Autor: Joanna Denko
Premiera: 21.03.2022r.
Łzy, strach, ból, smutek, rozpacz, nadzieja. Łzy po przeczytaniu dedykacji. Strach o Dianę. Ból, który rozrywał moje serce, kiedy niektóre wspomnienia zalały moją głowę. Smutek, bo wiedziałam, że już nic nie da się zrobić. Rozpacz, ponieważ człowiek nie powinien tak się męczyć. Nadzieja na lepsze jutro.
Wszystkie te emocje wywołała we mnie ta historia. Historia o Róży, która chce pomóc Dianie, która choruje na IPF, a mianowicie śródmiąższowe włóknienie płuc. Choroba objawia się problemami z oddychaniem, a na końcu wręcz duszeniem się, walką o własny oddech. Dzięki Róży kobieta czuje się spokojniejsza. Zresztą nie tylko ona, ale i jej mąż Amadeusz, który od zawsze ma szczególne miejsce w sercu naszej głównej bohaterki.
Niewiele książek jest wstanie sprawić, że ból rozrywa moje serce na milion kawałków, a potem je składa. Mogłabym policzyć je na palcach jednej ręki. Teraz do tego grona dochodzi jeszcze historia Róży, Diany i Amadeusza. Historia, która rozwaliła mnie emocjonalnie, która stała się w jakimś stopniu bliska mojemu sercu.
Mimo tematyki książki śmiało mogę powiedzieć, że autorka zaserwowała mi coś innego. Coś nowego. Coś co moim zdaniem powinno pojawić się w każdym domu. Nie ważne czy ktoś lubi takie tematy czy nie, powinien to przeczytać. Powinien, ponieważ książka obrazuje nam, że jeśli kochamy to całym sobą. Jeśli kochamy to liczy się dla nas szczęście tej drugiej osoby. Jeśli kochamy to poświęcimy nasze szczęście względem partnera, partnerki.
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie co czuła Joanna pisząc tę historię. Nie ważne jak bardzo bym się starała po prostu nie mogę. IPF to choroba wyniszczająca chorego, ale i osoby wokół niego. To one muszą patrzeć jak ich bliski się dusi. To one czują strach i bezsilność. Nie mam w rodzinie osoby, która by chorowała na śródmiąższowe włóknienie płuc, ale miałam osobę, która chorowała na raka. Osobę, która była mi bardzo bliska. Pamiętam jak szliśmy z rodziną do szpitala. Starsi wzięli nas, młodzież, żebyśmy na wszelki wypadek mogli się pożegnać. Pamiętam białe ściany, plastikowe krzesła i zapach środka dezynfekującego. Pamiętam salę, zdenerwowanych i smutnych dorosłych, którzy przyglądali nam się ze współczuciem. Pamiętam wszystkie rurki, aparatury… Pamiętam, że po odwiedzinach wujek wziął nas do pustego domu. Po tym jak wysiedliśmy z samochodu z bratem przytulił nas i powiedział, że nie ważne co się stanie zawsze możemy liczyć na starszych, bo rodzina to siła. Potem już niewiele pamiętam.
Książka dostarczyła mi wielu wspomnień. Wspomnień, które już na zawsze pozostaną ze mną. Może i to co napisałam powyżej jest nie na temat, ale autorka pokazała mi, że warto spędzać z chorym każdą możliwą chwilę. Może i będą złe wspomnienia, ale zobaczmy ile będzie tych dobrych. I nie ważne co się stanie musimy mieć wokół siebie bliskich, którzy nas wesprą i których wesprzemy my.
Nie ocenię dzisiaj tej książki, ponieważ nie istnieje taka ocena, która byłaby odpowiednia do pracy Joanny. Nie pozostaje nam nic innego jak podziękować za tę historię.