Zazwyczaj nie czytuję kryminałów, a już szczególnie osadzonych w polskich realiach. Jednak tym razem zrobiłem wyjątek, bowiem o książkach napisanych przez Witolda Horwatha co nieco słyszałem. Znajomi mówili, że świetnie pisze – i opinia ta potwierdziła się. Książka pod tytułem „Policjantka i romantyk” pełna jest niecodziennych opisów, ale z zachowaniem umiaru, ciekawych refleksji, choć z perspektywy kobiet, a także ogromnego poczucia humoru, które epatuje już od pierwszych stron lektury.
Hanka – nietuzinkowa kobieta
Książka ma kilka ciekawych atutów. Po pierwsze – główna bohaterka. Hanka Lubochowska (Zaniewicżówna) jest inteligentna, nietuzinkowa, pełna empatii, a jednak bardzo konstruktywna, pełna inwencji i praktycznego podejścia do kwestii związanych nie tylko z pracą, ale i z życiem. Bardzo spodobało mi się ujęcie jej jako kobiety niezależnej, która niczego nie musi udawać – bo już wiele sama posiada. Nie przejmuje się, no nie do końca, zastanymi uzusami, konwencjami, które zdają się jej narzucać mężczyźni i skrojony na ich miarę świat.
Spotykamy ją w momencie, gdy postanawia podjąć się studiów na Uniwersytecie Warszawskim. Spotyka tutaj małomiasteczkowego Symka Zmijewskiego (czyżby przytyk do znanego aktora? Jeśli tak to udany), który ucieka przed zemstą brata uwiedzionej siostry…
Drogi Hanki i Symka przecinają się, a Autor prowadzi narrację dwutorowo. Obie kreacje opowiadają o swoich przeżyciach, przemyśleniach, uzupełniając z dwu perspektyw narrację. To bardzo fajny zabieg – jakbyśmy oglądali świat oczami dwójki, diametralnie odmiennych postaci.
Co ważne, następuje to pomieszanie ról społecznych, przypisywanych danej płci. Hanka posiada cechy przypisywane mężczyznom, zaś Symek – kobietą. To wszystko sprawia, że jako czytelnicy bawimy się nie tylko perspektywami, ale i całą koncepcją powieści. Uwielbiam takie zabiegi. Dzięki nim, książka nabiera życia, humoru i pewnego zaskoczenia. To trochę tak, jakbyśmy oglądali świat w krzywym zwierciadle.
Postać Hanki, na łamach tego tomu, nie tylko boryka się z problemami natury osobistej, trochę takiej miłości z przypadku czy złośliwego zrządzenia losu, ale i musi pogodzić swą wymagającą pracę z nauką na uniwersytecie, czego nie ułatwiają jej ani profesorowie, ani studenci. Wszystko to tworzy mieszankę wybuchową, dzięki której nasza bohaterka staje się kobietą z krwi i kości. Myślę, że nie trudno byłoby się w niej zakochać, gdybym mógł ją spotkać. Taki typ charakterologiczny byłby dla mnie niezwykle pociągający i kto wie…
Inne zalety powieści
Po drugie – poczucie humoru. Przestępcy są bezczelni do granic, o czym możemy się przekonać już na samym początku powieści, gdy główna bohaterka łapie złodziejaszka, który – jak dotychczas – był nieuchwytny przez „wyszkolonych” policjantów. Nie dość, że niepozorna kobietka, dokonała niemożliwego, to jeszcze przestępca uprosił stróżów prawa o rozmowę z okradzionym ministrem… Rozumiecie?
Po trzecie – Autor w naprawdę fajny sposób ukazuje nam Warszawę z 1923 roku. Część opisywanych w powieści miejsc już nie istnieje, albo jest tak przebudowane, że ciężko jest sobie wyobrazić te ogromne różnice architektoniczne. Witold Horwath pisze na tyle ciekawie, że nietrudno jednak wyobrazić sobie, nie, poczuć, nie tylko charakter ówczesnej stolicy, ale i klimat, jaki tam panował. Wszystkie zapachy, dźwięki zdają się nabierać barw w naszej wyobraźni. Zupełnie tak jakbyśmy odbyli podróż w czasoprzestrzeni.
Podoba mi się również ujęcie mężczyzn jako nie bardzo kompetentnych, nonszalanckich, a czasem wręcz nierozgarniętych. Zresztą wszyscy mężczyźni, których można znaleźć na kartach powieści, zdają się być… jakby to ująć… nieszczególnie inteligentnymi. Albo są gburami i furiatami do szpiku kości, albo romantykami do granic absurdu (moja babcia mówiła – „dupowatymi”), albo seksualnymi „renegatami”.
Po czwarte – Autor umiejętnie buduje napięcie, które zaprasza czytelnika do kontynuowania lektury. Wbrew naszym oczekiwaniom, fabuła potrafi nas zaskoczyć, zaciekawić, a czasem nawet postawić pod ścianą. Nic tutaj nie jest takie proste, a tropy zagadki nie dość że się wikłają, to jeszcze mogą prowadzić w ślepe uliczki. To, co wydawało się pewne, okazuje się tylko iluzją. Bo świat przestępstw nie zna ani granic społecznych, ani barier finansowych. Słowem – zbrodnia nie wybiera… Dzięki temu nasz kryminał nabiera rumieńców, staje się bardziej ludzki, wciągający.
Podsumowanie
Książkę czytało się naprawdę… fajnie. Fabuła nie nudzi, choć klimat retro trochę nie jest w moim stylu. Jednak mógłbym zająć się taką literaturą na dłużej. Myślę, że Autor przekonał mnie nie tylko do tej dziedziny literatury, ale i zaciekawił swoją twórczością. Choć nie czytałem jego wcześniejszych utworów, teraz jestem pewien, że będę musiał – i chciał – nadrobić te braki.
Myślę, że to książka która zaciekawi nie tylko fanów kryminałów, ale i osoby, które chciałyby uciec z tego wszędobylskiego zgiełku w świat ciekawej i inteligentnej rozrywki. Akcja jest ciekawa, kreacje również. Wszystko posiada sens, spójność wewnętrzną i poboczną. Słowem to świetnie spędzony czas. Gorąco polecam.