„Jestem koktajlem emocji z pytajników, wykrzykników i malutkiej domieszki kropek”
Jolanta Kwiatkowska, jak pisze na swoim blogu, urodziła się jako płeć żeńska. Cały czas czeka z ufnością na to co przyniesie jej los. Autorka swojego wieku nie podaje. Jak twierdzi raz czuje się na 18, a raz na 80 lat. Wiemy tylko, że jest emerytką. Na rynku wydawniczym zadebiutowała książką „Jesienny koktajl”, którą mam zamiar przeczytać w najbliższym czasie.
Poznajcie cztery młode kobiety i targający nimi kod emocji.
Irena, polonistka z wykształcenia, nauczycielka z powołania. Tkwi w toksycznym związku z Krzyśkiem, kierowcą i tłumaczem w ambasadzie. Jej partner po pierwszym zauroczeniu nie docenia Ireny i skutecznie pozbawia ją wiary w swoje możliwości i szczęście w życiu. Bohaterka chce zmiany. Chce wyrwać się z błędnego koła.
Krystyna jest kosmetyczką. Posiada męża Romka i własny zakład kosmetyczny. Bohaterka kocha swojego partnera, ale do szczęścia brakuje im dziecka, które wniesie nową wartość w ich życie. Jest silną kobietą, patrzy optymistycznie na świat.
Zosia to tzw. „panna ze wsi z dzieckiem”. Mimo samotności i braku ojca dziecka, radzi sobie w życiu przy pomocy rodziców i siostry. Pracuje w salonie kosmetycznym jako manikiurzystka, a swój talent do malowania wykorzystuje podczas pracy na paznokciach klientek. Chciałaby ułożyć sobie życie. Ciągle szuka na to recepty.
Ula, siostra Zosi. Bardzo wcześnie wyjechała z rodzinnej wsi do Niemiec. Tam wyszła za mąż za o wiele starszego od siebie mężczyznę. Wspiera młodszą siostrę w jej zmaganiach z samotnym życiem. Sama jest po prostu szczęśliwa.
Wszystkie cztery bohaterki są przyjaciółkami. Wszystkie cztery mocno się od siebie różnią. Każda ma swoje tajemnice, marzenia i rozterki. Wszystkie chcą być szczęśliwe, ale każda na swój sposób. Wspierają się wzajemnie mimo różnic światopoglądowych.
Jolanta Kwiatkowska na łamach swojej książki pokazała czytelnikowi nagromadzenie wielu emocji. Problemy dnia codziennego, toksyczne związki, seks bez zobowiązań, różnice pokoleniowe. To wszystko skumulowane na stronicach książki daje wielki, tytułowy „Kod emocji”.
Zirytowało mnie jedynie niewiarygodne poplątanie losów wszystkich bohaterów. Każdy z kimś był powiązany, czy to przeszłością czy teraźniejszością, a nawet przyszłością. Troszkę za duże poplątanie wątków, mało wiarygodne moim zdaniem. Mimo to powieść czyta się bardzo szybko. Język autorki jest bardzo plastyczny, ale równocześnie prosty. Czytelnik bardzo płynnie przechodzi od historii jednego bohatera do następnej historii. Powroty do przeszłości, do wspomnień sprzed lat to bardzo dobry zabieg literacki w tym przypadku.
Sama autorka pisze:
„Bohaterkom pozwalałam rozwiązywać to, co mnie się nie udało, realizować plany, z których ja musiałam zrezygnować i spełniać marzenia, o których ja mogłam tylko śnić”
Książkę jak najbardziej polecam. Pełno w niej życiowych prostych prawd, o których często zapominamy w codziennym biegu za sukcesem. Przeczytajcie.
„Człowiek może uprawiać warzywa, ogródek, pole, sport. Uprawiać seks mogą tylko narządy płciowe z czysto fizjologicznych powodów. Dwoje ludzi, których łączy miłość, kocha się tak po prostu, tak zwyczajnie – nadzwyczajnie”