Błotne Stawy,
28.02.372r. Nowego Czasu
Kochana babciu Jagodo!
Nie uwierzysz w czego ostatnio weszłam w posiadanie! Stary dziennik oprawiony w czarną skórę o wdzięcznym tytule „Zemsta czarownicy”. Tak, tak, babciu! W swoich rękach trzymam jeden z dzienników naszego kochanego stracharza Thomasa J. Warda! Wiesz co to znaczy, prawda babciu? Wiesz, że to już tylko kwesta czasu, aż uda nam się go dorwać.
Pierwszy z dzienników mieści w sobie wszystkie wspomnienia związane z naszą drogą Mateczką Malkin. „Zemsta czarownicy” zaczyna się jednak miesiąc wcześniej, kiedy to do domu państwa Ward przybywa Stracharz. Tom jest w końcu siódmym synem, a tylko jeden, pierworodny, może odziedziczyć farmę. Korzystając z okazji, że i jego ojciec był siódmym synem, rodzice postanawiając wysłać go na termin do Stracharza. Kiedy chłopak pomyślnie przechodzi próbę w Horshaw – w Zaułku Wodnym numer 13 – udaje się do domku nieopodal Chipenden, by pobierać nauki od starego Gregory’ego. No wiesz, babciu – botanika, unieszkodliwianie widm i boginów, zwalczanie wiedźm, łacina… I wszystko byłoby dobrze (dla kogo dobrze, dla tego dobrze), gdyby na horyzoncie nie pojawiła się ta mała wredna Alice. Ech, babciu – jakże łatwiej by mi było gdybyś mi jednak powiedziała czy ona jest w końcu dobra czy zła…
Wiesz, babciu… Zawsze kiedy w twoim domu poruszaliśmy temat stracharzy, byłam zaskoczona tym, z jakim szacunkiem o nich mówicie z mamą. Przecież stracharze do mordercy, łowcy czarownic. Przesiadowcy naszej rodziny. Powinniśmy ich przeklinać, rzucać na nich zaklęcia i wykorzystywać do własnych celów – tak zawsze myślałam (przez co nigdy nie mogłam się włączyć do waszej rozmowy, choć nie powinnyście mieć do mnie o to pretensji – nigdy nie miałyście nic przeciwko, gdy spluwałam im pod nogi!). Kiedy jednak przeczytałam pierwszy dziennik, zrozumiałam, że wiedza jaką posiadają oraz siła i odwaga, z którą walczą, jest niesamowita i godna pozazdroszczenia. Niewielu ludzi jest zdolnych mieć cierpliwość do wykopania i przygotowania idealnego dołu dla bogina czy wiedźmy. Niewielu ludzi jest w stanie odróżnić snu od jawy w obliczu niebezpieczeństwa… Niewielu jest w stanie postawić się nam – wiedźmom. Teraz już wiem, o co wam chodziło – nie podobało wam się to, co z nami robił, tak jak i mi, jednak doceniałyście ich umiejętności.
Ostatnimi czasy wiele podróżuję po kraju mojego ojca. Właśnie tam, w jednym z miasteczek spotkałam przesympatycznego pana Joe’ego, dzięki któremu mogłam przeczytać zapiski Toma. Okazało się, że i on w pewien sposób poluje na Warda. Może nie tak jak ja, ale grunt, że miał to czego potrzebowałam. Z chęcią oddał mi dziennik, mówiąc, że jemu i tak lepiej czytałoby się w innym języku. Nie wyglądał na takiego, któremu zależałoby na niepowodzeniu mojej misji (tym bardziej, że nie wyjaśniłam mu na czym polega), więc z wdzięcznością przyjęłam książkę. Wciąż po głowie chodzą mi jego ostatnie słowa: „Nie czytaj po zmroku!”. I wiesz co, babciu? Powinnam go posłuchać. Choć Tom miał ledwie 13 lat, gdy spisał „Zemstę czarownicy”, potrafił tak fenomenalnie i przerażająco opisać swoją walkę z Mateczką Malkin, że w połączeniu z moją wyobraźnią, zafundował mi taki horror, że nocą nie mogłam zasnąć.
Pamiętasz, babciu, Nadię? Tę dziewczynę, która nie odstępuje mnie na krok? Kiedy wróciłam z Wyspy, Nadia od razu się na mnie rzuciła, mówiąc, że tęskniła, bo beze mnie jej się tak strasznie nudziła. Miło było słyszeć, że ktoś za mną tęsknił, ale dobrze wiesz, jaka ona jest. Nie wiem co mnie podkusiło, ale postanowiłam jej pożyczyć „Zemstę czarownicy”, by mieć kilka dni względnego spokoju. Żebyś ty widziała jej minę! Już przy samym widoku książki uznała mnie za boga, ale nawet sobie nie wyobrażasz jak się zachowywała, gdy oddawała mi dziennik następnego dnia! Zapamiętałam fragment monologu:
„Jenny! Nie wiem skąd wytrzasnęłaś tę książkę, ale koniecznie musisz załatwić kolejne! To było takie cudowne! Ci ludzie! Ci bogini! Te wiedźmy! Oni byli tacy niezwykli! Ich przygody były cudowne! Te tereny, na których żyją są takie niezwykłe! A sposób pisania tego chłopca – cudo! Nie jest zarozumiała jak większość – myślą, że potrafią pisać, to są nie wiadomo kim. A te potwory? Ach! Przez całą noc nie mogłam zmrużyć oka! Och, Jenny! Tak bardzo chciałabym ich spotkać!”
Ech, żeby tylko ona wiedziała, że stracharze to nasi wrogowie! Z pewnością wcale by ta książka tak nie podobała.
Joe mi obiecał, że gdy następnym razem się spotkamy (a spotkamy się na pewno!), odda mi kolejny dziennik, który uda mu się znaleźć. Myślę, że następny list do ciebie napiszę dopiero po tym spotkaniu. W końcu muszę skupić się na swojej misji – może i Tom jest siódmym synem siódmego syna, ale ja jestem pierwszą córką pierwszej córki, o której mowa była w Proroctwie! I nie spocznę, póki się z nim nie rozliczę!
Pozdrawiam i całuję,
twoja Jennifer
PS
Nie, babciu. Bardzo lubię swoje imię i nie zamierzam go zmieniać. I nie interesuje mnie fakt, że słowiańskiej wiedźmie nie wypada mieć wnuczki o angielskim imieniu. Pretensje proszę kierować albo do mamy, albo do samej siebie – trzeba było się uprzeć przy tej twojej Oldze! J.
PPS
Pamiętasz babciu tę „wizję” jakiej doznała moja kuzynka Maria - pytia od siedmiu boleści? Tę, w której objawił jej się świat po dwóch wojnach, które ogarnęły każdy zakątek Ziemi? Tę, w której bez problemów można było rozmawiać z osobami, których się w życiu nie widziało i to w dodatku na odległość? Tę, w której ludzie zamiast na koniach, podróżują metalowymi wozami o czterech kołach, w których płyną czarne wody? Ten przerażający świat mi się śnił. W śnie tym pan Joe, o którym wspominałam, sprawił, że większość ludzi mogła przeczytać dzienniki Toma, a ja byłam jedną z tych osób. I wiesz co, babciu? Te dzienniki tak strasznie strasznie mi się podobały! I zachwyty Nadii wydawały się niczym przy moich. J.