Co tu się cholera porobiło? "Kantata" mnie wessała, wymemłała, potem wypluła i w emocjonalnej rozsypce pozostawiła. Pani Klaudio, tak się nie robi. Każdy ma jakieś swoje granice – a Pani doprowadziła mnie tą opowieścią na dno mojej rozpaczy – Pani wie o co chodzi, tak się nie robi.
Ale po kolei...
W tej historii poznajemy kilka osób. Tytułową "Kantatę"czyli *Kingę – młodą, zbuntowanym, pełną roku i bardzo bezpośrednią wokalistkę popularnej kapeli rockowej, a prywatnie młodszą siostrę Karoliny; *Karolinę – starszą siostrę Kantaty, która powraca do miejscowości, w której obie się wychowały. Odkupuje rodzinny dom, który po pewnym zdarzeniu z przeszłości opuściły wraz z matką wiele lat temu, by teraz zamieszkać w nim ponownie i wychowywać adoptowana córkę Maję; *Maję – adoptowaną przez Karolinę dziewczynkę pełną dziewczęcego uroku, ale także niepokoju, który przejawia nie do końca zrozumiałe przez innych zachowania; *Wiktora – ratownika medycznego, który pojawił się w życiu Kantaty przez splot dziwnych zdarzeń i towarzyszy jej w późniejszych etapach tej historii.
Wszyscy ci bohaterowie mają w tej opowieści swoje istotne miejsce, a Autorka każdą i każdego z nich "ubrała w odpowiednie buty" dając bardzo mocne i wyraziste cechy. Wszyscy bardzo mi to pasowali i dzięki nim tę opowieść chłonąłem, czułem całym sobą stając się jednym z nich.
Czytając "Kantatę" odpłynąłem. Koszmary, halucynacje, niewyjaśnione zjawiska stały się moimi. Siadając do czytania zerkałem czy na przykład za mną nie stoi regał z książkami, a udając się na kawę do kawiarni wybierałem taką, gdzie mogłem znaleźć stolik blisko wyjścia, bo tylko wtedy czułem się bezpiecznie.
Fabuła książki już od pierwszych zdań przyniosłem nie do opowiadanej historii. Czułem ten mrok, absolutna cisza ogarnęła mnie, a szare drobinki pyłu unoszące się w powietrzu osiadały na moim ciele pokrywając mnie ciężkim płaszczem lęku i przerażenia. Na moich plecach pojawiły się krople potu, bicie serca przyspieszyło, a oddech rwał się i palił w przełyku. Dla tej książki przepadłem, straciłam grunt pod nogami...
Ta opowieść wywołała we mnie emocjonalne tsunami, a w pewnym momencie doprowadziła do totalnego rozpadu. W książce pojawiło się pewne zdarzenie (nie mogę tu o nim pisać), które doprowadziło mnie do łez – czułem w tym momencie, że się zapadam, że "tkwię zamknięty w trzewiach Ziemi, oddzielony od nieba tonami piasku i skał". Był we mnie ogromny żal, bo nie tak miało być, bo nie było we mnie zgody na to, co się to wydarzyło (i Autorka o tym wie, bo od razu do niej o tym napisałem).
Klimat emocjonalnego napięcia wywołała we mnie również ta ciągle powtarzająca się niepewność – coś się wydarzyło w przeszłości, coś co było bolesnym doświadczeniem Kantaty, coś czego Autorka nie chciała zdradzić od razu i to mi się podobało. To zbudowało we mnie ciekawość, dzięki której ta opowieść jeszcze bardziej mnie wciągnęła.
"Kantata" jest jedną z tych książek, które zostaną ze mną na zawsze. Tak pani Klaudio. Gratuluję Autorce tak wspaniałego debiutu (2021) i cieszę się ogromnie, pomimo mojego emocjonalnego zniszczenia, że mogłem poznać tą historię.
A Ciebie zapraszam do sięgnięcia po tę opowieść. Wiem, jestem tego pewien, że to będzie dla Ciebie pełne emocji doświadczenie.
"Nie żałuję żadnej chwili. Ty też nie żałuj. Pamiętaj o nich. A potem unieść brodę i staw czoło światło. Bo on tam jest i ma wiele do zaoferowania. Walcz o swoje marzenia..."