Nie wiem czy się ze mną zgodzicie ale książki są różne, tak jak nasze odczucia po nich. Dzielą się na takie, które się przeczyta i zapomni. Jak ślady na piasku. Są przez chwilę ale przychodzi przypływ i je zmywa. Nie zastanawiamy się nad nimi bo i po co.
Są takie, które się przeczyta i będzie polecać dalej, bo jednak coś w nich nas poruszyło i warto żeby inni też je poznali. A są takie książki, które od razu zapadają nam w pamięci, w sercu, w duszy. Które otulają nas sobą a w sercu moszczą sobie wygodne miejsce by na dłużej, albo na zawsze zostać z nami.
"A ty będziesz dumna" jest właśnie taką książką.
Autorka oddaje w nasze ręce trzy historie, które jak warkocz splatają się w jedną. Kuba, Iga i Kamila. Łączy ich wspólna fotografia, która stoi w sypialni mamy Kuby. Jest tam od zawsze, wrosła w otoczenie i chłopak nie zwraca na nią uwagi. Wszystko zmienia się, kiedy mama Kuby umiera. Dopiero wtedy zdaje on sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie wie kim jest dziecko w ramionach jego mamy?
"Nie pozostawało mi więc nic innego, jak godzić się na to wszystko, przyjmować te uczucia i akceptować. Nie, nie zgadzać się na nie, ale akceptować. Dopuszczać do siebie myśl, że to nic złego. Że to normalne, że cały czas czułem żal, wściekłość, że nadal tęskniłem. I tęsknić będę zawsze. Bo to wszystko było normalne. A ból, który pozostawiła po sobie, odchodząc, stał się nierozerwalną częścią mojego serca."
Przyznam, że podczas lektury łzy płynęły strumieniem po policzku. Tak strasznie współczułam Kubie jego straty. Razem z nim trwałam w żałobie, razem z nim starałam się zrozumieć co się stało i przede wszystkim dlaczego. Dlaczego to my musimy kogoś żegnać. Razem z nim starałam się ułożyć sobie na nowo życie bez niej. Tej, która miała być zawsze przy nas. Tej, która miała dobrą radę i lekarstwo na wszystko, na bolącą duszę czy na zdarte kolano. A jeśli nawet nie było takiego leku to jej buziak naprawiał wszystko. Razem z Kubą starałam się zrozumieć, że już nigdy nie usiądziemy razem z kubkiem ciepłej herbaty w ręku i nie opowiemy sobie co się u nas wydarzyło.
Ale też cierpiałam razem z Kamilą. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego rodzeństwo jest kochane bardziej niż ja. Dlaczego mama ma zawsze dla nich czas, ciepłe słowo, uwagę. Dlaczego to ich otula ramionami a ja jestem jak widz w teatrze. Patrzę na to wszystko i mogę tylko reagować, najczęściej smutkiem. Jak długo można być jak psiak łaszący się do właściciela? Jak długo można zabiegać o uwagę tej, która powinna nas kochać? Jet przecież mamą a każda mama kocha swoje dziecko. Przynajmniej powinna.
Razem z Igą cieszyłam się jej radością z bycia mamą. Jej uważne macierzyństwo otulało mnie jak kokon. I chciałam więcej i więcej. I byłam tak bardzo oczekiwana i kochana i chciana. I nigdzie nie było mi tak dobrze jak w jej ramionach. Ale też zdawałam sobie sprawę z tego, że może sama miłość nie wystarczy i nawet jak się bardzo kocha to i tak jest to za mało.
Chyba nie ma na świecie osoby, która nie musiała się z kimś pożegnać. Tak na dobre, ostatecznie. Zdajemy sobie sprawę z tego, że śmierć jest nieuchronna a mimo to ciężko nam jest ją oswoić. Jak powiedzieć ukochanej osobie "żegnaj". Przecież to jak pożegnać się z cząstką siebie. Tak trudno jest powiedzieć wtedy "była", tak strasznie boli fakt, że odeszła i już nigdy jej nie zobaczymy. Bo gdyby miłość mogła uleczać...
Monika Sygo pokazuje, że żałoba nie jest wciśnięta w jakieś ramy czasowe. Że to długotrwały proces, którego nie da się przyspieszyć ponieważ w tym czasie musimy na nowo poukładać swój świat. Musimy przepracować swoje emocje. A tych w powieści "A ty będziesz dumna" nie brakuje. Dzięki Kubie widzimy, że nie sposób zamknąć się na życie. Nie uda się nam schować przed światem tylko dlatego, że ukochana osoba odeszła. Życie trwa dalej. I każde wspomnienie, które sprawiało nam ból po jakimś czasie zacznie wywoływać uśmiech. Nie od razu ale z czasem.
Kiedy myślałam o stracie, w mojej głowie i sercu zawsze miałam jedną powieść. "A ty będziesz dumna" będzie drugą.