Czy książka może być dobra pomimo pewnych braków i niedociągnięć?
Mam ogromną trudność z oceną drugiego tomu przygód Raven i Brayshawów. Z jednej strony dostrzegam niektóre niedociągnięcia i mało wiarygodne elementy fabuły, z drugiej – historia jest tak wciągająca, że nie sposób się od niej oderwać.
Myślę nawet, że ta dobra strona nieco przeważa, co pozwala przymknąć oko na niedoskonałości.
Kłopoty w Brayshaw High” to drugi tom serii, który kontynuuje przygody Raven i Brayshawów. W tej części bohaterowie zmierzą się z nowymi zagrożeniami, które mogą zrujnować ich życie i relacje. A także z tajemnicami, które wychodzą na jaw po latach.
Po okolicy krąży plotka, że wyciekło pewne nagranie, które może mocno pokrzyżować szyki Brayshawów. Raven chcąc chronić swoich nowych przyjaciół, brata się z wrogiem. Chłopcy są mocno zdezorientowani, ale nie są w stanie w pełni uwierzyć w zdradę dziewczyny. Raven wpada w kolejne kłopoty, które na szczęście z czasem jest w stanie pokonać.
Jakby tego było mało, po blisko jedenastu latach, z wiezienia wychodzi ojciec chłopaków, a wraz z nim na światło dzienne wychodzą nowe tajemnice.
Jak bardzo pojawienie się mężczyzny skomplikuje życie ferajny?
W „Kłopotach w Brayshaw High” utrzymane jest tempo, które autorka narzuciła w pierwszej części. Dzieje się naprawdę dużo. Kłopoty gonią kłopoty, a młodzi ludzie muszą radzić sobie z ich rozwiązywaniem. Plot twisty mocno zmieniają fabułę, co dodaje jej tylko smaku.
Autorka ma naprawdę łatwość pisania, co sprawia, że nie da się oderwać od książki. Postaci zarówno pierwszoplanowe, jak i drugoplanowe są wyraziste i prawdziwe. Przyjaźń między chłopakami i Raven wydaje się autentyczna, co sprawia, że czytelnik z jeszcze większym zainteresowaniem śledzi ich losy.
Wspominałam o kilku niedoskonałościach, które na szczęście nie zaburzały mi odbioru. Dotyczą one przede wszystkim kilku językowych dziwactw autorki. Meagan natrętnie używa zwrotu „zwilżył/a wargi” w odniesieniu do wszystkich postaci, co niestety jest dość irytujące, a pojawiało się dość często podczas dialogów prowadzonych między bohaterami.
Ponadto ciarki żenady przebiegały przez mój kręgosłup za każdym razem, kiedy Raven nazywała Maddoca „wielkoludem”, a niestety robiła to notorycznie.
Nie są to jednak elementy, które znacząco wpłynęłyby na negatywny odbiór książki. Byłam w stanie przymknąć na nie oko.
Historia w dalszym ciągu dotyczy dość toksycznych relacji między młodymi ludźmi, aczkolwiek nie uważam tego za niedoskonałość, ponieważ takie relacje również istnieją, a pokazywanie różnorodności jest czymś istotnym. To od czytelnika zależy, czy w odpowiedni sposób zinterpretuje zachowania bohaterów.
Dość nieprawdopodobne wydaje się jednak to, że osoby w tak młodym wieku mogą mieć tak dużą władzę w mieście, niezależnie od tego, z jakiego rodu się wywodzą. Wszelkie potknięcia i przewinienia, których się dopuszczają, zamiatane są pod dywan, a ich władza rośnie. Zapewne można podciągnąć to nieco pod sposób funkcjonowania mafii, co mogłoby mieć więcej sensu. Nie podważałam jednak tego wątku, dzięki czemu zapewne czytało mi się dużo lepiej.
Na szczęście w tym tomie znacznie mniej mamy scen zbliżeń z udziałem bohaterów. Problematykę tego tematu poruszałam przy okazji recenzji pierwszego tomu.
Przede mną jeszcze trzecia, ostatnia część serii, która niestety nie została jeszcze przetłumaczona na język polski. Jako że „Kłopoty...” zostały wydane w 2022 roku, nie zanosi się na to, abym szybko mogła spodziewać się polskiego wydania. Myślę, że moja niecierpliwość sprawi, że znajdę gdzieś wersję angielską. Trzymajcie Kciuki!