Przepiękna baśń, napisana gawędziarskim, plastycznym stylem. Brawa za przekład. Idealny scenariusz na film (jest jeden z 1973 roku, o tytule ”Narzeczona diabła”, oparty na motywach powieści, było też grane przedstawienie w Teatrze Polskiego Radia).
Akcję rozpoczyna próba wydania dewotki Urszuli za mąż za czarta Pińczuka, lecz fabułę zawiązuje inne, znacznie wcześniejsze wydarzenie. Oto młynarz Bartłomiej Bałtaragis, zakochany do obłędu w pięknej Marceli, zawarł o nią umowę z tymże Pińczukiem, nie przywiązując wagi do paragrafu o zapłacie: „oddasz mi to, czego teraz nie masz, a co będziesz miał, gdy się ożenisz”.
W cyklu o Wiedźminie Sapkowskiego występuje kupiec Yurga. W zamian za udzieloną pomoc, Yurga ma oddać Wiedźminowi to, co już ma, a o czym jeszcze nie wie. Nie wiem, czy i w jakim stopniu Sapkowski nawiązał do legend i folkloru litewskiego, ale dziewczyna, o którą chodzi w tym czarcim targu, córka Bałtaragisa, ma na imię Jurga.
Bardzo cenię sprawczych bohaterów, takich, którzy biorą los w swoje ręce. Oprócz Bałtaragisa jest nim na pewno Onufry Wisgirda, mądry i władający pewnymi mocami. Staje się nim także pomocnik kowala, Jurgutis, wieczny przegrany, któremu rozpacz da siłę do aktu odwagi.
Współistnienie w paudruwiskiej krainie elementów realistycznych i magicznych ukazane jest nie tylko bez zgrzytów, ale i z wielkim wdziękiem. Widać też, że Autor lubi swoich bohaterów, próbuje zrozumieć ich motywacje, tak, że nawet sekutnicy Urszuli trudno na koniec nie współczuć. Losy i poczynania wszystkich postaci splątane są ze sobą w taki sposób, że każda akcja rodzi niemal natychmiast reakcję, a bywa i tak, że efekt motyla odwraca skutki najlepiej zaplanowanego działania. Czasem jest to skutkiem działania czarcich mocy, częściej ludzkiej rozpaczy, zawiści, gniewu, tego wszystkiego, co od wieków rządzi ludzkimi zachowaniami.
To również baśń o wielkiej miłości. Każda jest naznaczona tragicznie. Ta odwzajemniona – ojca do córki, Jurgi do Gardwainisa, Bałtaragisa do Marceli. I ta nieodwzajemniona – Urszuli, która obraca się w nienawiść, czy Jurgutisa, którego wyzwoli ze strachu i niemocy. Jest jeszcze jedna miłość – Autora do swojego kraju, do rodzimej historii, tradycji i folkloru.
O tym, że nie należy paktować z czartem, nawet jeśli jest on pośledniejszego gatunku, leniwy, niespecjalnie sprytny i nie bardzo mocarny. Kaduk nie sprzeniewierzy się swojej naturze. Bałtaragisowi udaje się oszukać Pińczuka. Oszukany Pińczuk staje się groźny i poczyna sobie doprawdy wrednie – czart nie umie wybaczać.
Ale czy można winić Bałtaragisa za to, co uczynił? Pragnął miłości. Nie władzy, pieniędzy, czy splendoru. Pozostali mieszkańcy wioski również nie unikają kontaktów z magicznymi mocami. Dewotka Urszula wysiaduje w kościele, ale odczynia gusła, najpierw żeby uwieść Bałtaragisa, a potem już zwyczajowo i na wszelki wypadek. Ksiądz Bobin domyśla się, że coś we młynie grasuje, ale nie zamierza niczego wszczynać, bo lubi święty spokój. Sam Pińczuk zaś to zasiedziały, swojski, bagienny kaduk, z którym niejeden się układa. I trzeba mu przyznać, że przy każdej umowie wskazuje, czego się wystrzegać, aby nie stracić życia. Tyle że, niezależnie czy puści się ostrzeżenie mimo uszu, czy też postąpi się wedle niego, ono i tak się ziści, bo na zaistnienie pewnych zdarzeń kontrahenci czarta po prostu nie mają wpływu. Żeby ujść cało z diablich układów, trzeba wielkiej mądrości i przezorności. Bałtaragisowi zabrakło tego ostatniego w momencie, gdy czuł się już bezpieczny – gdy oszukany Pińczuk sam odstąpił od umowy. A potem się zaczęło.
Za Autorem powtarzam:
„Z prawdy i nieprawdy utkano tę ludową opowieść, która urzekła mnie swoją malowniczością, soczystością i barwą, bo przecież ludzkie serce przychylne jest baśni, i stąd pewnie płynie jej przemożne działanie”.