Norweskie kryminały są popularną lekturą, po które często sięgamy. Na szczęście norweska literatura oferuje nam jeszcze inne znakomite powieści. Mnie zainteresowała niepozorna książka Daga Solstada. Przeczytałam, że uznawany jest on za najlepszego, choć bardzo kontrowersyjnego norweskiego pisarza i jego książki są ważne i czytane w Norwegii. Może dlatego, że ta powieść przedstawia obraz społeczeństwa norweskiego. W swojej twórczości zainteresował się problematyką psychologiczną i egzystencjalną, koncentrując się wokół zagadnienia tożsamości i jej płynnych granic. Ciekawostką jest, że w początkach swojej twórczości inspirował się Gombrowiczem.
Profesor Andersen pracuje na Uniwersytecie w Oslo i wykłada tam literaturę. Cała jego kariera naukowa jest związana z tym Uniwersytetem. Swoją karierę naukową, ale też zainteresowania skupił wokół twórczości Ibsena. Profesor wybrał samotne życie i może dzięki temu jego życie może się toczyć ustalonym rytmem od wielu, wielu lat, bez wielkich zmian. Poznajemy go w Wigilię i pomimo tego, że jest ateistą, dokładnie odtwarza tradycję, jaka prawdopodobnie była w jego domu rodzinnym. Niestety tym razem jego spokój zostaje zburzony. Gdy po smacznej kolacji stoi przy oknie i obserwuje ulicę, popijając drinka, wydaje mu się, że staje się świadkiem morderstwa. W oknie domu po drugiej stronie ulicy widzi jak kobieta, która jest duszona przez nieznanego mu mężczyznę, a później zostają zasłonięte zasłony. Profesor w pierwszym odruchu sięga po telefon, żeby zadzwonić na policję. Jednak z jakiś powodów tego nie robi. Jako człowiek inteligentny stara się to sobie wytłumaczyć. Był świadkiem czegoś nieodwracalnego i nic tego nie zmieni, ale dlaczego właśnie on, Profesor Andersen miałby to zgłosić i doprowadzić do ujęcia sprawcy? Jednak nie potrafi o tym zdarzeniem zapomnieć i ma ono wpływ na całe jego życie. Na następny dzień idzie na obiad do przyjaciół z młodości i w pierwszym odruchu pragnie o tym pomówić. Jednak nie potrafi się do tego przyznać przed przyjaciółmi. Jednocześnie nie potrafi sobie wytłumaczyć własnego czynu i szuka usprawiedliwienia. Zadaje sobie pytanie: „Kim jestem?”. Roztrząsa swoje życie, a także swój stosunek do literatury. Szuka także usprawiedliwienia w literaturze. Przygląda się sobie i swoim znajomym, jak zmienili się od czasu młodości. Przygląda się też swoim studentom, czyli młodemu pokoleniu. Anderson, będąc ateistą, zwraca się nawet w stronę religii i Boga. Znajduje nawet usprawiedliwienie. To staje się jego obsesją. Śledzi domniemanego mordercę. Co się stanie, jak spotka tego człowieka?
Książka nie jest łatwa w odbiorze, wymaga koncentracji, gdyż jest to w zasadzie wewnętrzny monolog Profesora osadzony w trzeci osobowej narracji. Bardzo liczne dygresje nie ułatwiają lektury, ale interesująco przedstawia, jak zmienia się współczesne społeczeństwo. Jednak najciekawszy jest problem samego Profesora, który może dotknąć każdego z nas. W życiu czasem popełniamy błędy i czy nie szukamy wtedy usprawiedliwienia naszych czynów. Jaki to ma wpływ na nasze życie?