Jest Ci smutno?
Wszystko co złe, spotyka właśnie Ciebie?
Uważasz, że twoje życie legło w gruzach?
Czy właśnie usłyszałam ciche „tak..."? Jest tylko jeden sposób, aby to zmienić. Zapraszam na terapię książkową!
Jeśli na powyższe pytania odpowiedź była negatywna, nic nie szkodzi. Jestem pewna, że książka i tak wam się spodoba.
Lekarstwo: „Z deszczu pod rynnę”. ( Sto procent skuteczności! Nigdy, ale to nigdy nie zawodzi!)
Rezultaty: Stosy brudnych naczyń. Brak obiadu. Potępiające spojrzenie kota stojącego nad pustą miską. Niekontrolowane wybuchy śmiechu. Bliscy patrzący na ciebie, jak na wariata.
Poprawa humoru gwarantowana!
Gerri to 30letnia pisarka tanich romansów. Wiedzie na pozór szczęśliwe życie. Niestety ostatnio stwierdziła, że ma depresję, a jedyna rzecz, która pozwala jej cieszyć się życiem to praca. Pech chce, że i to zaczyna się walić – wizja bezrobocia jest coraz bardziej namacalna. Perspektywy Gerri na przyszłość nie są różowe. A skoro i tak ma depresję, to co jej zaszkodzi popełnić samobójstwo? W końcu zawaliła wszystko, co w jej życiu najważniejsza:
- miłość,
- pracę,
- i resztę.
Główna bohaterka uważa, że jej śmierć, nic nie zmieni w życiu jej rodziny i przyjaciół. Czuje się zaniedbana i niekochana. Ma wrażenie, że zawsze była traktowana gorzej, chociażby przez matkę, która wypomina jej katastrofę z balem w liceum i nie chce przyznać, że jej córka zarabia pisząc tanie romansidła.
Jak przystało na zodiakalną Pannę Gerri postanawia tak popełnić samobójstwo, aby jej rodzina nie natrudziła się zbytnio przy robieniu „porządków” po jej zejściu z tego świata.
„Wariant z podcięciem sobie tętnic nie wchodził w rachubę, bo nie mogłam znieść widoku krwi. Poza tym nie jest wcale tak łatwo znaleźć odpowiednią tętnicę.
Ale z tabletkami powinnam sobie poradzić bez najmniejszego problemu. Tak, połknięcie ich będzie przecież dziecinnie proste.”
Zdobywa leki nasenne ( które daje jej nic nieświadoma matka), cały tydzień zaprawia się w piciu alkoholu, pisze listy pożegnalne, kupuje sukienkę, idzie do fryzjera, a nawet wynajmuje pokój w hotelu…
Można powiedzieć… samobójstwo doskonałe…
I gdy nadchodzi godzina zero…
Cóż… nawet najdokładniejszy plan może nie wyjść, tak jakbyśmy się tego spodziewali…
Co zrobi Gerri, gdy jej samobójczy wieczór szlag trafi? A zegar już zaczął odliczać czas do dostarczenia przesyłek, w tym jej niefortunnych listów pożegnalnych?
Och tak! Gerri ma się czego bać…
Tym bardziej, że jej listy to prawdziwe bomby, które mogą nieźle namieszać w życiu jej najbliższych…
Książka jest przezabawna! Nie potrafiłam przestać się śmiać. Narracja pierwszoosobowa, sprawiła, że wszystkie przygody Gerri odbierałam bardziej osobiście. W książce nie brakowało zwrotów akcji, ciągle coś się działo, co sprawiło że czytało się ją błyskawicznie. Nie mogłam oderwać się od lektury. Ciągle sobie powtarzałam, jeszcze tylko następny rozdział i robię przerwę. Nic z tego, odłożyłam książkę dopiero, gdy zabrakło mi stron do czytania. To już koniec? – pomyślałam zawiedziona, gdy brakło mi kartek do przewracania – Dlaczego?:(
Książka porusza temat samobójstwa( co prawda niedoszłego), choć jest to komedia, luźno podchodząca do tego tematu, można zauważyć, że autorka nie tylko sprawia iż dobrze bawimy się przy tej książce.
Zwraca naszą uwagę na pytane: dlaczego ludzie zaczynają myśleć o samobójstwie? Uświadamia nam, że każdy człowiek jest inny – inne są również czynniki, które zaważą na tym, że nasze myśli o śmierci przemienią się w rzeczywistość. Uczy nas jeszcze jednej ważnej lekcji: Nie warto się poddawać, bo nigdy nie wiemy kiedy nasz los się odmieni.
Niech historia Gerri będzie dla nas taką inspiracją znalezienia szczęścia i nowej siebie między gruzami starego „ja”.
Zabawna, pełna ciepła książka. W sam raz na deszczowe dni, chwile smutku, a nawet wakacyjne godziny spędzane na kanapie. Potrafi rozpromienić każdego, nawet największego ponuraka.
Polecam!
Ocena: 6/6