Będzie to nietypowa recenzja (choć, jak na mnie, to chyba jednak typowa). Zacznę od pytania: Kto z Was kojarzy ten zamek? Podpowiem. Nie - to nie jest Neuschwanstein. Nie - to nie jest zamek Disney'a (notabene u Disney'a jest właśnie niemiecki zamek Neuschwanstein) - zdjęcie niestety nie oddaje Disneyowatości tego obiektu... To cudo, proszę ja Was, znajduje się kilkanaście kilometrów na południe od Opola. Tak - to jest u nas. W Polsce :) W miejscowości o uroczej nazwie, Moszna. Pochodzenie nazwy nie jest do końca znane. Możliwe, że pochodzi od słowa "moszna" - worek, torba, a w znaczeniu topograficznym: wgłębienie, dolina. Jednakże istnieje też domniemanie, że nazwa pochodzi od wyrazu mech i początkowo miejscowość nosiła nazwę Meszna. Są to jednak jedynie domniemania, bo archiwum rodowe ówczesnych właścicieli Mosznej nie zachowało się, niestety. No dobrze, to skoro już wiemy, gdzie ten zamek jest, to drugie pytanie, niezwykle ważne. Czy zamek można zwiedzać i ile kosztuje wstęp? I tu proszę Państwa następuje tzw. zonk. Zamek można zwiedzać partiami. Co to oznacza? Park zamkowy - potężny, zaprojektowany na wzór angielskich ogrodów - jest otwarty do zwiedzania, bezpłatnie. (bramy są o zamykane o zmierzchu). Już chociażby dla samego parku, warto tu przyjechać. Wytyczono alejki, ścieżkę zdrowia, są tu oczka wodne i jeziorka z mostkami - powiadają, że przed wojną, goście hrabiego chętnie korzystali z drogi wodnej - przez cieki wodne, jeziorka i przepusty przeprowadzona była trasa dla łódek. Rosną tu różne, egzotyczne prawie, drzewa, a wśród nich skrywa się mauzoleum Thiele-Winklerów - ostatnich właścicieli zamku. Szczególnie na jesieni jest tu po prostu przepięknie. Równie uroczo jest tu w maju, kiedy trwa święto kwitnących azalii, na które ściągają tłumy.
A zamek? A właśnie. W zamku do niedawna było Centrum Leczenia Terapii Nerwic. Moszna jest faktycznie idealnym miejscem do leczenia wszelkich tego typu chorób, jednakże przez to zwiedzanie komnat, pokoi i całego zamku było po prostu niemożliwe. Jedyna droga była przez psychiatrę ze skierowaniem NFZ w ręce. Ale nawet wtedy można było zajść do zamkowej restauracji, pokrzepić się kawą lub lodami i patrzeć na sklepienie i różnorodne sztukaterie. Wnętrze zamkowej restauracji jest faktycznie zamkowe. Pozostałe pomieszczenia, ze względu na spokój kuracjuszy, były wówczas zamknięte.
Wieść gminna niesie, iż teraz niektóre są otwierane dla zwiedzających, a jeszcze inna plotka mówi, że... część pomieszczeń zamkowych zaanektowano na szkołę (?) lub internat (?), gdzie młodzież spędza wakacje (lub dłuższy pobyt) w stylu Harry'ego Potera. Jeżeli jest w tym choć cień prawdy, to jest to pomysł znakomity. Bodaj żadne inne miejsce w Polsce nie nadaje się do tego typu działalności, jak zamek w Mosznej. Architekt stworzył bowiem elewację rodem z horrorów. Tu łeb dzika, tam wiedźma, jeszcze gdzie indziej jakieś króliki wywlekają flaki z myśliwego (przepraszam, flaki z mysliwego były wywlekane w katedrze niemieckiej, ale tu by tak pięknie pasowały...) - estetycznie jest to koszmarek. Eklektyzm to jest styl bardzo ułożony, spokojny i bez ozdób - w porównaniu z zamkiem w Mosznej. Jednakże, zamek robi wrażenie po prostu niesamowite. Nawet na tych, których tego typu architektura denerwuje.
I jeszcze jedna ciekawostka (których w zamku w Mosznej nie brakuje, wierzcie mi :)) - zamek ma mniej więcej 100 lat. A tajemnic i niewyjaśnionych historii ma zdecydowanie więcej niż niejeden zamek krzyżacki. A właśnie - zamek krzyżacki... Powiadają, że z Mosznej do zamku w Chrzelicach (dziś ruina) prowadził tunel (jest to mało prawdopodobne, bo teren wokół jest dość grząski i bagnisty). Pikanterii jednak dodaje fakt, że Chrzelice były ponoc zamkiem templariuszy, a ci przecież byli znani ze stworzenia pierwszego systemu bankowego na świecie (i tajemnic oczywiście też). Nie jestem pewna, czy w plotce o tunelu gdzieś nie leży tajemnicze ziarenko prawdy.
