Powiem szczerze, że od momentu mojego ostatniego spotkania z serią Czarny Mag minęło już trochę czasu, jednak wciąż wracałam myślami do Ryiah i pozostałych bohaterów serii. Nareszcie postanowiłam sięgnąć po tom trzeci ich przygód, a w następnej kolejności doprowadzić do skończenia całej serii. Czy Kandydatka zachwyciła mnie równie mocno co poprzednie tomy? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć poniżej.
Ryiah ma już dwadzieścia lat, a marzenia o zdobyciu legendarnej szaty maga wciąż zajmują jej myśli. Ogromnym zaszczytem oraz ukoronowaniem nauki w Akademii Magii jest wzięcie udziału w turnieju dla magów. Jednak przed dziewczyną trudne zadanie - będzie musiała wystąpić przeciwko pewnemu księciu, którego jeszcze nigdy nie udało jej się pokonać. Wkrótce zwycięzca zostaje wyłoniony i otrzymuje szaty Maga. Jednak nikt nie wie, że przed wszystkimi jeszcze trudniejsze zadanie - dookoła ojczyzny Ryiah zaczynają zbierać się wrogie siły, a w samym królestwie czyha niezwykle mroczna siła. Czy to dopiero początek kłopotów?
Kiedy zaczynałam lekturę tej książki, miałam duże obawy związane z tym, czy dam w ogóle radę wkroczyć na nowo w ten świat bez przypominania sobie poprzednich tomów. Przyznaję, pierwsze kilka stron ciut namieszało mi w głowie, ale po ich upływie z łatwością przypomniałam sobie opisywane wcześniej wydarzenia i bohaterów. Później lektura Kandydatki nie stanowiła dla mnie żadnego problemu.
Postać Ryiah zasługuje tutaj na uwagę. Zauważyłam, że bohaterka ta dojrzała i zaczęła postępować jak dorosła osoba, która dawno za sobą ma lata nastoletniego buntu i nie tylko. Tak, jak przy poprzednich tomach bardzo ją polubiłam, tak tutaj - zdążyłam się z nią zżyć i na tamten moment nie potrafiłam wyobrazić sobie momentu, gdy zakończę tę serię całkowicie. Uważam tę bohaterkę za bardzo dobrze wykreowaną i o takich właśnie postaciach chcę czytać w literaturze młodzieżowej fantastycznej.
Tak, jak wspominałam wyżej, potrzebowałam kilku stron na to, by na nowo wejść w ten świat i by po raz kolejny zakochać się w piórze autorki oraz wykreowanej przez nią historii. Zastanawiam się, jak mogłabym napisać tutaj coś więcej, nie spoilerując jednocześnie nic tym, którzy tę serię mają jeszcze przed sobą (a na przykład bardzo chcą poznać). Może napiszę w ten sposób - autorka skupia tutaj uwagę czytelnika w dużej mierze na pewnym wątku, który może nie wszystkim przypaść do gustu. Mnie jednak kupił i no co tu dużo mówić - jestem fanką.
Rachel E. Carter pisze w sposób bardzo lekki i przyjemny, więc i lektura tej książki taka właśnie jest. Choć niektóre pojęcia czy opisy mogą wzbudzać w nas zdziwienie i takie niezrozumienie, to nie jest to taki rodzaj fantastyki, przy której musimy mocno się skupiać. Ta seria zdecydowanie należy do tej części fantastyki, którą można czytać bez większego skupienia się, a i tak nas wciągnie. No i właśnie jest jedna z tych rzeczy, którą tak uwielbiam, jeśli chodzi o te książki.
Kandydatka zachwyciła mnie zdecydowanie bardziej niż Adeptka, choć i tak nie przebija ona pierwszego tomu serii. Ciekawi mnie teraz, w jaki sposób zakończy się cała ta historia – czy będę równie zaskoczona i zakochana w piórze autorki, czy też może poczuję się okrutnie rozczarowana? Tego dowiem się już niedługo.