Gwiazd naszych wina to powieść znacznie odbiegająca tematyką od Papierowych miast. Młodzieżowa literatura poruszająca temat śmierci i przemijania. Temat trudny i poważny, delikatny, narażony na rzewność, w sposób nowatorski, humorystyczny i ukazujący niezwyczajne osobowości. Mimo że powieść Johna Greena nie jest melodramatyczna, również wzrusza, jednak pisarz porusza za struny emocji zupełnie od innej strony, niż byśmy się tego spodziewali. Używa do tego nie sentymentalnych chwytów i czułostkowej narracji nastawionej na tkliwy wydźwięk, ale silnych bohaterów dysponujących ciętym językiem, błyskotliwą ironią i znowu daje się poznać jako twórca niebanalnych porównań, brzmiących spontanicznie myśli czy też nietuzinkowych nazw na rzeczy i sytuacje, z jakimi mają do czynienia jego bohaterowie - chociażby z Bonusem Rakowym. Książka ze śmiercią w tle, nasiąknięta czarnym humorem i wypełniona specyficzną nastrojowością - Green ponownie sprawdził się jako autor mający dużo do powiedzenia, a przy tym potrafiący mówić wieloma inteligentnymi postaciami, które oczarowują sobą i swoimi losami czytelnika.
Green przełamuje pewnego rodzaju tabu - umierająca Hazel nie boi się głośno mówić i myśleć o śmierci, do której dąży jej organizm o wiele szybciej niż inne organizmy - przez chorobę, której nie da się wyleczyć, a jedynie opóźnić jej przebieg. Można sobie wyobrazić dziewczynę jako przedmiot na aukcji, o który biją się Życie i Śmierć. Życie, dzięki swojemu pomocnikowi, jakim jest Phalanxifor - lek hamujący postępowanie raka, wygrywa, lecz nie wiadomo, jak długo będzie ich stać na ratowanie Hazel z rąk Śmierci.
Hazel ma raka tarczycy z przerzutami do płuc. Dziewczyna nie może poruszać się bez aparatu tlenowego, a od czasu do czasu musi mieć wypompowywany zbierający się w płucach płyn. Uczęszczanie na zajęcia grupy wsparcia to dla niej katorga, lecz przez tę męczarnię poznaje pewnego chłopaka - Augustusa Watersa, któremu rak kości zabrał nogę. Śmiały i zalotny chłopak wydaje się być inteligentny, nieco sarkastyczny, a jego spojrzenie na chorobę zdaje się być całkiem podobne do postrzegania Hazel. Ich wzajemna fascynacja zostanie pogłębiona przez Cień udręki - ubóstwianą przez Hazel książkę. Emocjonalną opowieść o dziewczynie chorej na raka, która urywa się w niespodziewanym momencie - prawdopodobnie momencie śmierci głównej bohaterki. Hazel i Augustus, aby poznać dalsze losy postaci, rozpoczną korespondowanie z holenderskim autorem, Peterem van Houtenem. Czy mężczyzna, diablo inteligentny, jak wynika z maili, uchyli przed nimi rąbka tajemnicy?
Umierające młodo osoby powinny bezapelacyjnie wzbudzać pewnego rodzaju poszanowanie, bezsprzeczne współczucie i ciągłą litość. Jednak nie w Gwiazd naszych wina. To również nie tak, że postacie nie wzbudzają tego współczucia. Owszem, wzbudzają, jednak pozostaje ono na jednym z ostatnich planów emocjonalnych. Postacie Johna Greena nie chcą, żeby obchodzić się z nimi ostrożnie i delikatnie jak z jajkiem. Hazel i Augustus nie widzą siebie jako wojowników o każdy w miarę normalny dzień życia, którym powinno się oszczędzać nadmiaru wrażeń i pielęgnować jak słabe roślinki. Nie traktują swojego życia jako heroiczne trwanie, a jak to często widzą osoby z ich otoczenia. Zdają sobie sprawę ze swoich możliwości, sami wiedzą, na jaki maksymalny wysiłek ich stać i nie widzą w tym niczego bohaterskiego, o czym z taką dumą mówi się po śmierci kogoś po wyniszczające chorobie. Przedstawiają zupełnie inny obraz, rozmijający się z powszechnym podejściem i niestety stereotypowymi poglądami. Jednak zdają się do końca nie wiedzieć, jak pokierować swoimi uczuciami - zwłaszcza wobec siebie.