O tym wszystkim opowiada pani Maria Cichoń-Bitka w tej niewielkiej książeczce "Moszna. Zamek i azalie" - warto podkreślic, że autorka nie jest zawodową pisarką. Jest absolwentką Uniwersytetu Wrocławskiego, gdzie obroniła pracę magisterską na temat sztukaterii zamku w Mosznej. Było to w latach 80-tych i do dziś jest to jedyne opracowanie na ten temat. Brakuje publikacji o Mosznej. Dlatego autorka napisała jeszcze dwie niewielkie książeczki na temat tej miejscowości - o jednej z nich własnie czytacie. Ciekawym jest, że nikt inny nie podjął tematu. być może dlatego, że przez długie lata zamek po prostu był niedostępny?
Przejdźmy zatem do książki. W niewielkim formacie (10x15 cm), niewiele stron - 116. A treści dość dużo. Książka podzielona jest na 7 rozdziałów i uzupełniona słowniczkiem, bibliografią (dziękuję!) i spisem ilustracji. Poszczególne rozdziały opowiadają o:
Nieco historii
Tiele-Winclerowie
Park
Zamek
Zamkowe wnętrza
Od autorki
Zamek - ośrodek leczniczy i salon artystyczny
Autorka wykonała pracę, która nazywana jest katorżniczą. Dotarła do źródeł, o których nikt wcześniej nie słyszał. Ponieważ jednak archiwum rodowe przepadło, z pewnością nie wyczerpała tematu. To jest pierwsza i jedyna publikacja o Mosznej (dwie wspomniane wyzej, są na podstawie tych samych źródeł).
Historia zamku w Mosznej jest skomplikowana, ale stanowi urzeczywistnienie powiedzenia, że ciężką pracą ludzie się bogacą.
Załozyciel rodu, Hubert von Tiele-Wincler, ożeniony z Valeską Wincler, niewiele by znaczył, gdyby nie jego teść...
Ach ten nepotyzm, powiecie. Ale przeczytajcie dalej...
... jego teść, niemiecki górnik, a następnie przemysłowiec z Miechowic. Ten górnik ciężko pracował, aż w końcu skończył szkołę górniczą (i dalej pracował), został sztygarem zmianowym, żeby w końcu, w 1826 r ożenić się z Alwiną Kalide, córką inżyniera kopani Maria w Miechowicach.
To była nobilitacja i awans społeczny, ale do zamku było jeszcze daleko. Cała historia rodu opisana jest w tej niewielkiej książeczce, tu tylko podkreślę fakt, że teść był "zwykłym górnikiem", a jego zięć (Thiele Winkler) został obdarzony szlachectwem w 1840 roku przez króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV... Dzięki wytężonej pracy (i szczęściu oczywiście). Biorąc pod uwagę pochodzenie i początkową biedę założycieli rodu, nie należy się zbytnio dziwić kiczowatości zamku w Mosznej. Bo tak. jest to kicz. Ale jaki piękny.
Jak wspomina autorka (w częsci "od autorki") historia zamku w Mosznej czeka na rzetelne opracowanie. Jest tu zbyt dużo niewyjaśnionych tajemnic i ciekawostek. Ta książeczka jest jedną z pozycji obowiazkowych, dla odwiedzających. Zamek jest fantastyczny (to dokładnie to słowo, które się nasuwa), ale jego historia przyćmiewa wszystko. Park jest piękny, ale świadomość, że po tych niewielkich dziś ciekach wodnych, pływali goście świeżo upieczonego hrabiego, zmienia perspektywę.
Zdecydowanie zamek w Mosznej jest najbardziej spektakularnym obiektem na Opolszczyźnie. Ale bez tej książeczki zobaczycie w nim tylko ładny/brzydki (zależnie od gustu) budynek z dużym parkiem.
PS. weszłam właśnie na FB Mosznej i okazuje się, że komnaty również można zwiedzać. Nie wiem które i na jakich zasadach, ale wierzę święcie że województwo opolskie ma na tyle mądrych zarządzających turystyką, że nie zamkną się dla zwiedzających.
To NIE JEST RECENZJA. to przydługa notatka ku pamięci ... ... którą chciałam dać jako opinię, ale... nie dałam :) Notatka ku pamięci, bo wybitnie brakuje mi nakanapie -...
My name is Bond. James Bond. Trudno wymagać od kogokolwiek, żeby najpierw przeczytał książkę, a dopiero potem zabrał się za oglądanie filmu. Można Bonda nie lubić (choć ...