Pamiętam jak zakochałam się w twórczości Brittainy C. Cherry. Chwyciłam za serię Żywioły i przepadłam. I jeśli tak jak ja pokochaliście to jak ta autorka pisze o ludziach, emocjach, dramatach i drodze do szczęścia bohaterów, tę książkę, pokochacie tak samo.
“Może o to właśnie chodzi. Może nie o dotarcie do światła, ale o umiejętność przetrwania sztormu w towarzystwie tych, których najbardziej kochasz.”
Kennedy Lost czuje jednak jakby straciła wszystkich, których kochała i pozostała sama, gdy wokół sztorm szaleje w najlepsze. W wypadku straciła zarówno córeczkę jak i cudownych rodziców. Teraz odszedł od niej mąż, który kompletnie nie potrafił dać jej wsparcia, czułości, poczucia, że nie została sam w tych trudnych chwilach. Powinni oboje być dla siebie oparciem, tymczasem Penn… Uważa, że taka rozpaczająca żona jest powodem do wstydu. To ten typ bohatera, przy którym nóż w kieszeni się otwiera. Tak więc po podpisaniu papierów rozwodowych Kennedy wyjeżdża do siostry i z jej pomocą zamieszkuje w małym miasteczku Havenbarrow. Czy tam odnajdzie spokój i ukojenie? A może nawet szczęście ?
“Każdy dzień to nowa okazja, by spróbować raz jeszcze.”
Świat jest mały, a los lubi nam dawać pstryczka w nos. Nie dość, że sąsiadką Kenn jest starsza pani uznana powszechnie za dziwaczkę, to wszystko wskazuje na to, że jest ona jedną z nielicznych osób które lubi Pan Charakterek tzn. Jax - hydraulik i właściciel przepięknej polany pełnej stokrotek, tuż za jej domem. Mężczyzna z pozoru niesympatyczny, aspołeczny i dziwny. Ale czy dziwny znaczy gorszy ?
Ale nie da się też nie wspomnieć o bliźniaczkach - Kate i Louise, które szybko wkroczyły do akcji chcąc poznać nową mieszkankę. Może głupie porównanie, ale przypominały mi one Draco Malfoya. Kojarzycie tę scenę z pierwszej części Harrego Pottera jak Malfoy sugeruje, że przedstawi Harremu osoby, które warto znać? Te dwie mają podobne podejście do ludzi. Uważają się za lepsze od innych i są przekonane, że mogą sortować ludzi, na tych wartych uwagi i tych z którymi wstyd się zadawać. Myślicie, że do której grupy zaliczą Kennedy ?
To piękna książka, o dwójce rozbitych osób, które starają się nawzajem posklejać. O ludziach, których przygniata poczucie winy. O Słońcu i Księżycu, którzy odnaleźli się po latach, bo los dał im ponownie szansę by być dla siebie wsparciem. Autorka pokazuje jak piękna i silna może być miłość bazująca na przyjaźni. I gdy pomyślałam, że pisząc pokazuje, że po każdej burzy wychodzi słońce, właśnie te słowa zobaczyłam na stronach książki.
Historie Brittainy, opisują zwykłych ludzi, takich jak my, którzy są na tzw życiowym zakręcie. Z każdej strony aż skapują emocje, nie raz łezka w oku się zakręci. To wszystko jest takie niby zwyczajne, bo każdy z nas kogoś stracił, każdy z nas w swoim życiu przeżył coś tragicznego. I jej bohaterowie doświadczają rozmaitych dramatów, ale ich historie dają nadzieję na to, że można się z nich podnieść jeśli tylko ma się właściwe osoby wokół siebie. Takie które w nas nie zwątpią, nie odsuną się nawet jak zaczniemy się motać w rozpaczy i dadzą to upragnione wsparcie. Takie też osoby otaczają Jaxa, który nie został nazwany miasteczkowym dupkiem bez powodu. I takich osób potrzebowała Kennedy, ale czy znalazła je w tej małej miejscowości, przekonajcie się sami.
“Południowe sztormy” to książka, w której mamy wiele postaci inspirujących, z których warto wziąć przykład, których słowa i zachowania mogą nam dać życiowe wskazówki. Są też oczywiście bohaterowie negatywni i szybko można się połapać, którzy do nich należą. Cudowna historia, idealna dla osób kochających takie książki chwytające za serce i zapadające w pamięć. Warto ją poznać i bardzo się cieszę, że miałam ku temu okazję za co dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.