O Kamiennych figurkach dowiedziałam się już jakiś czas temu. Książka promowana była jako “fenomen TikToka”, jednak ja nie natknęłam się na ten tytuł na tej platformie – prawdopodobnie dlatego, że algorytm nie zetknął nas ze sobą. Z ciekawością jednak przeczytałam opis i sprawił on, że zapragnęłam poznać ten thriller bliżej. Czy była to satysfakcjonująca lektura? O tym poniżej.
W wąwozach pokrytych gęstymi zaroślami ktoś odnajduje zwłoki młodych kobiet. Co ciekawe, przy każdym z ciał znajdują się kamienne figurki, które jasno wskazują, że jest to makabryczny podpis zabójcy. Figurki te jednak nie są zwyczajne, ponieważ są wzorowane na posążkach rdzennych plemion Papui-Nowej Gwinei. Do sprawy zostaje przydzielona agentka Christine Prusik, która jest antropologiem sądowym i dekadę wcześniej zajmowała się sprawą podobnych artefaktów podczas prac terenowych w Nowej Gwinei. Czy obie sprawy są tylko dziwnym zbiegiem okoliczności? Czy uda się odnaleźć sprawcę, zanim znów zaatakuje?
Pierwsze strony powieści były dla mnie dość interesujące, jednak przez pewien czas nie potrafiłam wciągnąć się w tę historię tak bardzo, jakbym tego chciała. Choć zajęło mi to dłuższą chwilę, to później było zdecydowanie lepiej, a ja zaczęłam angażować się w przedstawianą akcję na tyle, że drugą część książki pochłonęłam w jedno popołudnie. No tak, historia Christine i tajemniczych figurek okazała się naprawdę intrygująca.
Skoro już wspomniałam o właściwie głównej bohaterce, to wypadałoby wspomnieć o niej coś więcej. Uważam, że jest to postać dobrze i ciekawie przedstawiona, choć na początku zdarzyły się fragmenty, kiedy nie czułam w stosunku do niej żadnych głębszych uczuć — Christine była mi wówczas całkowicie obojętna. Z czasem oczywiście zaczęłam ją coraz bardziej lubić oraz dostrzegać w niej dobre strony, jak pewność siebie, nieustępliwość w dążeniu do celu oraz taka zwyczajna ciekawska natura, które bardzo przydały jej się podczas prowadzenia tej sprawy.
Lloyd Devereux Richards prowadził mnie przez wymyśloną przez siebie akcję niczym zagubione w lesie dziecko. Doceniam to, ponieważ w pewnym momencie naprawdę nie wiedziałam już sama, w co mogę wierzyć i kto tak naprawdę jest winnym. Miałam pewne podejrzenia, które okazały się wcale nie tak dalekie od prawdy, ale mimo tego uważam, że książka ta jest na swój sposób satysfakcjonująca.
Na plus zdecydowanie przemawia pióro autora, które choć przyjemne i całkiem proste w odbiorze sprawiło, że historię ostatecznie czytało mi się naprawdę dobrze i w pewnym momencie bardzo szybko. Tak naprawdę ostatnie strony pochłonęłam w tempie ekspresowym, co jest kolejną zaletą tej pozycji, a przynajmniej według mnie.
Oczywiście, że tak książka mogła być lepsza, a kolejne zwroty akcji mogły zostać bardziej przemyślane, a tym samym bardziej zaskakujące. Ja jednak czuję się zadowolona po przeczytaniu tej powieści i cieszę się, że miałam szansę ją poznać. Dodając do tego fakt, iż jest to debiut literacki – nie będę bardziej narzekać. Czy będzie to książka, którą będę wciskać każdemu? Myślę, że nie, ponieważ osoby czytające bardzo dużo thrillerów mogą czuć się rozczarowane tą pozycją, jednak tym, którzy z tym gatunkiem nie są za bardzo po drodze, a akurat chcieliby coś takiego poznać — ten tytuł może skraść serce.