"Nieraz miała ochotę spisać swoją historię... Pamiętnik? Prawie każdy w swoim życiu ma taki moment, gdy marzy o jego napisaniu."
"Kołysanka dla Ady" to historia tocząca się na dwóch płaszczyznach czasowych. Przedstawia nam losy kobiet: matki i córki, z których każda miała inne doświadczenia, jednak łączyła je ta sama potrzeba odnalezienia w życiu miłości. Myślę, że jest to pragnienie każdego z nas.
Kochać i być kochanym.
Interesującym jest, że historia zawarta na kartach tej książki ma w sobie chyba więcej prawdy, niż sama autorka chciałaby nam zdradzić.
"Bywa, że ludzie sami nie wiedzą, czego chcą. Męczą się w jakimś niedopasowanym związku, cierpią, ale nie próbują tego zmienić."
Zosia to dziewczyna, która mimo życiowej stabilizacji wydaje się być nieszczęśliwa. Dotychczasowa praca odbiega od marzeń, które snuła w głowie, a partner z dnia na dzień okazuje się nie taki, jakim go do tej pory widziała. Znane życie niespodziewanie ulega zmianie i dziewczyna staje przed nowymi możliwościami.
Czy uda jej się je wykorzystać?
"Zapewniam cię, moja droga, że mimo wszystko te sprawy toczyły się normalnie albo prawie normalnie. Miłość zawsze jest, niezależnie od tego, co dzieje się wokół."
Adrianna to matka Zosi, której przeszłość skrywa trudne wydarzenia polityczne lat osiemdziesiątych i wielkie rozterki sercowe. Na prośbę córki opowiada jej swoje przeżycia, które ta postanawia uwiecznić na kartach książki.
Jaki wpływ na obie kobiety będzie miała historia, która stała się udziałem starszej z nich?
"Kochanie, pomyśl, co to za układ, w którym jedno tylko żąda, a drugie wciąż musi ustępować i się dostosowywać?"
"Kołysanka dla Ady" to piękna powieść w której pod wierzchnim płaszczykiem znajdujemy przesłanie potwierdzające myśl, że to miłość jest najważniejsza w życiu człowieka. Choć każdemu z nas przeznaczone jest inne życie i towarzyszą nam inne wydarzenia historyczne, to nie powinniśmy się zadowalać bylejakością tylko walczyć o swoje. Najważniejsze, to nie dać się stłamsić innym, którzy swoje pragnienia przedkładają nad nasze dobro.
"Wtedy w Polsce wszyscy znali się na samochodach, bo najczęściej naprawiali je we własnym zakresie."
Na kartach powieści Arlety Tylewicz znajdujemy też świetne scenki rodzajowe żywcem wyjęte z lat osiemdziesiątych, które wiernie oddają ducha tamtych czasów. Uwierzcie, że na moim ustach nieraz pojawił się uśmiech w reakcji na przeczytane słowa. Ale i nie tylko; przyznam, że dzięki tej książce bliższe mi są ówczesne realia i sytuacja przeciętnych ludzi w tamtym okresie.
"Jak oni to robią, że przez tyle lat się świetnie dogadują? (...) Może wynika to z tego, że teraz ludzie są nastawieni egoistycznie na siebie, zamiast być dla kogoś?"
Na uwagę zasługuje fakt, że do samego końca autorka trzyma nas w niepewności co do losów Ady. Zataja przed nami kluczowy element jej życia, a nawet podsuwa błędne tropy. Dopiero finał przynosi odpowiedzi na pytania rodzące się w naszych umysłach w trakcie lektury książki.
"Wstał i podszedł do instrumentu. Usiadł na wyściełanej skórą ławie, rozprostował palce i zaczął grać. Melodia Kołysanki Schumanna rozpłynęła się po najdalszych zakamarkach domu."
Dajcie się uwieść tej melodii.
Moja ocena 8/10.