" Tyle było na tym padole trudnych do pogodzenia rzeczy. Dobre intencje, które kończyły się totalną katastrofą, przypadki, które całkowicie zmieniały obrany w życiu kurs."
Piąta część sagi rodziny Neshov przynosi wiele zmian w życiu każdego z nich, wiele radości, a także smutku czy rozpaczy. Czytelnik śledzi z przyjemnością ich zmagania się z codziennością, przemiany jakie w nich zachodzą pod wpływem rożnych czynników czy wydarzeń. Do najstarszych przedstawicieli rodziny należy Tormod, szczęśliwy w domu opieki, gdzie czuł się dobrze i bezpiecznie. Personel był uczynny i kulturalny. Często odwiedzali go wnuczka i brat. Odzyskał rodzinę, na której wsparcie, serdeczność i miłość mógł liczyć, a czego brakowało mu przez całe życie. Jednak przykre wspomnienia z domu rodzonego wracały i zatruwały mu życie. Ale potrafił cieszyć się życiem ,którego mu tak niewiele zostało. Doradzał wnuczce w wielu sprawach, a jednocześnie słuchał się jej. Nie chciał opuścić domu opieki nawet na chwilę, obawiając się że go nie przyjmą z powrotem. Jak starym ludziom do szczęścia niewiele potrzeba. Tormod będąc właścicielem małej lodówki, kupionej za własne pieniądze poczuł pełnię szczęścia.
Torunn zdecydowała się na pracę w firmie pogrzebowej Margido. Współpraca z wujem układała się wspaniale i obie strony były zadowolone. Zrozumiała jak ważną rzeczą jest poprawne przeprowadzenie całej procedury pogrzebowej. Tu nie było miejsca na błędy czy potknięcia. Na własnej skórze przekonała się jak trudna to jest praca nie pod względem fizycznym, ale psychicznym. Trzeba być odpornym, silnym wewnętrznie by znieść to wszystko. Miała momenty zwątpienia. W jej gospodarstwie zachodzą istotne zmiany. Z rudery i załadowanego gratami podwórka wyłaniają się całkiem schludne zabudowania. Ale na tym nie koniec. Ma daleko idące plany modernizacji go. Jej matka przed laty wygnana z gospodarstwa, z niechęcią decyduje się na odwiedziny u córki. Jest zachwycona tym czego dokonała Torunn zamieniając ruderę w przytulny i piękny dom.
Wspaniale wykreowana postać Torunn, która mimo przeciwności losu jest silną osobowością, radzącą sobie w życiu i z wieloma ciekawymi pomysłami na życie.
Margido odzyskał radość życia mając u swojego boku Torunn, która idealnie wywiązywała się ze swoich obowiązków. Dla niego najgorszą rzeczą w jego pracy było zetknięcie się ze smutkiem i żałobą rodziny. W jego pracy nie sposób było się nudzić. Raz po raz natrafiał na "ciekawe przypadki".
Tak jak relacje Torunn z Margido zacieśniały się, stawali się sobie coraz bliżsi tak z drugim wujem Erlendem nie utrzymywała kontaktu, mimo początkowego zauroczenia nim. Erlend nie był osobą którą dało się lubić, troszczył się w swojego partnera, dzieci i ich matki tego nie można było mu zarzucić. Lecz był egoistą troszczącym się o swoje potrzeby, drogie ciuchy, zabiegi kosmetyczne. Wszystko oczywiście z górnej półki, bo dla niego cena nie grała roli. Jeśli coś upatrzył to musiał to mieć.
Ze swoim partnerem przechodzą trudny czas, gdyż Krumme po sercowych problemach przechodzi na kurację odchudzającą czym drażni Erlenda. W radosnej do tej pory kuchni, w której mistrzem był Krumme zapanował smutek. Zmieniał co rusz dietę, a że za bardzo kochał jedzenie i gotowanie to jego kolejne pomysły spalały na panewce. A do aktywności fizycznej nie był przekonany.
Kiedy wszystko zaczyna się powoli układać dochodzi do tragedii, która zaszokowała wszystkich. A ludzie w obliczu nieszczęścia potrafią się zjednoczyć , pomagać i wspierać wzajemnie.