Zapewne znacie dobrze scenariusz koszmarnego snu, gdy oto budzimy się w nieznanym miejscu, gdy wszystko jest obce i przerażające i gdy musimy walczyć o życie... Taki sam los stał się udziałem bohatera powieści Adama Puzy pt. „Dziedzictwo Rosette” - z tą jednak różnicą, że w tym przypadku to nie jest sen... Zapraszam was do poznania recenzji tej książki, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Novae Res.
Rowen budzi się w obcym miejscu, by przez wiele dni błąkać się po ciemnych korytarzach - Labiryncie. Przy sobie ma jedynie stary miecz, który wydaje się być przedmiotem łączącym go z przeszłością, z której nie pamięta zupełnie nic. I gdy wydaje się, że czeka go niechybnie śmierć z głodu i pragnienia, dostrzega nagle światełko w tunelu... Po dotarciu doń i wydostaniu się na zewnątrz dostrzega ziemię zasłaną trupami. Zaś chwilę potem trafia do niewoli, z której to jedyną szansą na wyjście cało będzie walka z mieczem w ręku...
Mamy zatem do czynienia z ciekawą, klimatyczną, dobrze poprowadzoną powieścią fantasy, w której znajdziemy elementy na podobieństwo słynnej serii „Więzień labiryntu”, ale też i coś ze słynnego filmowego Spartakusa, gdzie głównemu bohaterowi przychodzi walczyć o wolność i życie z tymi, którzy pragną jego zniewolenia. I mamy tu wartką akcję, barwną przygodę, mroczną magię, jak i też legendy tego niezwykłego świata, które koniec końców okażą się niezwykle istotne dla losów Rowena. Jednocześnie trzeba powiedzieć, że jest to bardzo mroczna opowieść, w której znalazło się wiele scen przemocy.
W powieści tej znakomitym jest to, że odkrywamy realia tego świata wraz z głównym bohaterem, wiedząc dokładnie tyle samo, co on, jak i ucząc się tego miejsca i jego praw w tym samym czasie. To też sprawia, że każda scena, każdy dialog i każde zdarzenie stanowią dla nas wielką niewiadomą, którą odkrywa się z przyjemnością, ciekawością i niezwykłą ekscytacją. I ma to miejsce zarówno na początku książki, gdy Rowen trafia do tajemniczego Labiryntu, jak i też już później, gdy zostaje wzięty do niewoli przez Czarną Falangę i gdy przychodzi mu walczyć o każdy dzień, o życie, o szansę na powrót do domu.
Opowieść ta opiera się na naprawdę solidnie przedstawionych filarach, czyli na kreacji mrocznego, przedziwnego, pełnego magii i rodem ze średniowiecza codzienności życia - świata..., kolejno na całej gamie barwnych bohaterów z samym Rowenem na czele, który tak naprawdę musi stać się kimś naprawdę złym, by móc przeżyć w tej rzeczywistości..., jak i kończąc na idealnie zachowanych proporcjach między tym, co mocne, krwawe i ukazane w zgiełku walki a tym, co bardziej refleksyjne, dramatyczne, czasami nawet romantyczne. To wszystko składa się na opowieść fantasy, którą chce się odkrywać z wielką przyjemnością i chęcią.
To dobra, intensywna w swoim tempie, zaskakująca i trzymająca w napięciu rozrywka spod znaku mrocznej literatury fantasy. I dlatego też bawimy się przy tej lekturze świetnie, przymykając od czasu do czasu oko na pewne niedoskonałości – np. nie zawsze przekonujące dialogi, gdyż najważniejsze są emocje, a tych tu nie brakuje. To dobry pomysł, ciekawa fabuła, nagłe zwroty wydarzeń i finał, który pozostaje długo w pamięci.
Pozostaje mi już zatem tylko polecić i zachęcić was do sięgnięcia po niniejszą powieść Adama Puzy pt. „Dziedzictwo Rosette” – naprawdę warto, gdyż w zamian otrzymujemy świetną rozrywkę i bardzo przyjemnie spędzony czas.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl