Tę książkę trudno zdefiniować czy zaklasyfikować do konkretnego gatunku. Mamy tu bowiem do czynienia z bardzo nieatrakcyjnymi bohaterami, których niejeden czytelnik po zapoznaniu się z lekturą "Nauka gry na perkusji" uzna za "swoich". Ich przeciętność jest tak porażająca, że aż zniechęca do poznania dalszych losów postaci z opowieści, ale widać taka była wizja autora i nam, odbiorcom, nic do tego.
Mamy tutaj wszystko – typowego człowieka żyjącego z dnia na dzień i wykonującego typową pracę. Wieje nudą, ale ta nuda nie jest wcale motywująca, nie skłania do refleksji. Jest zwyczajnie nudna! Ma on jednak marzenia – chce napisać scenariusz z oscarową fabułą. Marzy mu się sukces międzynarodowy. Jednak nie stara się zrobić nic w kierunku realizacji celu. Woli samotnie spędzać czas na bezproduktywnej pracy. Wydaje mu się, że jako obserwator życia, czyli osoba stojąca z boku, potrafi zauważać więcej, a tymczasem… zatraca się w swej beznadziejności. Za dużo myśli, zbyt mocno wierzy w powodzenie swojego planu, którego jednak nie realizuje z taką mocą, aby dała mu szansę powodzenia. W jego błahej egzystencji nie dzieje się więc dosłownie nic. Nawet zmiana pracy niewiele zmienia.
Chyba właśnie o to chodzi autorowi, aby nie ulegać przebodźcowaniu, masowo pojawiającym się poradnikom psychologicznym, które mówią: "potrafisz", "dasz radę", "wystarczy tylko chcieć i mieć odpowiednią motywację", "znajdź swój cel i go zrealizuj". Wiara ma załatwić wszystko, a tymczasem, wierzyć w siebie to zwyczajnie za mało – tu trzeba działać. A co jeśli ktoś nie ma ochoty jak bohater z powieści? No właśnie – wtedy żadna moc nie zagoni do pracy nad sobą, nad niczym.
Czytając "Naukę gry na perkusji" zauważyłam jeden wielki sarkastyczno-groteskowy ton. Niby wszystko jest fajnie, niby bohater przypomina nas samych, ale jednak wygląda to jakoś niefajnie, smutno, beznadziejnie. Pozostaje zastanowić się nad tym, czy faktycznie tak wygląda nasze życie pełne prozaicznych czynności bezwiednie wykonywanych każdego dnia i tylko dla hecy przypisujemy im niemal pomnikową wartość. Opisanym wydarzeniom brakuje właśnie owych wzniosłych momentów, których tak pragną ich bohaterowie. Chcą, aby coś się zmieniło, ale nie potrafią się zmotywować. Godzą się na swój ubogi los. Nie utyskują, nie marudzą, ale się zwyczajnie poddają. Nie walczą. Tak bierność dosłownie poraża, irytuje, doprowadza czytelnika do wściekłości.
Dla mnie książka Jacka Wiatra jest o takiej właśnie biernej samotności, braku sprawczości w zwykłym codziennym funkcjonowaniu każdego człowieka. Poraża beznadziejność nie tylko w sytuacji prywatnej, kiedy człowiek nie potrafi nawiązać znajomości, ale także każe zastanawiać się, co z nami jest nie tak, że dosłownie nigdzie nie umiemy się znaleźć. Nawet praca nie przynosi satysfakcji. Takie podejście nie pozwala do samorealizacji, a przez to skazuje człowieka na wykluczenie ze społeczeństwa. Daje wręcz na nie zgodę.
Do głębi poraża prawdziwość sytuacji i zdarzeń, jakie autor opisuje z niezwykłą skrupulatnością, dzięki czemu mamy wrażenie, jakbyśmy uczestniczyli w samym środku tego bałaganu zwanego życiem. Wiatr okrutnie obszedł się z człowiekiem. Ujawnił wszystkie emocje bez cenzury i zbędnego lukru. Bohaterowie nie lubią swojej pracy, ale stają się jej niewolnikami. Chcą żyć inaczej, lecz nie potrafią. Pragną wolności oraz fajnych ludzi wokół siebie. Cóż z tego, skoro nie walczą. Biernie trwają w schemacie. Nawet jeśli próbują coś zmienić, to i tak, borykają się z mentalnymi ograniczeniami, co sprowadza ich do punktu wyjścia.
Stworzę scenariusz, jakiego świat nie widział. Czas spędzony przed telewizorem mógłbym zliczać w pełnych miesiącach, a nawet latach. Przekuję to doświadczenie widza w sukces twórcy. Jednocześnie czuj...
Stworzę scenariusz, jakiego świat nie widział. Czas spędzony przed telewizorem mógłbym zliczać w pełnych miesiącach, a nawet latach. Przekuję to doświadczenie widza w sukces twórcy. Jednocześnie czuj...
Dzisiaj opowiem Wam o książce noszącej bardzo ciekawy tytuł... Jest to "Nauka gry na perkusji", której autorem jest Jacek Wiatr. Żeby było jeszcze ciekawiej, nie opowiada ona wcale o umiejętnościach ...
@martyna748
Pozostałe recenzje @sylwiacegiela
„Antymatki” Konstancina – brutalna prawda o pozorach, luksusie i macierzyństwie
Bardzo trudno jest mi napisać te słowa, zważywszy na fakt, że autorka książki, którą właśnie miałam okazję przeczytać, niespodziewanie zmarła. Być może właśnie tak miało...
Święta to czas, który przypomina, że zawsze można zacząć od nowa. Tak przynajmniej jest w powieści świątecznej pt. „Wyśniona gwiazdka” Anny Kapczyńskiej. @Obrazek Tu...