Zuzia jest w ciąży, ma ogromne bóle brzucha i zgłasza się do szpitala. I tam oczywiście co? Poczekalnia na ostrym dyżurze. Kto z was tego nie przeżył? Ilu z was musiało siedzieć godzinami, aby potem usłyszeć, że tak właściwie, to albo jesteście na błędnym Sorze, albo tak naprawdę to nic wam nie dolega i możecie iść do domu. Autorka nie raz i nie dwa usłyszała, że pewnie za dużo zjadła, albo za dużo wypiła, a tak w ogóle to przecież jest w ciąży, a oni się tu kobietami w ciąży nie zajmują, bo to nie ginekologia. Na ginekologii zaś, usłyszała, że przecież oni tu od porodów są, a nie od problemów gastrycznych.
Czytałam i wiele razy czułam jej ból. Nie tylko taki fizyczny, ale przede wszystkim ten psychiczny, spowodowany złym diagnozowaniem i spychologią, która w naszym kraju uprawiana jest niczym sport narodowy. Czasami mam wrażenie, że tak zły stan zdrowia wielu z nas, właśnie spowodowany jest tą przepychanką. Wtedy na pewno każdy z nas myśli, że chciałby mieć u swojego boku dr House'a, który w mig zaangażowałby cały zespół i znaleźliby rozwiązanie naszych problemów. No ale serial to jedno, a życie to drugie.
Zuzia spędziła w szpitalach wiele miesięcy. Widząc i słysząc rzeczy, które mogłyby niejednego złamać, a na pewno wpędzić w głęboką depresję. Postawiono w końcu diagnozę, że to woreczek żółciowy i gromadzące się w nim kamienie. I tylko ja zastanawiałam się, czy rzeczywiście potrzeba było tylu badań, aby dojść do takich wniosków. U mnie wystarczyło zwykłe USG i od razu było wiadomo, co jest przyczyną moich bólów brzucha. To takie porównanie historii chorób, które są diagnozowane w tak różny sposób. Oczywiście domyślacie się, że nie to było przyczyną jej stale pogarszającego się zdrowia. Co to było? Tu już odsyłam do książki, bo rozwiązanie tej medycznej zagadki, Zuzia zawdzięcza jednemu lekarzowi, który można powiedzieć z całą stanowczością, iż uratował jej życie.
Najważniejsze pytanie po przeczytaniu tej książki to, ile musimy wycierpieć, aby w końcu ktoś potraktował nas poważnie? Płacimy ogromne pieniądze na służbę zdrowia, która kuleje na każdym kroku, pomimo tego, iż mamy jednych z najlepszych specjalistów na świecie. Ci jednak mają związane ręce przez przepisy i niesamowitą biurokrację, która nas pacjentów, spycha na dalszy plan. Oczywiście możecie powiedzieć, że u naszych sąsiadów, to dopiero miód i piękno, jednak pamiętajcie, że tam jest tak tylko dla osób ubezpieczonych. Tam też przepisy są równie bezwzględne.
Tę książkę mogło napisać tysiące osób, bo takich historii, słyszy się dziennie po kilka. Napisała ją jednak Zuzanna, która w piękny i literacki wręcz sposób, opisała kawał jej życia, naznaczony myślą, że być może jej dzieci stracą matkę (był tam jeden fragment, który wywołał u mnie łzy i ogromne zrozumienie dla sytuacji). Nie pluła jadem, nie ciskała przekleństwami, tylko ze spokojem przedstawiła to, co najbardziej doskwiera naszej służbie zdrowia i temu, co jej brakuje, aby naszym zdrowiem się zająć. Polecam.