Mam wielką słabość do powieści, których akcja rozgrywa się na Dolnym Śląsku. Wielką to mało powiedziane! Jeśli się okazuje, że bohaterzy powieści przemierzają drogami, szlakami, są w miejscach, które od wielu lat są w moim sercu, to już wiem, że lektura pochłonie mnie bez reszty. I tak było z Imieniem Pani. Misja, Krzysztofa Koziołka.
Autor książki jest zielonogórzaninem, obecnie mieszkającym w Nowej Soli (to już lubuskie), pisarz i dziennikarz, ale też wielbiciel górskich wędrówek. Te są na pewno inspiracjami do jego powieści. Kto zna twórczość pana Koziołka ten wie!
Zanim przejdę do powieści muszę napisać kilka ważnych słów i zadać pytanie. Jak powinien wyglądać dobry kryminał retro? Ja już wiem. Na pewno musi być osadzony w ciekawym miejscu, w pewnym okresie czasu, na pewno przed drugą wojną światową. Powinien posiadać opisy miejsc geograficznych, zabytków, a także tego wszystkiego, czego próżno szukać w danej okolicy. Właśnie takim miejscem jest Liebau i jej okolica. A mowa tu o granicznym mieście, znanym obecnie jako Lubawka. To tu autor książki osadził kolejne kryminalne przygody Gustava Dewarta, znanego z pierwszej części Imienia Pani, której akcja rozgrywała się w Krzeszowie (dawnym Grüssau). Dlaczego używam również niemieckich nazw? Koziołek używa ich w tekście, ponieważ akcja powieści to czasy, gdy te ziemi należały do Rzeszy Niemieckiej. Dopiero 9 lat później w 1945 roku, po zakończeniu działań wojennych, ludność niemiecką przesiedlono, a na to miejsce przybyli repatrianci z utraconych przez Polskę Kresów Wschodnich.
To tyle historii. Cofnijmy się zatem 85 lat wcześniej. W Lubawce, na Górze Wisielców zostają znalezione zwłoki Alfonsa Dermutha. Wisielec był znanym, miejscowym przedsiębiorcą, znanym w gronie miejscowych notabli. Co spowodowało, że targnął się na życie? Dlaczego człowiek i sporej fortunie zakończył swój los w ten żałosny sposób?
Na prośbę powiatowego szefa żandarmerii, Felixa Wasslebena, do Lebau przybywa wspomniany Dewart. Mimo że jest na urlopie, nie chce zawieść znajomego policjanta, przerywa odpoczynek i melduje się tuż przy wschodniej granicy Rzeszy Niemieckiej.
Już na początku powieści komisarz kryminalny czuje, że śmierć miejscowego przedsiębiorcy została upozorowana. Jednak nie ma na to żadnych dowodów. Zmaga się z mrocznymi zagadkami, ciągle gubi tropy, ale wydaje się, że z każdą chwilą, minutą, godziną czy dniem jest coraz bliżej rozwiązania zagadki. Na przeszkodzie w rozwiązaniu jej stają naziści, którzy trzy lata, za sprawą Adolfa Hitlera, doszli do władzy. Dewart zaś nie jest fanem wodza rodem z Austrii, którego ideologia budzi w nim przerażenie i obawy. Czy Gustaw Dewart przechytrzy wszystkich i rozwiąże tę trudną zagadkę?
Co jeszcze chciałbym Wam przekazać w związku z tym cyklem? Na pewno pokazać kilka miejsc, w których rozgrywa się akcja powieści. Niestety nie posiadam zdjęć z Lubawki (przyrzekam, że uzupełnię w sierpniu), ale spójrzcie na inne zdjęcia, w których przebywają bohaterowie powieści 85 lat temu.
A to tylko zaledwie część fotografii. Opisy tych miejsc, przede wszystkim zabytków, są bardzo dobrze scharakteryzowane przez autora. Zadbał on o szczegóły, ponieważ sam odwiedzał te miejsca przed napisaniem książki. Przemierzył wiele szlaków i dróg, przyglądał się zabytkom. Można powiedzieć, że byłby również świetnym przewodnikiem po tym terenie. Do tego niesamowita okładka powieści - mroczna i tajemnicza. Przód to rynek w Lubawce, a z tyłu możemy podziwiać Bazylikę Mniejszą w Krzeszowie.
A ja muszę na koniec przyznać, że już nie mogę doczekać się kolejnej części przygód Gustawa Dewarta! Zapraszam więc na wycieczkę, wycieczkę w lata 30. ubiegłego wieku. Może wybierzecie się z książką współcześnie?
Lipiec 1936 roku. Na Górze Wisielców w Liebau in Schlesien (Lubawce) zostają znalezione zwłoki Alfonsa Dermutha, miejscowego przedsiębiorcy należącego do śmietanki towarzyskiej. Szef powiatowej żanda...
Lipiec 1936 roku. Na Górze Wisielców w Liebau in Schlesien (Lubawce) zostają znalezione zwłoki Alfonsa Dermutha, miejscowego przedsiębiorcy należącego do śmietanki towarzyskiej. Szef powiatowej żanda...
"Nie ma takiego śledztwa, które nie wymagałoby pobrudzenia sobie rąk". Zbrodnie osadzone w przeszłości przyciągają nas nie tylko swoim kryminalnym wydźwiękiem, ale także klimatem czasów, w jak...
@WioletaSadowska
Pozostałe recenzje @biegajacy_biblio...
Lucek i jego pani
Często się zdarza, że starsze osoby, np.: babcie czy dziadkowie są sami na świecie i ich jedynym towarzyszem na dobre i na złe jest jakiś pupil. Może być to kotek, może ...
10 sierpnia 1960 roku w Gdańsku, w tamtejszym zakładzie karnym został stracony Tadeusz Rączka. Człowiek ten dokonał okrutnej zbrodni. Skazano go za zabójstwo Gabrieli i ...