Na blogu od czasu do czasu pojawiają się także opinie o książeczkach dla tych najmłodszych czytelników, a jednym z najbardziej cenionych i popularnych pisarzy, których tu znajdujecie, jest Marek Marcinowski. Jest to Autor, którego książeczki dedykowane są dzieciom najmłodszym, ale myślę, że i starsze przedszkolaki cudownie się w nich odnajdują.
Jak zawsze pan Marek stworzył dziesięć króciutkich (pisanych wierszem) opowiastek zdradzających wiele ciekawostek i cennych informacji o przeróżnych zawodach, przy okazji niosących w sobie olbrzymie pokłady łatwo przyswajalnej wiedzy dla młodego czytelnika.
Napisana lekkim językiem rymowanka zdradza, czym zajmuje się archeolog, strażak, weterynarz, czy leśnik, podpowie kto pomorze gdy boli ciało, a także zdradzi, co porabia pisarka. Dzieci spotkają się również z piłkarzem i policjantką oraz będą mogły zerknąć na pracę hydraulika i fizjoterapeuty.
Choć książeczka ma tylko dwanaście stron, a rymowanki są naprawdę króciutkie, książka ta może stać się zalążkiem wielu fantastycznych zabaw, wystarczy poruszyć wyobraźnię. Jeśli nam się to nie uda, z pomocą, jak zawsze przychodzi sam autor, umieszczając na końcu historii garść pomysłów na wspólną zabawę. U nas świetnie sprawdziło się czytanie się na głos, a zabawne modulowanie głosu niosło w sobie wiele radości i śmiechu.
W książkach dla dzieci zwracam uwagę również na ilustracje i możliwość pracy nimi z chorym dzieckiem. Książeczka pod tym względem również się sprawdziła. Piękne, realistyczne i bajecznie kolorowe ilustracje przyciągają na dłuższy czas wzrok. Pani Lidia ma niezwykły talent i w każdej ilustrowanej przez nią książce jestem absolutnie zakochana.
Stonowane barwy nie męczą oczu. Gładkie strony pozwalaj lekko sunąć opuszkom palców po swej powierzchni, świetnie odbijają światło, rozpraszają je, dzięki czemu wzrok nie jest porażony nagłą plamą jasności. Rogi książki są zaokrąglone, co niweluje lub przynajmniej mocno ogranicza przypadkowy uraz, a kartonowe strony nie ulegają przypadkowemu zniszczeniu.
Może i jestem monotematyczna i ciągle piszę to samo, ale książki pana Marka za każdym razem mnie zachwycają i satysfakcjonują w stu procentach i w naszym przypadku naprawdę pomagają w codziennej rehabilitacji ręki i wzroku u syna. Dlatego polecam je zawsze i wszędzie, bo trafiają one do większości (jeśli nie wszystkich) dzieci. Zarówno tych zdrowych, jak i chorych.
Czy polecam?
Tak jak napisałam wyżej. Książki pana Marka znajdują u nas zawsze spore zastosowanie, a jeśli śledzicie profil autorski na znanej platformie, wiecie, że moje zdanie nie jest odosobnione, a sam Autor ma naprawdę wielu małych, ale bardzo szczęśliwych czytelników.