Sięgając po „Mysz, mucha i człowiek” bałam się, że napisana pod koniec XX wieku książka, co prawda przez laureata Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny w 1965 będzie już przestarzała. Genetyka jest jedną z najszybciej rozwijających się dziedzin nauki. Jednak to właśnie François Jacob był świadkiem i uczestnikiem rozwoju genetyki. Rozpoczął swą karierę naukową w 1950 roku od prac z bakteriami, a później muszkami. Nagrodę Nobla otrzymał w wieku 45 lat już, jako profesor Collège de France, nadal prowadził pracę naukową i zakończył swoją karierę naukową pracami z inżynierii genetycznej. Swoją pracę naukowca, a także refleksje ogólne nad pracą naukowców przedstawił w tej książce. Dzięki tej książce możemy poznać historię badań i osiągnięte wyniki w genetyce.
Każdy naukowiec żyje w dwóch światach. Jednym wspólnym nam wszystkim, zwyczajnym. Drugi świat to świat pełen namiętności, porywów egzaltacji i rozczarowań, w którym można wznieść się do nieba lub spaść do piekła, to świat naukowców. Na podstawie własnego życia i życia innych badaczy przedstawia nam ten drugi świat. Świat nauki, który jest nieprzewidywalny, gdyż praca badawcza z istoty swej jest procesem nieskończonym, którego rozwoju nie da się przewidzieć. . Skoro to, co zostanie odkryte, naprawdę będzie nowością, to z definicji jest czymś nieznanym z góry, czyli nie sposób stwierdzić, w jakim kierunku pójdzie dana dziedzina wiedzy. Jednak trzeba uważać, gdyż nauka nie powinna istnieć bez wartości. Przykład autor czerpie z mitologii, Dedal według autora symbolizuje jedną z chorób naszego wieku. Uważa, że dziś wysokiej klasy technicy służą swym talentem najróżniejszym ideologiom, nie bacząc na ich treść i wartości. Dedal jest symbolem „nauki bez sumienia”. Niestety pojawiają się też ujemne skutki zawinione przez naukę i jej zastosowania biorą się z dobrych intencji naukowców. Szczególną uwagę zwraca na eugenikę. Błąd polegał na tym, że owi ludzie nie spojrzeli dość krytycznie na samo pojęcie eugeniki i na jej konsekwencje, a w szczególności nie przewidzieli jej skutków społecznych. Naukowcom stale grozi, że nie zmierzą granic swej nauki, czyli swej wiedzy; że pomieszają to, co wiedzą, z tym, co wydaje im się, że wiedzą; zwłaszcza że będą pewni swojej racji. W dzisiejszych czasach takie obawy powoduje rozwój inżynierii genetycznej. Zwraca też uwagę na powiązania nauki i technologii. Oczywiście nie byłoby rozwoju nauki, gdyby nie rozwój technologii. Jednak obie działają na innych zasadach. Nauka usiłuje przedstawić i zrozumieć świat, a technologia podporządkować go sobie i opanować. Ciekawie autor przedstawia wzajemny stosunek nauki i sztuki. W kulturze Zachodu nauka i sztuka prawie zawsze rozwijały się razem, w przestrzeni i czasie. Naukowiec tworząc hipotezy i procedury badawcze działa jak artysta. Dopiero później, gdy wkracza doświadczenie i krytyka, nauka oddziela się od sztuki. Autor dzieli naukę na „naukę dnia” i „naukę nocy”. Tę pierwszą poznajemy później dzięki publikacjom i prezentowanym wynikom. Druga pozostaje w cieniu i czasami poznajemy ją w formie anegdot o naukowcach.
Książkę przeczytałam z dużą przyjemnością. Autor jest świetnym gawędziarzem, potrafi prosto i dowcipnie opowiedzieć o dziedzinie dla niektórych abstrakcyjnej, jaką jest genetyka.