Powieści amerykańskiej pisarki pochodzenia chińskiego, Tess Gerritsen, cieszą się na całym świecie ogromnym zainteresowaniem. Fanów jest powieści kryminalnych i thrillerów medycznych można liczyć w setkach tysięcy. Napisała już kilkadziesiąt książek o takiej tematyce. Debiutowała w 1987 roku romansem z wątkiem kryminalnym pt. Telefon po północy (powieść wydana również pod innymi tytułami), Bez odwrotu to trzecia powieść autorki, która na głębokie wody wypłynęła dzięki takim książkom, jak: Chirurg, czy Skalpel i Grzesznik, wydane w cyklu z Jane Rizzoli (detektyw) i Maurą Isles (doktor sądowa). Książki pani Gerritsen zostały przetłumaczone na 20 języków. Praktycznie każda z nich pojawia się na listach bestsellerów na całym świecie.
Bez odwrotu to szóste wydanie powieści w Wydawnictwie HarperCollins Polska. Okładka nie jest jakaś wybitna, wręcz można pomyśleć, że przypomina tani harlequin. Nie do końca widzimy twarze postaci zamieszczonych na miękkiej okładce. Okładce, której rogi szybko się niszczą, zaginają się. Para wydaje się być czymś/kimś zaniepokojona. Jakby czegoś, może kogoś się obawiali.
Choć pierwsze wydanie książki zostało wydane już przeszło trzydzieści lat temu, to akcję powieści można byłoby osadzić spokojnie w dzisiejszych czasach. Pomysł na treść niniejszej lektury nie jest jakiś wyszukany. Śmiało rzec mogę, że nie odbiega od schematu amerykańskich filmów akcji, gdzie zawsze zwycięża dobro nad złem, choć, żeby musiało do tego dojść, wiele musi się wydarzyć. No i główni bohaterzy zawsze są zawsze o krok od swoich prześladowców.
Jeśli już mowa o bohaterach to warto się przy nich zatrzymać. Na pierwszy plan wysuwa się dwoje osób. Kobieta, Catherine Weaver oraz mężczyzna, Victor Holland. Jak doszło do spotkania głównych postaci powieści? Poznają się w bardzo nietypowych okolicznościach, jak na przypadkowe osoby. Młoda kobieta jest w podróży do swojej ciężarnej koleżanki, Sarah, on ucieka przez ciemny las przed ścigającym go mężczyzną, który ma tylko i wyłącznie jeden cel. Zabić uciekającego człowieka. Catherine nie zauważa, że przez drogę przebiega jej człowiek. To był ułamek sekundy, gdy potrąciła osobę, która wyskoczyła z ciemnego lasu wprost pod koła jej samochodu. Roztrzęsiona, przestraszona, zdesperowana, nie traci zimnej krwi. Postanawia nie panikować, uciekać, oddalić się z miejsca wypadku, tylko pomóc poszkodowanemu. Mimo że mężczyzna jest bardzo słaby, a dodatkowo swoje waży, Weaver wciąga go do samochodu i pędzi do najbliższego szpitala. Nie zdaje sobie zupełnie sprawy, że Victor ucieka przed ogromnym niebezpieczeństwem, przed pewną śmiercią.
Co zagraża już nie tylko Victorowi, ale także kobiecie, która znalazła się przez przypadek w nieodpowiednim momencie? Jak jedna chwila, zbieg okoliczności może odmienić jej w miarę stabilne życie? Od tego momentu zacznie się pościg z czasem, w każdej chwili Cathrine i Viktor narażeni są na bezwzględnych, okrutnych, bez skrupułów ludzi. I najgorsze jest to, że nie mogą liczyć praktycznie na nikogo. A jeśli ktoś im pomaga, również może stać się celem przeciwnika.
Jeśli miałbym wystawić laurkę amerykańskiej pisarce wyłącznie za tę powieść, nie byłaby ona wysoka. Ta powieść nie jest wysokich lotów, aczkolwiek, warto ją przeczytać, chociażby po to, by zobaczyć, jak ewoluował jej warsztat pisarski na przestrzeni wielu lat. Jak jej kolejne książki stawały się coraz ciekawsze, coraz bardziej trzymające w napięciu ze zdecydowanie mnie przewidywanym zakończeniem powieści. Taka minipowieść na podróż do pociągu...
Recenzja powstała dzięki portalowi sztukater.pl, któremu dziękuję za egzemplarz książki.