Wstyd się przyznać, ale nie przeczytałam "Dumy i uprzedzenia". Oglądałam jedynie film, ale to nie to samo. Chciałam nadrobić to przewinienie, gdy wpadła w moje ręce "Duma i uprzedzenie i Zombi". Pociecha z tego taka, że książka od pierwszej kartki miała u mnie czyste konto, gdyż nie mogłam jej porównać z pierwowzorem. Nie wymagałam od tej wersji dużo - potraktowałam ją bardziej, jak żart i przyznaję, że bawiła mnie od samego początku, ale to wszystko zostawię na później, a teraz przybliżę trochę gatunek mashupu literackiego. Mushup literacki korzysta z treści dzieła, które już istnieje w przestrzeni literackiej, a wartość dodaną tworzą nowe wątki wplecione przez autora tak skonstruowanego mushupu. U mnie w trakcie czytania pojawiała się niewiedza, co poza atakami zombi Seth Grahame-Smith dodał od siebie. Które genialne teksty są stworzone przez niego, a które przez pannę Austen oraz jak dana sytuacja rozwijała się w oryginalnej wersji. Czytanie mushupu ma to do siebie, że nie sposób przestać myśleć o oryginale. I choć wierzę, że wierni fani Jane Austen raczej się ze mną nie zgodzą to jestem jednak przekonana, że to połączanie wysiłków obu autorów dało przekomiczną i wyjątkowo ciekawą fabułę, jak również wyrazistych bohaterów, bo przecież nie wyobrażam sobie już Elżbiety bez katany. Bardzo podoba mi się, że Elżbieta jest taka waleczna, rozważna i zadziorna. Oceniam ją bardzo wysoko w porównaniu z innymi bohaterkami, na które napotykałam się w książkach na przestrzeni lat.
Język, w którym pisana jest Duma i uprzedzenie i Zombi jest prosty, co mnie cieszy, ponieważ obawiałam się archaicznych zwrotów i towarzyszącym im męczarni. Narracja trzecioosobowa dodatkowo sprawiała, że nie odnajdywałam się w akcji. Przez tak podobne nazwiska i rozróżnianie postaci tylko za pomocą Pan/Pani/Panna przed nazwiskiem, musiałam się bardziej skupić na tekście. Dostrzegłam jeszcze jedną, znaczącą wadę książki, a mianowicie to, że niektóre wzmianki o zombi zdawały się byc wciśnięte w tekst na siłę. Nie łączyły się z fabułą i nic nie wnosiły. Może umknął mi ich sens, bo nie znam oryginału?
Dużym plusem, o którym już wcześniej wspominałam jest to, że książka bezustannie wywoływała uśmiech na mojej twarzy. Niektóre elementy były tak absurdalne, że nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.