości i ma możliwość choć powierzchownie i w części doświadczyć wydarzeń z ich życia. Sama jest singielką i wydaje się, że lubi ten stan, że czuje się szczęśliwa.
Pewnego dnia w parku poznaje siedmioletnią Marysię, która za wszelką cenę próbuje z nią porozmawiać i zakolegować. Sabina początkowo oschła i opryskliwa szybko łapie zarzuconą nić przyjaźni. Czy przyjaźń dziecka i dorosłej kobiety jest możliwa? I jak ona wpłynie na dotychczasowe życie Sabiny?
Sabina pod powłoką pewnej siebie, spełnionej singielki ukrywa wrażliwą i pełną kompleksów kobietę, która boi się odrzucenia. Stroni przed miłością i odpycha mężczyzn ze strachu przed porzuceniem i cierpieniem. Spotkanie z Marysią powoli otwiera jej zlęknione serce, odpręża się i odnajduje tak dawno poszukiwany spokój. Przyjaźń z tą małą dziewczynką uświadamia jej również, że tłumiła w sobie uczucia o macierzyństwie, choć publicznie deklarowała, że nie nadaje się na matkę.
Bezpośredniość Marysi ujęła i moje serce. Nie mogłam oprzeć się jej urokowi więc nie dziwię się, że Sabina tak gorąco ją pokochała.
Dziewczynka nie ma kontaktu ze swoją mamą, dlatego szuka takiej osoby, która mogłaby dać jej odrobinę macierzystych uczuć: miłości, czułości, troski, poczucia bezpieczeństwa. Ojciec choćby i najlepszy, nie jest w stanie podołać temu zadaniu i zapewnić tego, czego potrzebuje.
Marysi potrzebna była Sabina, a Sabinie Marysia- jednocześnie pomogły sobie na jednej z najważniejszych ścieżek życia- emocje. Obie podarowały sobie korepetycje z miłości.
Mieszane uczucia miałam jedynie co do postaci Maksa. Zmienny, chaotyczny, niezrównoważony, niezdecydowany- duży dzieciak, który wziął na siebie zbyt dużą odpowiedzialność. Do tego jego stosunek do kobiet zbyt lekki i powierzchowny.
Gabriela Gargaś po raz kolejny weszła w duszę i ciało swoich bohaterów i przedstawiła ich czytelnikowi z dużą wnikliwością, rzetelnością i realnością. To nie są puste marionetki, papierowe postacie porwane przez wiatr i zapomniane. Sabiną, Maksem, Marysią targają emocje, kształtują kolejne wydarzenia i ewoluują w rytm miłości. Między nimi jest żar i pasja, która angażuje także czytelnika. Gotowy jest kibicować i uczestniczyć w ich życiu aż do samego końca.
Miłość w wydaniu Gabrieli Gargaś nigdy nie jest łatwa i prosta. Żeby osiągnąć stan nirwany trzeba ciężko pracować. Przede wszystkim należy poznać siebie, swoje oczekiwania, pragnienia, marzenia i otworzyć serce na uczucie.
"Namaluj mi słońce" to cudowna powieść pisana przez kobietę, która doskonale rozumie swoje czytelniczki :)))
Dziękuję.