Swego czasu, pisząc pracę naukową dotyczącą kobiecej literatury lagrowej, intensywnie przyglądałam się pozycji napisanej przez Zofię Kossak-Szczucką. Przez ludzi nie mających wiedzy historycznej dotyczącej obozów koncentracyjnych, "Z otchłani" może wydawać się bardzo prawdziwą oraz poruszającą pozycją. Niestety, zawiera ona w sobie całe mnóstwo przekłamań, które omawiał sam Tadeusz Borowski w swoim tekście "Alicja w krainie czarów". W "Z otchłani" patrzenie na rzeczywistość obozową jest bardzo prosty, wręcz czarno-biały. Trudno szukać tu odcieni szarości czy sprawiedliwej oceny zachowań. Wszystko przepuszczone jest przez filtr narodowościowy i zazwyczaj zgodne jest z raz przyjętymi stereotypami: Polki to pomocne kobiety, bardzo silne i dumne, Niemki to sadystyczne kryminalistki, lesbijki oraz prostytutki, Żydówki były brudne, a w ich oczach widoczna była zwierzęcość. Co więcej, Żydówki zasłużyły na swoją karę (Holokaust) za ukrzyżowanie Jezusa (nie znajdziecie tego fragmentu w wydaniu drugim i kolejnych, ponieważ po mocnej krytyce, postanowiła usunąć ten fragment ze swoich wspomnień - można jednak znaleźć te cytaty w opracowaniach "Z otchłani" oraz oczywiście w pierwszym wydaniu - jeśli uda się do niego dotrzeć).
Autorka ukazuje również wiarę katolicką jako jedyną nadzieję na przeżycie obozu. Usiłuje pokazać, iż Polki (czyli katoliczki - bo w oczach Kossak KAŻDA Polka była katoliczką, co oczywiście nie jest prawdą) przeżyły pobyt w obozie koncentracyjnym, ponieważ były osobami wierzącymi i przestrzegały zasad Kościoła, a przez wstawiennictwo modlitewne swoich najbliższych miały w sobie znacznie większe pokłady sił oraz wiary na przeżycie wojny. Autorka zdaje się zapominać, że to, co różniło Polki od – na przykład – Żydówek był fakt, że Polki przez pewien czas istnienia obozu mogły odbierać paczki od rodzin. Żydówki przez całą wojnę ów paczek nie dostawały. Paczki od rodziny, zawierające chleb, cebulę czy jabłka, niejednokrotnie miały decydujący wpływ na życie danej osoby. Przy dziennych racjach obozowych oraz przy niezwykle wyczerpującej pracy fizycznej, każdy kawałek jedzenia miał dla więźniów ogromne znaczenie. Żydzi również znacznie częściej niż więźniowie pozostałych narodowości padali ofiarą selekcji, czyli wybiórki do komór gazowych.
Zofia Kossak-Szczucka w "Z otchłani" podkreśla idealistyczny wizerunek dobrej Polki, patrząc na to wszystko poprzez pryzmat religii. Wyraźnie rozróżnia siostrzane, kochające się i pomagające sobie nawzajem rodaczki od okrutnych i bestialskich Niemek oraz zagubionych i niechlujnych Żydówek. Trudno uwierzyć w taką relację oraz trudno pogodzić się z faktem, iż osoba, która na własnej skórze doświadczyła obozowej rzeczywistości (choć autora miała
znacznie lepsze warunki bytowania od „zwykłych” więźniarek, o czym oczywiście w swoich wspomnieniach nie wspomina - dowiadujemy się tego wyłącznie z relacji jej współwięźniarek) jest w stanie pisać o niej w tak czarno-biały oraz fałszywy sposób. Możliwe iż Zofia Kossak-Szczucka rzeczywiście wierzyła, że wiara uszlachetnia oraz sprawia, iż więźniarki bardziej dbają o siebie wzajemnie i są w stanie znieść więcej cierpienia, jednak to przekonanie nie przekłada się naprawdę historyczną. Kossak pokazuje jedynie wycinek – w dodatku dość niewielki – społeczeństwa obozowego, kompletnie zapominając o pozostałych kobietach, które mimo polskiej narodowości nie były dobre, wierzące, pomocne czy heteroseksualne (pamiętajmy, iż miłość lesbijska jest dla autorki zwyrodnieniem).
Bez wiedzy na temat obozów koncentracyjnych, można pomyśleć, że jest to relacja świetna, wzruszająca oraz... prawdziwa. Prawda wyglądała jednak nieco inaczej - o czym bez problemu możemy dowiedzieć się z innych relacji, jak choćby z "Czarnej flagi" Zofii Krzyżanowskiej, która uznawana jest za jedną z najlepszych kobiecych relacji obozowych.
Zdecydowanie nie polecam traktować książko Kossak jako najważniejszego źródła historycznego w kwestii obozów koncentracyjnych. Warto jednak przeczytać ją po lekturze co najmniej kilku innych relacji - i skonfrontować je ze sobą.