"Śmierć przyjdzie po Ciebie w najmniej spodziewanej chwili (...)
Zobaczysz. Będziesz strasznie płakał, kiedy to się stanie...."
"Kara" Sary Antczak to już druga książka autorki, na którą wyczekiwałam z ogromną niecierpliwością! "Gra" bardzo mi się podobała, dlatego też jak tylko zobaczyłam zapowiedź najnowszej powieści autorki, nawet przez chwilę się nie zastanawiałam i zapragnęłam ją przeczytać. Ja po prostu czułam, że to będzie naprawdę genialna historia! I ani przez chwilę się nie zawiodłam! Cała masa zaskoczeń, zwrotów akcji, które dosłownie zapierały mi dech w piersiach i zakończenie, które wyrwało mnie z butów. Czego chcieć więcej! W sumie wiem czego...zdecydowanie chce więcej takich historii!
Czwórka przyjaciół, Nastka, Kris, Kara i Oliwer, po traumatycznych wydarzeniach, które miały miejsce pare miesięcy wstecz, postanawia wybrać się na festiwal muzyczny. Chcą oni bowiem powrócić do normalności i czują, że taki wypad im w tym pomoże. Każde z nich bawi się fantastycznie. Do czasu, aż jedno z nich znika. Nikt nie wie gdzie jest Kara, a głównymi podejrzanymi staje się pozostała trójka przyjaciół. Niestety śledztwo umiera w martwym punkcie, zeznania świadków nie są wystarczające, a dziewczyny jak nie było tak nie ma. Wydarzenie to rozdziela trójkę pozostałych przyjaciół, każde z nich idzie w swoją stronę, co nie zmienia faktu, że żadne z nich nie umie normalnie funkcjonować. Jednakże w rocznicę zaginięcia spotykają się na nowo i postanawiają na własną rękę poszukać zaginionej przyjaciółki. Nie wiedzą jednak, że pakują się przez to w ogromne tarapaty i ściągają na siebie śmiertelne niebezpieczeństwo. Czy uda im się odnaleźć Karę po takim czasie? I kto stoi za uprowadzeniem dziewczyny i dlaczego w ogóle do tego uprowadzenia doszło?
Już sam prolog wywołuje ciarki na plecach i ogromnie wzbudza zainteresowanie. Powiem szczerze, że po jego przeczytaniu, nie wyobrażałam sobie odłożenia książki nawet na chwilę. Historia tak mnie wciągnęła w swoje sidła, że przeczytałam ją niemal na jednym wdechu, a ostatnio czytanie książek nie idzie mi za dobrze. Z początku trochę przypominała mi klimatem film "Koszmar minionego lata", jednakże po czasie okazało się to tylko moim złudzeniem (zdecydowanie oglądam za dużo filmów😅). Autorka świetnie wykreowała bohaterów, pokazując jaki horror wewnętrzny przeżywali oraz to jak sami zmienili się poprzez wszystkie wydarzenia, które ich spotkały. Poznajemy ich własne historię, oraz to co działo się w nich przez ten rok kiedy nie byli razem. Jednocześnie poznajemy też wydarzenia z prologu, które autorka powolutku nam ujawnia na kartach powieści. Wszystko jest ze sobą powiązane, a to co odkrywamy nieraz zapiera dech w piersiach. Książka ma swój mroczny klimat, przez co naprawdę ciężko się od niej oderwać. Każdy zwrot akcji przyprawiał mnie o szybsze bicie serca, jednocześnie niszcząc mój plan, który za każdym razem układałam sobie w głowie. Ciężko było tu cokolwiek przewidzieć, a każda nowa wskazówka czy informacja, którą bohaterowie odkrywali coraz bardziej mieszała mi w głowie. A zakończenie?? Nie dość, że doprowadziło mnie niemal do zawału, to wywołało taki ogrom emocji, że naprawdę nie wiedziałam co mam myśleć, co robić i w ogóle chciałam na zmianę płakać i krzyczeć i rwać włosy z głowy. To było tak ogromne zaskoczenie dla mnie, że przez chwilę nawet nie wiedziałam, czy chce czytać dalej...W życiu nie spodziewałaby się takiego obrotu sprawy i tego co się wydarzyło. Uwielbiam takie historie i zdecydowanie książki Sary Antczak trafiają na moja półkę ulubionych! Chce więcej! Najlepiej na już 😜 Chyba nie muszę dodawać, że polecam, prawda? 😉 Gratuluje autorce fenomenalnej książki! Już dawno żaden thriller nie wywarł na mnie aż tak ogromnego wrażenia jak "Kara".