Książka traktuje o pomocy biednym krajom Trzeciego Świata przez bogaty Zachód. Leszczyński pisze jak zmieniały się koncepcje walki z biedą, o licznych kontrowersjach towarzyszących pomocy biednym, przedstawia też stan obecny. Może najważniejszym walorem książki jest prezentacja licznych teorii i koncepcji ekonomicznych dotyczących walki z ubóstwem, oraz kłótni między badaczami i praktykami. Książka pokazuje, że ekonomia jest wciąż nauką żywą, aż kipiącą namiętnościami, a pytanie jak zwalczyć strukturalną biedę nie doczekało się wciąż zadowalającej odpowiedzi.
Książka jest przeglądem teorii i praktyki pomocy ubogim krajom Południa. Zawiera też bardzo ciekawy opis historii tej pomocy. Pokazuje Leszczyński jak to bogata Północ pomagając wykazuje się doktrynerstwem i niezrozumieniem kultury i tradycji Południa. Koronnym przykładem jest znany i w Polsce ekonomista Jeffrey Sachs, który tworzył w Kenii wioski milenijne i bardzo się wzbraniał przed niezależnymi badaniami, które miałyby sprawdzić czy ów projekt skończył się sukcesem. On był przekonany, że tak, a efekt jest w najlepszym razie wątpliwy.
Przy okazji, uderza arogancja ekonomistów, oni nawet nie myślą o skonsultowaniu się z antropologami, socjologami czy lokalnymi autorytetami, by przedyskutować najlepsze formy pomocy. Nie, oni wiedzą najlepiej, przecież prawa ekonomiczne są uniwersalne... Niestety, różnice kulturowe grają czasami wielką rolę.
Autor rozprawia się z jakże popularnymi opiniami na temat 'gorszości' ludzi biednych, pisząc między innymi, że tak rozpowszechniony pogląd, iż: „ubodzy są w złej sytuacji z powodu jakichś defektów osobowości: nie potrafią oszczędzać i inwestować, nie uczą się i wydają te niewielkie pieniądze, które mają, na produkty luksusowe”, jest „prawie zawsze empirycznie fałszywy.”
Może najważniejszym walorem książki jest szczegółowe omówienie gorącej debaty intelektualnej toczącej się wokół tematu przyczyn ubóstwa i walki z biedą. Istnieje wiele teorii i metod praktycznych (teoria zależności, teoria zrównoważonego rozwoju, mikrokredyty, itd.), ale nie ma takich, co do których panuje zgoda, ekonomiści się ostro kłócą, poglądy ich często są sprzeczne, mamy więc do czynienia z fascynującym fermentem intelektualnym. W tym kontekście bardzo ciekawa jest niedawna fala eksperymentów naturalnych badających, jakie formy pomocy są najbardziej efektywne. Główni badacze tego nurtu: Esther Duflo, Abhijit Banerjee i Michael Kremer, dostali w 2019r. nagrodę Nobla. Oczywiście i to podejście zostało skrytykowane, m.in. przez innego noblistę, Agnusa Deatona. Osobiście stoję po stronie eksperymentatorów, bo tylko to podejście daje nadzieję na znalezienie dobrze i efektywnie działającej pomocy.
Czasami zaś działają metody najprostsze: „Dopiero po wielu dekadach prób i nieudanych przedsięwzięć specjaliści od pomocy rozwojowej odkryli nową metodę pomagania: być może warto po prostu rozdać biednym pieniądze, niekiedy stawiając przy tym warunki – takie jak wysłanie dzieci do szkoły czy do lekarza.”
Bardzo ciekawy jest rozdział o eksploatacji środowiska naturalnego przez biednych i jego wpływie na poziom życia i rozwoju. Kraje biedne nie chcą dbać o środowisko, bo sądzą że kraje bogate zbudowały „swoją przemysłową potęgę dzięki rabunkowej gospodarce zasobami przyrody. Dziś zaś bogaci przekonują ubogich, że w imię wspólnego dobra – czyli ochrony zasobów planety – wszyscy powinni oszczędniej gospodarować przyrodą.” Niemniej problem jest poważny i autor omawia bardzo ciekawe koncepcje jego rozwiązania.
To bardzo ciekawa i dobrze napisana książka, pokazująca jak gorąca i stymulująca jest debata na temat pomocy ubogim. Niestety, polscy intelektualiści w niej nie uczestniczą...