Od dziecka powtarzano mi, że kłamstwo ma krótkie nogi i prędzej, czy później wyjdzie na jaw. Jeśli kiedykolwiek miałam złudzenia, że to tylko takie gadanie, po przeczytaniu książki Lauren Barnholdt rozwiały się one w ciągu sekundy.
Tak, kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw. Zwłaszcza w momencie, kiedy najmniej się tego spodziewamy i gdy jest już bardzo spętane przez inne drobniutkie kłamstewka.
A wtedy… cóż, wtedy nie jest zbyt kolorowo.
Kelsey i Isaaca na pierwszy rzut nie łączy nic szczególnego, z wyjątkiem wyrzucenia z wcześniejszych szkół. Ach tak, i oprócz rozpoczęcia wspólnej znajomości od niewielkich kłamstw. Tak, można by je uznać raczej za nikomu nie przynoszące krzywdy zniekształcanie faktów.
Do czasu.
"Wtedy zaczynam rozumieć jaka jest najważniejsza cecha prawdy. Czego by się nie zrobiło, zawsze wychodzi na jaw."
Isaac jest synem znanego polityka i po raz kolejny zostały wyrzucony ze szkoły, oficjalnie – nic takiego nie miało miejsca.
Kelsey, również została wykreślona z listy uczniów w swoim ukochanym Concordia Pep. Za co? Powiedzmy, że miała swój gorszy dzień i troszkę narozrabiała.
Los nieoczekiwanie styka ze sobą tę dwójkę w sekretariacie Concordia Public, gdzie oboje mają zamiar uczęszczać. Nie jest to miłe spotkanie, lecz w jakiś sposób sprawia, że wkrótce ta para zasiądzie do wspólnego projektu i zacznie poznawać się bliżej. Jednak żadne z nich nie jest gotowa zaufać drugiemu, a czyż nie ma lepszej rzeczy niż zacząć troszeczkę kłamać, powiedzmy tak dla bezpieczeństwa?
Wydaje się, że nie.
"Prawda jest taka, że nie przejąłbym się oszustwem aż tak bardzo, gdybym jej nie kochał. A kiedy się kogoś kocha, wymaga się prawdy. Tak to po prostu działa. Inaczej wszystko się psuje."
Siedząc z nosem w paranormalnych opowieściach, dla odskoczni z przyjemnością sięgnęłam po zwyczajną młodzieżówkę. Ot zastanawiający tytuł i pytanie, które na stałe wdarło się do moich myśli: A cóż to było za kłamstwo?
Na duży plus przemawia za tą pozycją przedstawienie przez autorkę fabuły.
Nie dostajemy wszystkiego na talerzu idąc prostą drogą do celu.
Lekturę zaczynamy od wydarzeń końcowych i poprzez retrospekcje obojga bohaterów zagłębiamy się we wspomnieniach, które mają nas doprowadzić do celu.
Abyśmy nie pogubili się w tych dwóch płaszczyznach, rozdziały są podzielone na „Wcześniej” i „Następstwa”. Dodatkowo narracja jest prowadzona zarówno przez Kelsey, jak i Isaaca.
Bohaterowie, nie są postaciami szczególnymi, wpisują się w dobrze nam znany wzorzec: ona przeciętna a on bogaty i zadzierający nosa.
Oprócz tej przeciętności, Kelsey( jak dla mnie) za bardzo jest nieufna, szufladkuje ludzi i szuka jak najgorszych cech w Isaacu. Czasami mogłaby chłopakowi odpuścić.
Isaac( na szczęście) nie jest tak nadęty, jakby mógł być patrząc na jego status, ale to pewnie ze względu na niezbyt wesołą relacje z ojcem. Zdecydowanie, to on łapał u mnie plusy i wydawał się dojrzalszy od Kelsey.
„Nie mogę powiedzieć ci prawdy” z pewnością spodoba się tym, którzy szukają niezobowiązującej, lekkiej lektury na te mroźne jesienne wieczory. Taka młodzieżówka, która jest z łatwością przyswajalna, zawiera w sobie romans i przypomina, że lepiej nie kłamać;)
* "Nie mogę powiedzieć ci prawdy" Lauren Barnholdt