„Czarnoksiężnik z Krainy Oz” jest klasykiem literatury fantasy i powieści dziecięcej. Piękna historia o poszukiwaniu rozumu, serca i odwagi. W książce Jonathana Green Dorotka po raz kolejny trafia do Krainy Oz. Nic już tam nie jest takie jak dawniej. Czyżby Zła Czarownica wróciła? Nie pozostaje nic innego jak zebrać do kupy dawnych przyjaciół i poradzić się Czarnoksiężnika, tylko że w Szmaragdowym Grodzie również wszystko się zmieniło.
Ocalić Krainę Oz może tylko czytelnik, wcielając się w jedną z postaci. Może być to: główna bohaterka Dorotka, Strach na Wróble już z rozumem, wyposażony w różnorodną broń i prawdziwe uczucia Blaszany Drwal, Odważny Lew. Co ciekawe także sam Czarnoksiężnik z Krainy Oz i Zła Czarownica z Zachodu.
Do czynienia mamy z bardzo rozbudowaną grą książkową. Czytelnik wybiera swoją postać, następnie podejmuje za nią decyzje, którą ścieżką podążyć, by dotrzeć do satysfakcjonującego zakończenia. Po drodze spotyka wielu przeciwników, aby z nimi walczyć potrzebne mu będą kości do gry albo talia kart. Oprócz tego rozwiąże różne logiczne zagadki, zbierze odpowiedni ekwipunek i wykorzysta specjalne zdolności.
Wcześniej grałam w „Koszmar Alicji w Krainie Czarów” tego samego autora. Pozwolę sobie tutaj na małe porównania. Podobnie jak tam, mamy dalszy ciąg powieści dla dzieci tylko w mrocznych klimatach. Tym razem jednak autor pokusił się na tematykę sci-fi pochodzącą lekko pod postapo. Mamy różne przekształcone technologicznie potwory, sztuczną inteligencję i świat zmierzający ku zagładzie. Przez cały czas jednak będziemy napotykali całą masę smaczków i bezpośrednich nawiązań do oryginalnej historii „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”.
Tak samo jak w Alicji jedyna rzecz, która mi się nie podobała to zbyt sztywny język autora. O ile pomysł również jest świetny i są ciekawe motywy zakończenia, tak ciężko się wczuć w klimat. Opisy są zbyt proste, mało emocjonalne, choć historia w pewnych momentach powinna chwytać za serce.
Wszystko znów ratuje oprawa wizualna, świetne rysunki pokazują znacznie bardziej mrok powieści. Sama ona jednak przypomina znacznie bardziej podręcznik do gry i w tym jest świetna. Mamy tutaj więcej możliwości niż w Alicji, gdyż można wcielić się w większą ilość postaci.
Mechanika poza tym jest bardzo podobna. Dostajemy specjalnie przygotowane Karty Przygody, na których będziemy notować wszystkie statystyki i wykorzystane zdolności oraz Karty Spotkań przydatne w czasie rozgrywki. Można je znaleźć do wydruku na stronie wydawnictwa i z tyłu książki.
Tę grę również można przechodzić, pomijając elementy walki i po prostu wybierając poszczególne paragrafy. Traci się wtedy znaczną część zabawy, ale i tak można przegrać, wkraczając na złą ścieżkę. Sporą rolę odgrywają także kody pojawiające się w czasie podróży. To które z nich będziemy mieli zanotowane, ma duży wpływ na dalszą część rozgrywki.
Wiele wątków łączy się u różnych postaci, dlatego niezależnie od tego kogo wybierzemy, przeżyjemy podobne przygody, ale nie wszystkie. Każdą postać ma swój oryginalny początek i zakończenie, kilka własnych przygód oraz oczywiście umiejętności, które wpływają na rozgrywkę. Zaskoczyło mnie, w jaki sposób autor połączył wątki szczególnie przy dwóch ostatnich postaciach, które wydałoby się, będą zupełnie osobnymi historiami.
Przy grze na pewno nie można się nudzić, to książka, do której będziemy wracali wiele razy i za każdym razem otrzymamy nieco inną historię.