Można powiedzieć, że ich znajomość jest wzajemnym uczeniem się. Bohaterowie są nośnikami życiowych mądrości i wnikliwych spostrzeżeń, a w ich przekomarzaniach, ironicznych myślach i oryginalnych aforyzmach tkwią refleksje, głównie na temat przyjaźni, miłości i śmierci oraz zachowań między osobami skazanymi na pewną śmierć a całkowicie zdrowymi bliskimi. Green portretuje nie tylko chorych bohaterów, ale również tych po przeciwnej stronie barykady - chorych na świadomość tego, że kiedyś zabraknie tych pierwszych. To, jak starają sobie radzić z również nową sytuacją w ich życiu, czytelnik może zaobserwować na przykładzie rodziców Hazel - zjednoczonych w bólu, utrzymujących dobrą minę do złej gry, ale jednak różnych. Jak żyć, kiedy w końcu zabraknie kogoś naprawdę bliskiego, na co człowiek powinien być przygotowany od dawien dawna, wzmacniając swoją psychiczną siłę? Osoba umierająca nie może w żaden sposób złagodzić tego bólu. Nie może odizolować się od otoczenia, żyć w depresji i samotności, raniąc bliskich jeszcze bardziej. Przebywając z nimi, sprawia im radość czerpaną z samej obecności, dopóki nie pozostawi po sobie nieszczęśliwej pustki. Owa pustka, choroba, cierpienie, jak i samo życie to tzw. efekty uboczne umierania.
Z powieści Greena wyzierają pytania na temat tego, co dzieje się z człowiekiem po śmierci - i nie chodzi tutaj o jakąkolwiek wiarę w życie po śmierci, z którego nagrywa się Augustus, chłopak, w którego domu rządzą tzw. motywatory z przesłaniami dotykającymi wiary w Boga. Chodzi tutaj o to, co pozostanie po nas duchowego lub materialnego - we wspomnieniach innych ludzi i w rzeczach, które stworzymy lub po sobie pozostawimy. W Gwiazd naszych wina autor poruszył dość ciekawą kwestię związaną z współczesnością i nieodzowną popularnością social media, mianowicie to, co się dzieje z chociażby ze stroną na Facebooku po śmierci użytkownika. Brutalnie stwierdzając - ściana płaczu, nie raz rozmijająca się z prawdą i szczerością. Kondolencje dla samych kondolencji, pełne współczucia, podziwu dla zmarłej osoby, jakie czyta z lekkim poddenerwowaniem Hazel, zupełnie się z nimi nie zgadzając.
O umierających Green mówi jako o granatach, które w końcu wybuchają. Znikają, ale pozostawiają po sobie odłamki wbite gdzieś głęboko w człowieka i mocno raniące. Powieść Gwiazd naszych wina kończy się z ostatnią stroną, powieściowy światek znika z naszej rzeczywistości, lecz również pozostawia po sobie takie odłamki, których niezmiernie trudno się pozbyć, pozostawia po sobie pustkę w przestrzeni naszego umysłu. Jak Hazel i Augustus chcielibyśmy dotrzeć do finalnej kropki nad i tej historii, romantycznej, humorystycznej i poważnej. Green po raz drugi dał mi się poznać jako autor powieści inteligentnej i pięknej jednocześnie, łączącej w sobie ważką tematykę opisaną czarnym humorem i podszytą ironią, a jednocześnie namawiającą do zastanowienia się nad ukrytymi w niej pytaniami na temat przemijania. Z postaci bije optymizm, który zdaje się być najlepszym dostępnym dla nich lekarstwem. Nie uleczy on ich samych, nie zmieni rzeczywistości na bardziej przystępną, nie spełni marzeń, ale sprawi, że ich życie nabierze kolorów , a policzki wesołych rumieńców mimo czekających ich trudności. Gwiazd naszych wina to powieść doskonała pod względem formy literackiej, znakomita i wyrazista treściowo, z fantazyjnym i szokującym wątkiem powieściopisarza, stawiająca więcej znaków zapytania niż odpowiedzi. Dla lubiących emocjonalną wnikliwość i pisarski talent do opowiadania historii, których nie da się zapomnieć z dnia na dzień.