Bardzo trudno jest recenzować, oceniać czy w jakikolwiek sposób waloryzować relacje z pobytu w obozach koncentracyjnych - nie chodzi tu przecież o fabułę czy zdolności literackie autorki. To relacje, które musimy przyjmować w całości, bez względu na to, czy są tam informacje bądź decyzje, które nam - czytelnikom siedzącym na wygodnej kanapie w ciepłym mieszkaniu - mogą wydać się "niesłuszne". Jedyne, co możemy zrobić, to wysłuchać, przyjąć i nieść dalej, by pamięć o ofiarach drugiej wojny światowej nigdy nie minęła.
Relacja Rachel Roth jest jednak wyjątkowa z kilku powodów w porównaniu do wielu innych relacji z pobytu w lagrze. Po pierwsze autorka opisuje nam cały wojenny okres, który przeżyła - począwszy od lata 1939 roku, przez pobyt w getcie warszawskim, aż do pobytu w trzech obozach koncentracyjnych: na Majdanku, w Auschwitz oraz w Bergen-Belsen, gdzie doczekała wyzwolenia. Rzadko zdarzają się relację, w której autorzy opisują nam w tak dokładny sposób tak długi okres.
Poza osobistymi przeżyciami autorki - które są oczywiście wstrząsające - doskonale widać różnice między obozami na Majdanku oraz w Oświęcimiu. Oba te obozy znacząco różniły się pod względem typu prac, traktowania więźniów czy warunków, w jakich żyli. Większość ludzi myśląc o obozach koncentracyjnych myśli o Auschwitz, nie zdając sobie sprawy, że każdy obóz funkcjonował w inny sposób, co znacząco wpływało na życie i funkcjonowanie więźniów. W relacji Rachel Roth świetnie widać te różnice, dlatego ta relacja stanowi bardzo dobre źródło historyczne dla osób, które chcą dowiedzieć się o tym temacie jak najwięcej.
Drugą istotną rzeczą, która wyróżnia tę relację, jest to, że Rachel Roth pochodziła z inteligenckiej, bogatej rodziny żydowskiej, co miało znaczący wpływ na funkcjonowanie jej rodziny w getcie warszawskim. Oczywiście nie można tutaj wartościować czy było to funkcjonowanie "lepsze" czy "gorsze" - chodzi jedynie o to, że różniło się od życia żydowskich rodzin, które jeszcze przed wojną nie były majętne. Dzięki temu poszerza nam znacząco perspektywę.
Kolejną sprawą jest fakt, że Rachel Roth nie boi się wskazać Polaków czy Żydów, którzy także przyczynili się do zagłady. Nie ma tutaj martyrologicznej narracji głoszącej, że jedynie Niemcy zabijali i więzili Żydów, a wszyscy inny byli bez skazy. Zwracam na to uwagę, by pokazać kolosalną różnicę w opowiadaniu o tym temacie - po przeciwnej stronie stawiam relację "Z otchłani" Zofii Kossak-Szczuckiej, która pełna była krzywdzących i nieprawdziwych stereotypów dotyczących narodowości.
Jak wspomniałam na początku - trudno oceniać tego typu relacje i wartościować je jako dobre czy złe. Jest to historyczny zapis przeżyć autorki, a jedyne, co możemy zrobić, to przyjąć je z otwartym umysłem i zachować w pamięci, by przekazać kolejnym pokoleniom. Osobiście uważam, że każdy powinien przeczytać w swoim życiu choć jedną relację z pobytu w obozie zagłady - i może być to właśnie ta relacja autorstwa Rachel Roth.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl