W przypadku tej powieści opis doskonale oddaje to, o czym przeczytacie na kartach książki. Oczywiście opis zarysowuje jedynie fabułę i problemy z jakimi, jako czytelnicy, będziecie mieć do czynienia, nie zdradzając istotnych informacji. A z drugiej strony w niezwykle prosty sposób przedstawia podstawy rządzące światem wykreowanym przez autorkę
Sephy i Callum pochodzą z dwóch różnych światów, wychowują się w totalnie innych warunkach, a mimo to pomiędzy młodymi nawiązuje się na początku przyjaźń, która potem w naturalny sposób ewoluuje w miłość. Pierwszą, niewinną, wyjątkową. Wyjątkową również przez społeczne i polityczne tło, bo dziewczyna jest iksem, a chłopak zerem.
***
„- Sephy, gdybyś mnie uderzyła, kopnęła czy nawet dźgnęła nożem, prędzej czy później przestałoby boleć. Prędzej czy później. Ale nigdy nie zapomnę, jak mnie nazwałaś, Sephy. Nigdy. (…)”
***
Już od początku widzimy jakie prawa rządzą dystopijnym światem bohaterów, osładza to jednak dziecięca niewinność, która jeszcze nie poznała uprzedzeń, która nie skupia się na polityce, która ignoruje zasady, jakie rządzą światem. Obserwujemy więź łączącą Sephy i Calluma, a autorka niezwykle naturalnie ukazuje zmianę ich relacji. Szybko dostrzegamy, że to młody McGregor z racji swojego ciężkiego życia i znajdowania się na gorszej pozycji niż jego przyjaciółka, jest dojrzalszy, bardziej świadomy, myśli racjonalnie. Podczas gdy Sephy, chowana trochę pod kloszem, nie zdaje sobie sprawy z istotnych kwestii, ma optymistyczne, nieco romantyczne podejście. I to właśnie jej zderzenie z prawdą o świecie, w którym żyje będzie boleśniejsze.
***
Prawdę mówiąc bardzo szybko, żeby nie powiedzieć, od samego początku, kolor skóry bohaterów nie miał dla mnie żadnego znaczenia. Liczyło się tylko to, że jedna grupa społeczna uciska drugą, traktując niczym niewolników, a wszystko co złe dzieje się z ręki zer, chociaż tak naprawdę i jedni i drudzy dopuszczają się przestępstw.
Prosty, nieskomplikowany, ale przyjemny w odbiorze język, spora ilość dialogów, ograniczenie opisów, a także szybko następujące po sobie zdarzenia sprawiały, że czytanie szło bardzo sprawnie. Później, gdy już wciągnęłam się w fabułę i pchał mnie do przodu niepokój o losy bohaterów, wręcz nie mogłam oderwać się od lektury. Pod koniec akcja mocno przyspiesza, w pewien sposób mi to doskwierało, bo wydawało się niewspółmierne do wcześniejszego tempa. Aczkolwiek biorąc pod uwagę, że jest to pierwsza część cyklu miało to sens.
***
„Patrzę na niego. Dziwne… Oczy mu błyszczą. Próbuję go pocieszyć. Bez słów, tylko przelotny uśmiech z wdzięczności za jego litość, zanim odwrócę się tyłem, z rękami za plecami, żeby mnie skuł.”
***
„Iksy i zera” poruszają wątki nierówności społecznej, rasizmu, dyskryminacji, walki o wolność i równouprawnienie, pierwszej miłości oraz dorastania. Autorka niczego nie podaje nam wprost, wszystko doskonale umieszczając w kontekście, dialogach i tym co się dzieje. Sephy i Callum dojrzewają, zmienia się ich nastawienie i postrzeganie rzeczywistości, przy czym mam wrażenie, że autorka bardziej skupiła się na przemianie dziewczyny, podczas gdy zachowanie Calluma i podejmowane przez niego decyzje wynikały z wcześniejszych wydarzeń.
Samo zakończenie napisane jest w taki sposób, że spokojnie można oczekiwać kontynuacji. Nie kończy się cliffhangerem, który niecierpliwie kazałby czytelnikom wypatrywać kolejnej części.
***
„Iksy i zera” to powieść o miłości w bardzo trudnych czasach. Sami musicie odpowiedzieć sobie na pytanie czy taka miłość ma rację bytu i szanse na dobre zakończenie? Ja nie traciłam nadziei, bo niesamowicie przywiązałam się do bohaterów. Sephy momentami mnie drażniła, za to Callum w całości skradł moje serce. Ależ ja kibicowałam temu chłopakowi.
Choć jest to powieść dla młodzieży spodoba się również starszym czytelnikom. Już dawno przestałam być nastolatką, ale książka mnie zachwyciła. Każdy rozdział, choć w różnym stopniu, miażdżył mnie emocjonalnie. Psychologiczna konstrukcja postaci jest doskonała. Autorka umiejętnie pokazuje rozdarcie i, do pewnego momentu, naiwność Sephy, samozaparcie i racjonalne podejście Calluma. Niezwykle wyraziście widzimy, że osoby będące na uprzywilejowanej pozycji nigdy nie będą w stanie, tak w pełni, zrozumieć tych uciśnionych, choć tak może się im wydawać.
***
„Nie wstydzę się już tego, kim jestem, ale nie chcę żyć w świecie, gdzie nie jestem dostatecznie dobra, gdzie nic, co zrobię, nigdy nie będzie dostatecznie dobre, bo jestem zerem i zawsze będę zerem, i nic nigdy tego nie zmieni.”
***
Podsumowując Malorie Blackman oddaje w ręce czytelników niezwykle dopracowaną, przepełnioną emocjami historię, której akcja rozgrywa się w ponurym, brutalnym, pozbawionym nadziei na poprawę świecie. Stworzyła bohaterów wzbudzających sympatię, takich, którym chce się kibicować i wierzyć, w szczęśliwe zakończenie, mimo okoliczności. Doskonały warsztat, operujący prostym stylem, kreacja bohaterów, a przede wszystkim emocjonalność, wręcz wylewająca się z kolejnych stron nie pozwalają o tej powieści zapomnieć o sobie bardzo długo.
Zdecydowanie polecam!