O książce: 15-letni Will - sierota na zamku Redmont - od zawsze marzy, by stać się rycerzem. Niestety, jego marzenia są nie do zrealizowania. Niski, skromnej postury inteligentny chłopaczyna, który woli uciekać, skrywać się, chodzić po drzewach i atakować z ukrynia, nie jest odpowiednio przygotowany do roli zacnego rycerza. Nie to co Horace - wysoki, umięśniony i nieco przygłupawy równowieśnik oraz największa zmora Willa. Chłopak jednak nie traci nadziei i z niecierpliwością oczekuje na Dzień Wyboru organizowany przez barona Aralda na zamku Redmont, w którym każda sierota, która ukończyła 15 lat ma szansę zostać czeladnikiem jednego z Mistrzów Sztuk. Niestety - kiedy przyjaciele mają szansę pobierać nauki u tych mistrzów, u których chcieli, Will zrozumiał, że nie nadaje się do niczego i czeka do praca na polu. W tym momencie na scenę wkracza tajemniczy Halt i proponuje chłopakowi przystanie do zwiadowców - ludzi owianych legendą, którzy, jak wieść niesie, parają się czarną magią, potrafią stawać się niewidzialni. Chłopak uznaje, że gorzej już być nie może, więc przystaje na propozycję zwiadowcy. I w tym momencie zaczyna się zabawa :).
Pobieranie nauk, pierwsza jazda konno, pierwszy Zlot Korpusu Zwiadowców, walka z kalkarami, trudny wybór i mianownie na ucznia to tylko część wydarzeń, która spotyka młodego zwiadowcę w pierwszej części serii.
Zabawy przy czytaniu jest co niemiara. Po ironicznych tekstach Halta, Gilana i Starego Boba nie sposób się nie uśmiechnąć, jeśli nie wybuchnąć śmiechem. Poza tym akcja książki podzielona jest na dwóch bohaterów, więc możemy obserwować zarówno naukę Willa ze swoim mistrzem, jak i poczynania Horace'a, który gnębiony jest przez trójkę starszych "kolegów". Dzięki temu mamy szansę polubić mięśniaka nim zaprzyjaźni się z młodym zwiadowcą.
"Ruiny Gorlanu", jak i kontynuacje, zdecydowanie skierowane są ku młodzieży. Lekki język, nienurzące opisy, ciekawa fabuła, zwroty akcji i liczne niespodzianki sprawiają, że młodzi nie mogą oderwać się od książki, choć i dorośli bez problemu mogą zagłębić się w historię Willa i przyjaciół. Zagłębienie się w nieco podrasowany wizerunek średniowiecznej Anglii sprawia, że możemy zapomnieć o otaczającym nas świecie na kilka miły godzin, dając wytchnnienie zszarganym nerwom.
Po lekturze "Zwiadowców" w życiu kilku (a może jednak wielu) młodych czytelników powinno się co nieco zmienić. Zaczynamy rozumieć, że każdy jest do czegoś stworzony i każdy ma swój cel w życiu, a przy okazji poznajemy drugi koniec kija - to, że marzenia się spełniają nie oznacza, że po ich spełnieniu możemy odejść w spokoju, tylko, że czeka nas jeszcze cięższa praca, której finał może być lepszy od spełnienia marzeń.
"Ruiny Gorlanu" są swoistym wprowadzeniem, prologiem do całej serii. Takiej atmosfery, którą znajdujemy w pierwszej księdze cyklu, nie możemy znaleźć w żadnej kolejnej części (co oczywiście nie oznacza, że kolejne części są gorsze). Kiedy sięgniemy po nią raz, nie oderwiemy się od niej, póki nie przeczytamy ponownie całej historii. A kiedy się ją skończy pragnie się sięgnąć po kolejną.