Uwielbiam pióro autorki. "Kontrakt" to romans typu hate-love ale muszę przyznać, że motyw mało spotykany. Wśród tego typu książek mamy motyw biurowy, mafijny lub przyjaciel itp. Pierwszy raz spotykam się z motywem pilot-stewardessa i muszę przyznać, że chce więcej takich motywów w książkach. Historia zauroczyła mnie nie tylko romansem typu have-love ale tym, że ma sporo głębszych wątków, które nadają historii zupełnie innego wymiaru.
Aurora to młoda kobieta, która poszukuje pracy. Kiedy widzi ogłoszenie, że elitarne linie lotnicze poszukują stewardess zgłasza się na szkolenie. Kończy je jako najlepsza z kursantek i otrzymuje prace w zespole Treyvona. To ma być dla niej pozytywna zmiana w życiu ale nie każdy w zespole ja toleruje. Osobą, która ja nie znosi jest Trey kapitan, który jest szefem zespołu. Szybko jednak między nimi pojawia się coś to sprawia, że tak samo się nienawidzą co kochają. Czy Aurora odkryje czemu Trey ja tak nienawidzi? Czy romans z przystojnym kapitanem to jest dobry pomysł?
Treyvon to młody mężczyzna, który ma za sobą bolesna przeszłość. Wychowany przez matkę nigdy nie poznał ojca. Odrzucił też propozycje ojczyma, który chciałby przejął po nim linie lotnicze. Wolał latać jako pilot. Cierpi także po zdradzie narzeczonej nie tylko dlatego, że zdradziła, ale oszukała go, że mała Zoe to jego córka. Kiedy w jego zespole pojawia się Aurora postanawia zrobić wszystko by kobieta zrezygnowała. Jednak coś sprawia, że tak samo go fascynuje co jej nienawidzi. Czy zrozumie, że to, co czuje do Aurory to nie jest tylko nienawiść i fascynacja? Czy otworzy się przed Aurorą?
Fabuła jest genialna. Czyta się ja rewelacyjnie, jest dynamiczna i nieprzewidywalna. Między dwójką głównych bohaterów jest chemia, iskrzy tak, że aż parzy czytelnika. Oczywiście w pozytywnym sensie. Postacie są tak wyraźnie i dobrze wykreowane, realnie opisane nie tylko te głóne ale i poboczne. Historia wciąga od samego początku. Rozbawia do łez ale z czasem sprawi, że te łzy nie są ze śmiechu a ze wzruszenia. Takimi momentami były scenki, w których królowała mała Zoe. Dziewczynka, która skradnie niejedno serducho. Ta siedmiolatka jest chyba najdojrzalszą osóbka w całej historii.
Fabuła jest ciekawa, intrygująca momentami tak zaskakuje, że trzeba zwolnić, by się trochę połapać w tym wszystkim. Cięte dialogi, pełno tajemnic i intryg. Polubiłam Aurorę, choć muszę przyznać, ze czasem mnie jej zachowanie irytowało. Jeśli chodzi o Treya to na początku miałam co do niego mieszane uczucia. Jak dla mnie był specyficzny ale z czasem wyszło, że to jego mechanizm obronny. Czy go polubiłam? Początkowo nie. Moje uznanie zyskał po pewnym wypadku i w momencie gdy pokazał swoja twarz w kontakcie z Zoe. Jego przemiana jest bardzo duża, chociaż bywały momenty, że najchętniej bym mu przywaliła za ten jego upór i to jak nie potrafi przyznać się do tego co czuje mówiąc zupełnie coś innego. W książce mamy sporo scenek erotycznych. Dla jednych będą pikantne dla innych za wulgarne. Z jednej strony są częścią historii z drugiej sama historia bez tego erotyzmu jest świetna.
Całość napisana z punktu widzenia Aurory i Treya co osobiście jest moim ulubionym zabiegiem literackim. Uwielbiam poznawać historię oczami głównych bohaterów. Zakończenie zupełnie zaskakujące nieoczekiwane. A sam epilog zabawny i idealnie pasuje jako końcowa scena historii. Polecam każdemu, kto lubi nietuzinkowe historie.