Gdy mam dobre samopoczucie, wydaje mi się, że świat jest pięknym miejscem, które jest tylko coraz lepsze. Wiele osób zarzuca mi, że mówię z perspektywy szczęśliwego dziecka, które dostało wszystko, by wejść w dorosłość. Bez wątpienia tak jest, ale kiedy zagłębiam się w historię, to mnie przeraża to, co działo się jeszcze niedawno. Dlatego uważam, że robimy postępy, a przynajmniej na naszych terenach. W żaden sposób nie deprecjonuje tego, że na świecie i nawet wokół mnie dzieją się złe rzeczy, do których dojść nie powinno i powinniśmy coś z tym zrobić. Nadal jest tyle kwestii wymagających poprawy czy naprawy. O to powinniśmy walczyć i dążyć do przodu, by świat – tak jak się mówi frazesowo – był lepszym miejscem. Co uważacie na ten temat?
Oczywiście moje przemyślenia mają swoje źródło pochodzące z literatury. Tym razem dałam na warsztat współczesną literaturę japońską. Z klasyką wypadło dość rozczarowująco, więc stwierdziłam, że pewnie wbrew pozorom jest to analogiczne do Polski – niektóre klasyczne powieści są trudne w tej chwili do przeczytania i zrozumienia. Wyszłam z założenia, że być może właśnie ta japońska książka sprawi, że odnajdę coś dla siebie. Czy tak było?
Jedną z najistotniejszych kwestii w "Układ(a)ne" jest bez wątpienia koncepcja, całościowy pomysł. Chciałabym tutaj go bezpośrednio przedstawić, lecz jest dla mnie na tyle skomplikowany i niespotykany, że trzeba go doświadczyć samemu. Wyróżnia się unikatowością i dużą dozą kreatywności w przedstawianiu różnorodnych tematów. Nieoczywistość układu wymaga czasu, by zrozumieć powieść całościowo i spojrzeć na nią przez pryzmat ogółu. Tutaj też sam tytuł mam wrażenie, że dokłada charyzmy, ponieważ perfekcyjnie opisuje to, co czytelnik może odnaleźć w treści.
Sam styl autorki jest niesamowicie chaotyczny, choć ewidentnie jest to zaplanowany zabieg. W dużej mierze go doceniam i rozumiem, skąd wynika, lecz mocno ograniczyło mi to odbiór całości. Styl wyróżnia się niekonwencjonalnością i zapada w pamięć na długo. Jego wyjątkowość sprawiła, że każdą podobną pozycję literacką będę już porównywać do tej książki. Dzięki barwności, ale utrzymaniu też optymalności językowej pisarka obrazowo przedstawiła myśli, uczucia i obserwacje bohaterów, co w rezultacie było dla mnie wyjściem do przemyśleń.
"Układ(a)ne" składa się z rożnych części, które z czasem tworzą spójną narrację, choć by to zauważyć, jest potrzebna duża doza skupienia i zaangażowania w czytanie. Narracje, które najczęściej są pierwszoosobowe, niosą ze sobą wielowymiarową perspektywę na jedno wydarzenie, czy temat. Niemniej po przeczytaniu nadal czułam niedosyt i miała poczucie, że się pogubiłam, przez co nie umiałam się jednoznacznie określić po stronie poglądów swoich lub autorki.
Tematycznie książka jest po prostu potężnym kolosem, który przemyca całą gamę różnych problemów społecznych, różnych spojrzeń indywidualnych. To mechanizm ukazujący, jak różny może być świat i jak wiele piękna, ale i zła może w sobie tłamsić. Przede wszystkim jest wyczuwalny wydźwięk feminizmu, który doceniam najbardziej, ponieważ z wieloma treściami zgadzam się i są one logicznie i racjonalnie uargumentowane. Nie są to tylko frazesy, ale połączenia przyczynowo-skutkowe, gdzie wzięte są pod uwagę również emocje i uczucia. Można też odnaleźć parę słów z perspektywy męskiej.
"Układ(a)ne" okazało się dla mnie powieścią na swój sposób unikatową i niezmiernie wartościową. Różnorodność tematyczna pozwoliła mi odnaleźć swoje poglądy, pozwoliła mi przemyśleć niektóre aspekty życia, ale dała też możliwość pogubienia się w tym, co sama myślę. Dało to przeciwstawne odczucia, gdyż uznałam to za wartościowe doświadczenie, ale obudziły się też we mnie pokłady irytacji. Niemniej uważam, że warto zapoznać się z tą książką, choć też ostrzegam, że to nie jest pozycja literacka dla każdego.