Zmotywowana wygranym konkursem u Tajemnicy postanowiłam napisać kilka słów o powieści „Klub Matek Swatek” Ewy Stec. Było to moje pierwsze spotkanie z tą autorką i mam szczerą nadzieję, że nie ostatnie. Przyznam się, że książkę trochę na siłę wcisnęła mi bibliotekarka, podrzuciłam ją mojej mamie, potem teściowej, bo sama nie bardzo miałam czas… I tak książka czekała, czekała aż się doczekała.
Oto główna bohaterka – Ania Romantowska. Z urodzenia i zamieszkania krakowianka, z zawodu nauczycielka w tzw. „nauczaniu wczesnoszkolnym”, posiadaczka ekscentrycznych dziadków, tatusia w typie Felicjana Dulskiego (łącznie ze słynnym „A niech was wszyscy diabli!”), młodszego brata, który właśnie żegna się ze stanem kawalerskim, oryginalnej (dosłownie) przyjaciółki Matyldy stanowiącej mieszankę jamajskich genów mamusi i podhalańskich tatusia, wiecznego narzeczonego Fryderyka, który jednak zwleka z ostateczną deklaracją (jak się okaże ma ku temu bardzo ważne powody) oraz MAMY Beaty.
Mama Ani martwi się, że córka pomimo zaawansowanych już 33 lat życia jest osobą samotną. Pani Beata nie tylko łamie ręce nad prawie już przegranym, jej zdaniem, życiem córki ale postanawia działać, bo przecież szczęście własnego dziecka jest dla matki najważniejsze. Ze swoich problemów zwierza się przyjaciółce, a ta ma dla niej wspaniałą informację – jest organizacja, która pomaga matkom zaniepokojonym życiową samotnością swoich dzieci. W Krakowie istnieje bowiem Klub Matek Swatek, a przyjaciółka Danuta jest przypadkiem szefową tej organizacji. Nie jest to broń Boże jakieś zwykłe biuro matrymonialne, organizacja jest utajniona, a jej działanie polega na stwarzaniu sytuacji w której dwoje dokładnie wyselekcjonowanych ludzi (opracowany szczegółowy profil psychologiczny, zainteresowania, nawet horoskop i opinia wróżki) ma możliwość się poznać a później kontynuować znajomość aż do szczęśliwego finału w USC. Pomimo początkowych obaw Beata postanawia zlecić KMS sprawę zamążpójścia swojej córki.
Tymczasem niczego nieświadoma Ania postanawia coś zmienić w swoim życiu i jej pierwszą decyzją jest kupno mieszkania. Jest ono co prawda dosyć zdewastowane, ale jest tanio kupione i własne, a to najważniejsze. Od razu pierwszego dnia na swoim panna Romantowska poznaje dwóch na oko świetnych facetów, którzy w niedługim czasie mocno namieszają w jej trochę nudnej egzystencji.
Powieść Ewy Stec to mieszanka romansu, kryminału i powieści sensacyjnej z baaardzo dużą dawką humoru. Postacie są żywe, opisane z przymrużeniem oka, zabawne ale nie karykaturalne. Akcja toczy się szybko, pełno w niej zaskakujących zwrotów i tak naprawdę do końca nie wiadomo kto jest „czarnym charakterem” a kto wręcz przeciwnie.
Przyznam się, że kiedy już zaczęłam czytać to nie mogłam się oderwać od lektury aż nie dotarłam do ostatniej strony. I wtedy wyrwało mi się westchnienie „Szkoda, że to już koniec…”
Serdecznie polecam tę książkę zarówno córkom w każdym wieku, jak i nadopiekuńczym mamusiom - może warto się zastanowić czy przypadkiem, mając jak najlepsze intencje, nie wyrządzamy naszym najbliższym prawdziwie niedźwiedziej przysługi włażąc z przysłowiowymi butami w ich życie prywatne.