Motto powieści "Matka noc" brzmi: "Jesteśmy tym, kogo udajemy, i dlatego musimy bardzo uważać, kogo udajemy".[1] Niech każdy z nas zastanowi się w spokoju, ile w jego zachowaniu jest szczerości, a ile pozy. Czy wasz plan na siebie jest korzystny? Co na tym zyskujecie, a co tracicie? Howard W. Campbell jr., bohater powieści, okazał się zarówno niezłym pisarzem, jak i aktorem. Do tego stopnia, że świat nie potrafi się zdecydować, czy to zdrajca, czy bohater wojenny.
Fabuła
Howard W. Campbell jr. siedzi w izraelskim więzieniu. Ma stanąć przed sądem jako zbrodniarz wojenny. Oczekując na rozprawę spisuje swoje wspomnienia i przemyślenia. W czasie wojny został zwerbowany przez amerykański wywiad. W nazistowskich Niemczech był podziwiany za swoje propagandowe mowy, pełne jadu i nienawiści wobec Żydów. W jego audycjach tak naprawdę były ukryte informacje. Okazał się tak dobrym agentem, że sami Amerykanie nie byli pewni, czy pracował dla nich, czy dla wroga.
Czy jest to powieść o wojnie? I tak, i nie.
Kurt Vonnegut brał czynny udział w II wojnie światowej. Jego teksty przekazują jego poglądy i spostrzeżenia. I tak jest tutaj. Przenosimy się do nazistowskich Niemiec, gdzie możemy zerknąć na machnę propagandy. Patrzymy też na życie po wojnie. Na życie ludzi, którzy byli w nią zaangażowani i teraz są rozliczani ze swoich czynów. Wzbudzają oni skrajne emocje w społeczeństwach i na arenie międzynarodowej. Trwają dyskusje, czy Howard W. Campbell jr. to zbrodniarz czy bohater, artysta czy pisarz na zamówienie. Możemy też spojrzeć w duszę człowieka, który musi odnaleźć się w powojennej rzeczywistości. Kiedyś był kimś. Obracał się w najwyższych sferach i był przez nie chwalony i podziwiany. Teraz musi ukrywać swoją tożsamość. Musi chronić się przed szykaną i przemocą.
Patrząc na powieściową biografię Campbella, zastanawiam się nad ludźmi, którzy systematycznie dążą do autodestrukcji. Kiedy czytamy wspomnienia bohatera, widzimy, że los nie raz, nie dwa wyciągnął do niego rękę. Jakie piętno odcisnęły na nim doświadczenia z okresu II wojny światowej, że świadomie pcha się w ręce śmierci?
W książce najbardziej urzekł mnie epizod miłosny. Epizod bardzo normalny - pan poznaje panią i zakłada z nią rodzinę – ale niezwykle romantyczny. A to za sprawą koncepcji dwuosobowego państwa. Określenie to Howard W. Campbell jr. zastosował w jednej ze swoich sztuk. Oznacza ono: kochać tak, że nikt więcej nie jest potrzebny do szczęścia. Taką miłością darzyli się z żoną. Żyli dla siebie i mieli dużo wyrozumiałości dla swoich decyzji. Druga połówka pozwalała im utrzymać się na powierzchni w ciężkich czasach wojennych. Mam wrażanie, że kiedy piszę o ich uczuciu, to moje słowa trącą banalnością, ale koncepcja dwuosobowego państwa ma w sobie coś bardziej romantycznego, niż niejeden romans.
Motto
We wstępie wspomniałam o haśle, które przyświeca powieści: "Jesteśmy tym, kogo udajemy, i dlatego musimy bardzo uważać, kogo udajemy". Myślę, że specjalnie nie trzeba go wyjaśniać. Wokół niego i wokół pytania, kim właściwie jest Howard W. Campell jr., kręci się cała fabuła.
Osobiście uważam, że to, jak my się kreujemy, to tylko jedna strona medalu. Drugą jest to, przez jaki pryzmat patrzymy na innych ludzi. Bardzo mocno uderzyła mnie końcówka książki, gdzie osoby, które nie mogą przybyć na rozprawę, przysyłają swoje pisemne zeznania. Obronę lub atak na bohatera opierają nie na tym, kim był, ale na tym, jak oni go postrzegali.
Styl, konstrukcja, narracja.
W tej powieści autor zastosował narrację pierwszoosobową. Bohater spisując dziennik/ książkę opowiada nam swoją historię.
Wspomnienia Campbella przedstawione są mniej więcej chronologicznie. Mniej więcej, bo czasami jakaś myśl poniesie bohatera i żeby ją rozwinąć, skacze po linii czasu.
"Matka noc" napisana jest w sposób, z którego Kurt Vonnegut jest znany. Z pozoru język wydaje się prosty, ale w tekście jest wiele aluzji i niedomówień. Autor nie boi się używać groteski i przerysowań.
Chyba najjaskrawszym przykładem będzie dr Lionel Jones, doktor stomatologii, doktor teologii, fanatyczny antysemita, który zebrał wokół siebie małą grupkę wyznawców. Napisał kilkanaście prac o budowie szczęki żydowskiej i nieżydowskiej, w których udowadnia, kto ze znanych ludzi jest bądź nie jest Żydem (o dziwo, Jezus ma wybitnie nieżydowskie uzębienie).
Podsumowanie
Prozę Kurta Vonneguta uwielbiam, ale jestem raczej fanką jego powieści z nurtu sci-fi, niż tych politycznych. Nie dziwi mnie jednak, że skoro brał czynny udział w II wojnie światowej, ma ona odzwierciedlenie w jego pisarstwie.
"Matka noc" to propozycja, która zadowoli fanów autora. Napisana jest charakterystycznym dla niego stylem ocierającym się o groteskę. Mimo odważnych sądów i absurdalności pewnych sytuacji udało mu się zachować szacunek należny ofiarom wojny. Jest to kawał dobrej i mądrej prozy.
[1] Kurt Vonnegut, "Matka noc", tłum. Lech Jęczmyk, wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2019, s. 5.