Vox recenzja

Kobiety są cacy, mężczyźni be!

Autor: @Meszuge ·5 minut
2020-08-01
1 komentarz
2 Polubienia
Kiedy religia i władza łączą siły, otwierają się wrota piekieł i budzą się demony…

Nie lubię feministek. Mizoginów i seksistów też nie. Zapewne dlatego, że lubię i szanuję kobiety. Uważam, że to feministki właśnie kreują obraz kobiet jako istot niezdolnych do posługiwania się zdrowym rozsądkiem i logiką, niestabilnych emocjonalnie, słabszych i głupszych od mężczyzn. Przecież właśnie dlatego domagają się specjalnego traktowania, wyjątkowych praw, przywilejów… Ktoś, kto uważa się za równego innym, nie żąda specjalnych parytetów – proste.
A zaledwie kilka dni temu internet huczał po wypowiedzi/pytaniu fińskiej feministki (Saara Särmä): Czy biały, heteroseksualny mężczyzna jest jeszcze człowiekiem? W każdym razie z tych powodów z pewnym uprzedzeniem podchodziłem do debiutu pani Dalcher.

Kobiety tak sterroryzowane, że mogą wypowiadać tylko sto słów na dobę? No, bez przesady! Jednak – jak to już wspominałem – powieść (każda powieść) składa się z dwóch elementów: pomysłu (fabuły) oraz warsztatu pisarskiego autorki/autora. Więc szukając tego drugiego, zacząłem jednak czytać.

"Urny wyborcze nie są dla kobiet, do których należy inna sfera życia, niesamowicie ważna i odpowiedzialna. Kobieta jest mianowaną przez Boga strażniczką ogniska domowego. Powinna uświadomić sobie w pełni, że jej rola żony i matki, rodzinnego anioła, jest najświętszym, najbardziej czcigodnym zaszczytem, jakiego mogą dostąpić śmiertelnicy i powinna się wyzbyć jakichkolwiek wyższych aspiracji, nie ma bowiem nic równie wzniosłego, co mogłaby osiągnąć osoba śmiertelna"[1].

Nie, rzecz nie dotyczy jakiegoś zapyziałego kraiku islamskiego, ale USA. I nie chodzi o przejęcie władzy przez muzułmanów – takich zmian dokonali chrześcijanie, głównie katolicy i protestanci. Zmiany w prawie, przepisach, mentalności, zwyczajach nie były nagłe i nie pojawiły się w wyniku jakiegoś przewrotu – to był proces trwający wiele lat. I odbył się demokratycznie… mniej więcej. Bo nic tak nie umacnia zła, jak bezczynność dobrych ludzi.

Kiedy inne kobiety, jej koleżanki, znajome, walczyły z nadciągającym ciemnogrodem, dr Jean McClellan, neurolingwistka, zajęta była romansem oraz swoimi badaniami i karierą naukową – co też jest niezłym prztyczkiem w nos wymierzonym ludziom biernym politycznie, takim, co to… na wybory nie pójdę, bo to i tak nic nie zmieni. Główna bohaterka, Jean McClellan, dowiaduje się poniewczasie, że może jednak miało to sens. Tylko, że teraz nie ma już ona praw wyborczych. Nie ma paszportu, nie wolno jej mieć i czytać książek, na poczcie nie sprzedadzą jej znaczka, a w sklepie papierniczym długopisu. Specjalne służby pilnują, żeby kobiety nie posługiwały się językiem migowym albo jakimś podobnym systemem porozumiewania się. Jeśli w ciągu doby kobieta lub dziewczynka wypowie więcej niż sto słów, specjalna bransoleta na nadgarstku razi ją prądem.

"Seks przedmałżeński i pozamałżeński został oficjalnie uznany za przestępstwo"[2].

Homoseksualiści wtrąceni zostali do więzień, cudzołożnice harują na farmach Dakoty Północnej. Amerykańska Liga Cnoty kontroluje prawie wszystko. Prawie, bo nie potrafi wyleczyć afazji Wernickego… ani jej wywołać. Jeszcze nie.

