Czy książkę można równocześnie kochać i nienawidzić, mieć do niej szacunek i równocześnie być zirytowaną, uznawać za świetną i słabą ? Jeśli tak, to „Moje życie jest moje” jest tego przykładem.
Co świadczy o wartości tej książki ? Z pewnością podjęcie trudnego, kontrowersyjnego tematu z dużą autentycznością przekazu. Autorowi udało się wejść do bardzo hermetycznego i zamkniętego kręgu ludzi o niestandardowych zachowaniach seksualnych. To naprawdę duży i niezwykły wyczyn. Na książkę składają się bardzo otwarte opisy specyficznych zachowań seksualnych, które dla dużej części Polaków mogą być uznane za zboczone, chore czy wynaturzone. Zdecydowanie bardziej dokument niż fabuła. Autor nie ocenia; wyłącznie relacjonuje przez co przekaz zyskuje na realizmie. Jest trochę mentorem, trochę przewodnikiem i tłumaczem.
Co jest dla mnie słabością tej książki ? W zasadzie tekst jest wyłącznie zestawem scen różnych zachowań seksualnych. Tak jak pisałam, opis jest beznamiętny, dziennikarsko-reportażowy. Wiwisekcja ludzkich zachowań ale bez pogłębionej analizy. To ciekawe podejście gdyby nie to, że ten niestety monotonny styl towarzyszy czytelnikowi od początku do końca książki. Nie ma tu falowania emocji, nastroju, które tak uwielbiam w pisarstwie. Nawet reportaż może mieć swoją dynamikę ! Tu jej nie znalazłam. Wszystko na jednym neutralnym poziomie emocji. Może to przyjęta z premedytacją taktyka autora, który schodzi na dalszy plan dając „grać” swoim bohaterom, którzy naprawdę istnieją. Duża część opisów przedstawiona jest ich stylem i ich językiem. Specyficznym ale nader ubogim i ograniczonym w słownictwie. To prowadzi do tego, że książka (w końcu o seksie!) po kilkudziesięciu stronach zaczyna nużyć a raczej nudzić ! Jest to bólu linearna. Za bardzo jednowymiarowa. Odczłowieczona. Co gorzej przewidywalna. Wiemy, że na kolejnych stronach pojawi się para lub więcej bohaterów, poznamy kolejny rodzaj odmienności seksualnej lub dewiacji jak stwierdzi pruderyjna większość ;) i jedziemy z detalami co kto robi. Obowiązkowym elementem jest rozbudowany opis narzędzi, gadżetów, ubiorów. Szybko osiągamy przesyt !
Książka podobno jest szczera i prawdziwa; opisuje wyłącznie rzeczywiste sytuacje. Mam tu pewne wątpliwości - nie co do prawdomówności autora ale raczej jego rozmówców. Wszystko jest za proste za łatwe i przynajmniej dla mnie - zbyt optymistyczne. Liczba orgazmów, imponujące rozmiary wiadomo czego, swoboda pozyskania partnerów. Choć muszę też przyznać, że relacje autora, któremu naturyści(!) bodaj trzykrotnie (w jednym miejscu) proponują seks brzmią mało wiarygodnie. A już opis wczasowicza robiącego siebie „dobrze” na plaży naturystów wygląda wręcz surrealistycznie. Wyjaśniam, że elementem dopingującym (tego pana) nie był Playboy czy coś w tym rodzaju ale damski miesięcznik Viva. Inny przykład: uprawiająca jogging dziewczyna pokazuje z własnej inicjatywy autorowi goły biust ? Może jest po prostu szczęściarzem ?
Mój jednak najpoważniejszy zarzut do książki to jej niesamowicie poważny a raczej ponury ton. Reportaż na przykład o życiu w więzieniu może być przygnębiający. O bezrobotnych - też. Ale o życiu erotycznym ? Wydawałoby się że seks (jaki on by nie był) jest radością, luzem, finezją czy spontanicznością. W książce nie znajdziecie żadnego żartu, anegdoty. Wszystko jest mechaniczne, mozolne, zorganizowane i wypracowane, pisane z zimną powagą naukowego obserwatora. Dialogi przytoczone czy wymyślone składają się najczęściej najwyżej z kilku wyrazów. Życie bohaterów jest dość ...nieskomplikowane (eufemizm). Czy tak faktycznie wygląda świat swingersów ? Mnie zdecydowanie ten obraz - na bazie przeczytanej książki - odstraszył. I można się zgubić po przeczytaniu: czy książka miała być socjologiczno - naukowym opisem pewnej grupy ludzi i ich zachowań czy po prostu ciekawym dokumentem ? Dodatkowo skomplikował to sam autor dając w bogatej bibliografii obok pozycji naukowych o seksie i życiu erotycznym, książki popularne i zupełnie rozrywkowe.
Książkę (paradoksalnie) bardzo polecam. Choćby po to, żeby się ze mną nie zgodzić ;)