„Klasztor” Karnezis’a to pozycja, która od razu zwróciła moją uwagę. Choć nigdy nie planowałam wstąpić do zakonu, dwa razy miałam okazję spędzić kilka dni w dwóch zupełnie różnych, zamkniętych klasztorach i poznać ich strukturę z nieco bliższej perspektywy. Sięgając po tą książkę zastanawiałam się, jak autor – mężczyzna, który o ile mi wiadomo nie miał żadnych osobistych doświadczeń w tym temacie, mógł wiarygodnie opisać życie grupki zakonnic.
Mimo najszczerszych chęci, o samym pisarzu dowiedziałam się naprawdę niewiele. Przeszukiwałam angielsko-, niemiecko- i polskojęzyczne strony internetowe, zarówno życiorysy na stronach poświęconych literaturze, jak i parę dostępnych wywiadów z autorem, jednak poza informacjami gdzie się urodził, gdzie mieszka, co studiował i co napisał znalazłam jedynie wymianki o nagrodach, jakie otrzymał w uznaniu jego twórczości. Ciekawe, że osoba uznawana za jednego z najlepszych pisarzy greckiego pochodzenia zdołała utrzymać niemal absolutną anonimowość.
Zanim zacznę recenzję samej książki, muszę poświęcić parę słów jej okładce. Czytając komentarze do książki doszłam do wniosku, że dla osób słabo orientujących się w „klasztornej” tematyce, była ona dość atrakcyjna, jednak mnie osobiście delikatnie zirytowała. Okładka przedstawia zlepek paru kobiet przebranych za zakonnice. To, że ubrane są w habity nie zmienia faktu, że wyglądają jak rasowe modelki, których w żaden sposób nie potrafię powiązać z treścią książki. Już tylko na marginesie wspomnę, że habity sióstr w klasztorze Matki Boskiej Miłosiernej były białe, przynajmniej tak oczywisty szczegół trzeba było wziąść pod uwagę ... O wiele bardziej podoba mi się okładka angielskojęzycznej wersji, wydawnictwa W.W. Norton & Co. Zdecydowanie lepiej oddaje tematykę książki, jednocześnie prowokując widokiem kołyski umieszczonej w klasztornej celi....
Książka opisuje wydarzenia w żeńskim klasztorze Matki Boskiej Miłosiernej w Hiszpanii. Zamieszkuje go niewielka grupa kobiet, nowe powołania od dawna należą już do wyjątków... Pewnego dnia jedna z sióstr odnajduje przed drzwiami walizkę. Wraz z matką przełożoną odkrywają w jej wnętrzu niemowlę, które wkrótce zmieni losy całego zakonu. Siostra Maria Ines, dopatrując sie w nim znaku od Boga i szansy odkupienia dawnych grzechów postanawia przygarnąć sierotę, co spotyka się z ostrym sprzeciwem siostry Any, dopatrującej się w dziecku dzieła szatana, pragnącego zniszczyć spokój tej niewielkiej wspólnoty. Dla pozostałych zakonnic wkrótce stanie się jasne, że opowiedzenie się po którejkolwiek stronie wcale nie jest takie proste, granica między bożym cudem a dziełem szatana jest wyjątkowo niewyraźna...
Dla przeciętnego człowieka życie zakonne pozostaje zagadką. Trudno wyobrazić sobie, co naprawdę dzieje się za klasztornymi murami. Panos Karnezis zdecydował się opisać świat, z którym praktycznie nie mógł mieć większej styczności i muszę przyznać, że efekt tego eksperymentu jest wyjątkowo udany. Autor nie pozostawia nam złudzeń. Życie w klasztorze nie oznacza wielogodzinnego rozmyślania, czy też przechadzania się po korytarzach z książką w ręku. To wiele godzin pracy, również fizycznej, to modlitwy o nieludzkich porach i niezliczona ilość możliwości, by zrobić coś, co uznane zostanie za niestosowne. Życie zakonnic reguluje szereg zasad, które pozostawiają jedynie niewielki margines na przypadkowość. Zanim jednak ktoś stwierdzi, że osoby wybierające tą drogę muszą być szalone pragnę dodać, że ta życiowa ścieżka może przynieść naprawdę wiele satysfakcji. Już po kilku dniach w klasztornych murach osiąga się pewien stopień wewnętrznego spokoju, człowiek przestaje martwić się o przyszłość, ma wrażenie, że znalazł właściwe miejsce...
W to bezpieczne, uregulowane życie autor wprowadził niesamowite zamieszanie, którego urok polega na tym, że sam czytelnik ma poważne wątpliwości, jak do tej historii się ustosunkować. Z jednej strony chyba nikt nie wierzy, że najzwyklejsze dziecko może mieć jakikolwiek związek z szatanem, jednak postępowanie matki przełożonej również wzbudza spore kontrowersje i trudno uznać je za normalne.
Skoro już mowa o matce przełożonej, należy dodać, że to jedna z najciekawszych postaci w tej książce. Autor bardzo dokładnie opisuje jej wewnętrzne rozterki, obawy i nadzieje. Trudno nie darzyć jej sympatią, widząc z jakim zapałem i oddaniem próbuje naprawić błędy przeszłości. Nawet w momencie, gdy jej postępowanie zaczyna być irracjonalne, nie możemy oprzeć się pokusie, by ją w jakiś sposób usprawiedliwić. To chyba największy plus tej książki, że czytelnik czuje się zaangażowany emocjonalnie i po prostu musi dalej czytać.
Niemal od pierwszych stron czujemy w powietrzu napięcie. Mamy świadomość, że wcześniej czy później musi rozpętać się burza, trudno jednak ocenić kiedy dokładnie nadciągnie. Stoimy w obliczu beznadziejnej sytuacji, w której praktycznie wszystko jest już odgórnie zapisane i czekamy by zobaczyć jak dotkliwe będą zniszczenia...
Książka Karnezisa zrobiła na mnie spore wrażenie i chętnie sięgnę po jego wcześniejsze dzieła. Ta zaskakująco prosta do czytania książka, doskonale oddaje rzeczywistość hermetycznego życia zakonnego, jednocześnie ukazując pełną barw dynamikę grupy kobiet, żyjących we wspólnocie. Polecam wszystkim zainteresowanym tą tematyką.
(
http://alison-2.blogspot.com/2012/02/klasztor.html)