Współczesny świat charakteryzuje swoisty dualizm. Z jednej strony niesłychany rozwój techniki i technologii, będący wynikiem panowania człowieka nad materią, a z drugiej coraz bardziej niepokojące zjawiska społeczne – depresje, samobójstwa, uzależnienia, przestępczość… nie ma chyba miesiąca, żeby w jakiejś szkole w USA nie ginęli uczniowie, dzieci, od strzałów z broni automatycznej.
Chodzi teraz o to, by nie rezygnując z pierwszego, przemodelować drugie. Stąd pomysł, by cofnąć USA o jakieś 70-80 lat, to jest do czasów, w których prawdziwie amerykańskie i chrześcijańskie wartości miały jeszcze znaczenie. A zaraz potem skorygować jeszcze trochę bardziej i jeszcze, i jeszcze – wynik tego… zabiegu jest widoczny w pierwszych rozdziałach książki.

Kiedy brat prezydenta ulega wypadkowi (czy aby na pewno wypadkowi?), dr McClellan zostaje zaproszona do powrotu do pracy i laboratorium, i kontynuowania przerwanych kiedyś badań. Oczywiście mężczyzna, który kierował instytutem po odejściu kobiet, był zupełnie nieudolny, jak to samiec. McClellan właściwie nie ma wielkiego wyboru, tym bardziej, że przedstawiciele władzy zdejmują jej liczącą słowa bransoletę, a to jednak jest sporo warte. Tak więc główna bohaterka wraca do swojej pasji i życia nieco bardziej zbliżonego do normalności (ale tylko trochę zbliżonego), wytargowała też od prezydenta wolność dla córki, ale powoli zaczyna domyślać się, że powrót do zdrowia Bobby’ego Myersa, brata prezydenta, chyba nie wszystkim jest na rękę. Nie jest też wykluczone, że kwestia jego zdrowia i on sam jest pionkiem w grze… o wszystko.

Nieco zaskoczył mnie pomysł wykorzystania w kampanii reklamowej hasztagu #MeToo. Chyba specjaliści od marketingu coś przeoczyli. Z rok temu była to jeszcze wartościowa akcja, otwierająca drogę do poważnej debaty społecznej. Obecnie jednak coraz częściej wywołuje oburzenie, zniecierpliwienie i niesmak. Zwłaszcza po tym, gdy jedna z czołowych postaci ruchu MeToo, włoska aktorka Asia Argento, zapłaciła w ramach ugody przedsądowej kilkaset tysięcy dolarów mężczyźnie, który oskarżał ją o molestowanie seksualne. O podobne zachowania została oskarżona też znana feministka, Avital Ronell, wykładająca na Uniwersytecie w Nowym Jorku. Dziś MeToo coraz częściej jest sposobem na zwrócenie na siebie uwagi przez celebrytów, a także na wyłudzanie odszkodowań. W końcu ktoś też zdał sobie sprawę, że w cywilizowanych krajach publiczne oskarżanie kogokolwiek (nie skazanego prawomocnym wyrokiem sądu) o popełnienie przestępstwa, narusza prawo, a do łamania prawa nie powinno się nawoływać ani nakłaniać. Kiedy jeszcze pojawiły się odmiany tej akcji, na przykład #ChurchToo (stop molestowaniu w Kościele!), zrobiło się jakby polityczno-histerycznie. A szkoda, bo wartościowa akcja stała się… dwuznaczna.

Rozbawiło mnie stwierdzenie, że przeciętny człowiek wypowiada codziennie 16 tysięcy słów, bo to jest jakieś 25-30% średniej grubości książki. Jestem pewien, że częściej wypowiadam poniżej stu słów dziennie niż ponad 16 tysięcy. Oczywiście zależy to od okoliczności, stylu życia i innych takich. Przede wszystkim jest jednak kwestią wolnego wyboru, a nie przymusu.

Świetny pomysł miała autorka, żeby powieść podzielić na mnóstwo krótkich rozdziałów. Dzięki temu czyta się ją gładko, bez znużenia, dynamicznie. I choć nadal kwestię stu słów uważam za przesadną, przerysowaną, to książka jako taka warta jest przeczytania ponad wszelką wątpliwość.

