Zazwyczaj unikam antyutopii jak ognia, twierdząc, że mnie znudzą. Najczęściej odkładam podobne pozycje na półkę, szybko o nich zapominając. Uprzedzenie te dość długo powstrzymywało mnie przed zakupieniem "Igrzysk śmierci", jednak przeczytałam wiele pozytywnych recenzji. Z negatywnymi opiniami spotykałam się niezwykle rzadko – zazwyczaj ginęły w morzu pochwał. Jeśli wierzyć tym rewelacjom, czekała mnie na prawdę fascynująca lektura, dlatego przezwyciężyłam niechęć i zakupiłam tę powieść.
Jak się dowiedziałam, Suzanne Collins to autorka, która na świecie zasłynęła pięcioczęściowym cyklem kronik o świecie podziemnym, o ile mi wiadomo, nie wydanych w Polsce. "Igrzyska śmierci" to jej pierwsza sprzedawana tutaj książka.
Autorka stworzyła futurystyczny kraj Panem ze stolicą w Kapitolu, powstały na gruzach Ameryki Północnej. Państwo te dzieli się na dwanaście dystryktów, a każdy z nich zajmuje się oddzielną częścią gospodarki. Mieszkańcy często głodują, w wielu miejscach żyją na skraju nędzy, a w Panem szerzy się okrucieństwo. Aby zapobiec zamieszkom, władze co roku organizują tak zwane "Głodowe Igrzyska", w których dwudziestu czterech młodych uczestników (po dwoje z każdego dystryktu) walczy o życie na specjalnej arenie. Zwycięzcą może zostać tylko jedna osoba, która pokona głód, pragnienie, rany, liczne niebezpieczeństwa i niekorzystne warunki oraz pozostałych zawodników.
W takim świecie żyje Katniss – szesnastoletnia dziewczyna, która po śmierci ojca zostaje głową rodziny i stara się utrzymać dwunastoletnią siostrę oraz chorą matkę. Codziennie walczy o przetrwanie w najbiedniejszym, dwunastym dystrykcie. Kierując się miłością do rodziny wplątuje się w walkę o śmierć i życie, z której możne nie wyjść cało.
Pomysł na powieść jest bardzo ciekawy. Walka o przetrwanie, nienawiść do władzy oraz jej okrucieństwo to elementy popularne, lecz Głodowe Igrzyska są jedyne w swoim rodzaju. Dzięki nim "Igrzyska śmierci" wciągają od pierwszej do ostatniej strony i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Zmagania bohaterki dostarczają niesamowitych emocji i nie pozwalają czytelnikom oderwać się od lektury.
Akcja mknie w zawrotnym tempie. Nie sposób domyślić się rozwoju wydarzeń – co chwilę autorka zwodzi czytelnika i zaskakuje aż do osobliwej, nieprzewidywalnej końcówki, która bardzo przypadła mi do gustu. W tle występuje także świetny wątek miłosny, który nie przysłania akcji, dodaje całości smaku i dodatkowo ciągle mąci czytelnikowi w głowie.
Na pochwałę zasługują także wspaniali bohaterowie. Zostali bardzo dobrze wykreowani. Każda jedna postać ma wyraźnie przedstawiony, odrębny charakter. Katiniss to odważna, oddana bliskim dziewczyna, która odznacza się dużymi umiejętnościami i inteligencją. Nie rozkleja się nad sobą i swoim nieszczęściem, nie jęczy, nie płacze, ale stara się przeżyć. Moją sympatię wzbudziła także mała Rue. Mimo że drobna i najmłodsza, odznacza się wielkim hartem ducha i dobrą duszyczką.
Zacząwszy czytać przeraziłam się tym, że autora pisze w czasie teraźniejszym. Jak dotąd spotkałam się z tylko jedną taką książka, która wypadła bardzo słabo – chaotycznie, niezrozumiale i pusto. Początkowo załamałam się i zniechęciłam, jednak styl Suzanne Collins jest tak dobry, że nie można się pogubić, a z czasem przestaje zwracać się zauważać czas teraźniejszy. Język powieści nie jest ani prosty, ani trudy, czyta się przyjemnie i szybko.
"Igrzyska śmierci" to wspaniała opowieść nie tylko o okrucieństwie, bezwzględności, odwadze, ale też o miłości, przyjaźni i poświęceniu. To książka, którą pochłania się w jeden wieczór i długo nie można o niej zapomnieć. Z czystym sercem polecam każdemu 'Igrzyska śmierci", gdyż zasługują na szczególną uwagę.