Kelsey zdobyła już złoty owoc oraz chustę boskiej tkaczki. Czeka ją poszukiwanie trzeciego daru dla bogini Durgi, które zbliży ją oraz tygrysy do złamania klątwy. Jednak nie jest im łatwo – Lokesh cały czas poluje na kolejne kawałki amuletu, chce zniszczyć książęta i zdobyć niewyobrażalną władzę. Po ostatnim starciu wrócił z jeńcem – Renem, który po torturach stracił pamięć. Co prawda udało im się go uwolnić, ale nie pamięta już Kelsey, ku jej rozpaczy. Dziewczyna stara się na nowo go w sobie rozkochać, jednak cały czas jest przy niej Kishan, który nie ukrywa swoich uczuć do niej. Którego z przystojnych chłopaków, na których ciąży klątwa, Kelsey wybierze? Wie, że każda jej decyzja złamie serce jednemu z nich, a także jej samej. Lecz musi pamiętać – tylko ona może złamać klątwę i ocalić swoich ukochanych. Nie oszuka Przeznaczenia…
Pierwsza część „Klątwy tygrysa” przypadła mi do gustu. Autorka bardzo zaskoczyła mnie swoimi pomysłami, a przede wszystkim oczarowała Indiami. Seria wnosi wiele nowego do gatunku paranormal romance, nie było wcześniej historii podobnej do przedstawionej przez panią Houck. Po drugiej części niestety już nie byłam taka pewna, co do świetności „Klątwy tygrysa”. Po lekturze poczułam ogromne rozczarowanie i rozgoryczenie – tak wspaniała opowieść została zmarnowana! Pełna nadziei wzięłam się za tom trzeci, który sprostał moim oczekiwaniom.
Po pierwsze, autorka tym razem skupiła się na kolejnej wyprawie bohaterów, co wyszło jej na dobre. Oczywiście nie zabrakło opisów przeżyć wewnętrznych Kelsey, kiedy bracia byli w pobliżu, lecz tym razem nie przekroczyła granicy. Co prawda nie spodobał mi się jej wybór, a tłumaczenia wcale mnie nie przekonały, były wprost idiotyczne, ale miałam nadzieję, że w czwartym tomie Kelsey w końcu to zrozumie.
Bardzo mi się spodobała kolejna podróż bohaterów, a szczególnie magiczne postaci, które spotkali na swojej drodze, czyli smoki. Każdy z nich był inny i równie interesujący. Autorka miała świetny pomysł i wykorzystała go najlepiej, jak umiała. Nie przedstawiła tych mitycznych stworów, tak jak już je znamy, tylko od całkowicie innej strony. Te smoki bardzo mnie zaintrygowały, ale nie z każdym chciałabym się spotkać w rzeczywistości.
Kolejne starcia z Lokeshem sprawiły, że ten czarownik zaczął jeszcze bardziej mnie intrygować. Zbyt wiele o nim nie wiemy, tylko to, że miał potworne intencje i cały czas miałam nadzieję, że bohaterowie go pokonają. Współczułam im tych wszystkich spotkań z nim, zaczął mnie przerażać. To wspaniale przedstawiony czarny charakter.
Z bohaterami jestem coraz bardziej zżyta i nie wyobrażam sobie rozstania z nimi. Pokochałam ich całym sercem, mimo ich wad. Choć Kelsey nadal jest niezmiernie irytująca i podejmuje błędne decyzje, to nawet ona stała mi się bliska. W niektórych momentach potrafiłam obdarzyć ją sympatią. A Ren… Och, on jest taki kochany, cudowny, opiekuńczy, lecz też uparty, o swoją miłość będzie walczył aż do śmierci. Chciałabym kiedyś spotkać go na swojej drodze… Pokochałam go całym sercem, stał się jednym z moich ulubionych bohaterów książkowych. Natomiast Kishan… Też jest wspaniały, jednak mnie w tej części nieco denerwował. Ale tylko troszeczkę.
Oprawa graficzna całej serii jest fantastyczna. Okładki przyciągają wzrok i zachęcają do zapoznania się z lekturą. Natomiast czcionka w środku nie za bardzo mi się podoba. Jest zdecydowanie za mała i bardzo męczy wzrok. Choć powieść bardzo mnie wciągała, to nie mogłam zbyt długo czytać, nad czym rozpaczałam.
„Wyprawa” jest o niebo lepsza od swojej poprzedniczki, która mnie zawiodła. Zakończyła się w świetnym momencie, czytelnik ma ochotę od razu rzucić się po kolejną część. Będę bardzo miło wspominać tę powieść i nie mogę się doczekać ostatniego wydanego w Polsce tomu. Serdecznie polecam. Lektura wyróżnia się na tle innych romansów paranormalnych.
Moja ocena: 8/10