W pełni zgadzam się z Christine Dalcher co do tego, że partnerzy kobiet dzielą się na mężczyzn i owce. Te, które trafiły na owcę, mają pecha. Te, którym trafił się mężczyzna… natychmiast i wszelkimi sposobami próbują zmienić go w owcę. Jeśli/kiedy im się to uda, zaczynają nim gardzić i szukają jakiegoś emocjonalnie niedostępnego przemocowca, bo przecież wiadomo, że łobuz kocha najbardziej.

Ciekawostka: ten tekst zawiera około tysiąca wyrazów.

[1] Christine Dalcher, „Vox”, przeł. Radosław Madejski, wyd.Muza, 2019, s. 73.
[2] Tamże, s. 159.

Moja ocena:

× 2 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Vox
2 wydania
Vox
Christina Dalcher
6.5/10

Człowiek wypowiada dziennie około 16 tysięcy słów. Wyobraź sobie, że możesz powiedziećich tylko 100. Na ręku masz zaciśniętą metalową bransoletkę, która liczy twoje słowa.Przekroczenie limitu oznacza...

Komentarze
@jatymyoni
@jatymyoni · około 4 lata temu
Świetna recenzja i zgadzam się z Tobą z refleksjami dotyczącymi feminizmu. Ja słysząc o tej książce, też się zastanawiałam nad swoim "gadulstwem". Należę do tych, którzy często mówią mniej niż 100 słów na dzień.
× 1
Vox
2 wydania
Vox
Christina Dalcher
6.5/10
Człowiek wypowiada dziennie około 16 tysięcy słów. Wyobraź sobie, że możesz powiedziećich tylko 100. Na ręku masz zaciśniętą metalową bransoletkę, która liczy twoje słowa.Przekroczenie limitu oznacza...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Zarówno dramatyczne wydarzenia ostatnich dni (Atak Rosji na Ukrainę), jak i tę książkę mogę ująć jednym cytatem pana Andrzeja Sapkowskiego: "Cicho, cicho dzieci. To nie demony, nie diabły... Gorzej....

@liber.tinea @liber.tinea

A więc niedaleka przyszłość, mizoginia w rządzonym przez fanatyków religijnych USA staje się prawem. Poza spodziewanymi prawnymi wynalazkami typu „zakaz pracy zarobkowej” kobiety tracą prawo głosu do...

@KazikLec @KazikLec

Pozostałe recenzje @Meszuge

Dostatek
Oczekiwanie rodzi rozczarowanie

Dostatek to dobrobyt, wystarczająca ilość czegoś. Motywem przewodnim powieści jest niedostatek. Raz mniejszy, raz większy, ale w sumie permanentny. Bohaterowie rzadko ma...

Recenzja książki Dostatek
Blizna
Sens zgubiony i odnaleziony

„Rany goją się niejako powoli, a powstała blizna nie zawsze sięga tak samo głęboko, niektóre są głębsze od innych”[1]. Głównym bohaterem powieści jest czterdziestodzi...

Recenzja książki Blizna

Nowe recenzje

Fallen Angel
Fallen Angel
@marcinekmirela:

„Oddała mi odpowiedzialność za swoje życie. Oddała skrzydło, byśmy razem wznieśli się wyżej, poza granice naszej przesz...

Recenzja książki Fallen Angel
Zaklęte Miasteczko. Godzina czarów 2
<3
@book_matula:

Dla autorki tej książki jestem gotowa rzucić wszystko, byle tylko przeczytać jej nowość. Dzisiejsza recenzja dotyczy „Z...

Recenzja książki Zaklęte Miasteczko. Godzina czarów 2
Gdyby tygrysy jadły irysy
Brak irysów przez tygrysy
@Strusiowata:

Czy chętnie sięgacie po wiersze dla dzieci? Nie z powodu dyżuru czytelniczego z maluchami, ale tak dla siebie. Żeby się...

Recenzja książki Gdyby tygrysy jadły irysy
© 2007 - 2024 nakanapie.pl