Nie tego oczekiwałem, choć to jeszcze nie oznacza, że lektura była bezwartościowa. Francuski filozof Maxime Rovere pisząc "Co zrobić z idiotami. I jak samemu nie wyjść na idiotę" chciał jakoś emocjonalnie uspokoić niektóre jednostki obserwujące zalew przestrzeni społecznej 'niedoskonałościami poznawczymi' innych współobywateli. Powstał poradnik w formie dość powierzchownych opowiastek filozoficznych, trochę przypominających przygody fatalisty od Diderota. Bardziej jednak, wczytując się już w treść, porównałbym całość do próby strywializowanego nawiązania do Anthonego de Mello przyprawionego nowoczesnym utylitaryzmem. Wszystkie te 'pokrewieństwa' są dla mnie niestety podstawą lekkiego zawodu. Za dużo słów, bo ciekawa esencja mogłaby być z powodzeniem streszczona na 10% ostatecznej objętości książki.
Rovere unikając teoretycznego rozważania, w założeniu, postanowił podzielić się kilkoma przemyśleniami - jak radzić sobie na gruncie codzienności psycho-społecznego z idiotami. Sama definicja przedmiotowego zaetykietowania wydała mi się ciekawa i wystarczająco operacyjna: "idiotą jest ten, kto nie ma szacunku do innych, gardzi zasadami zdrowego rozsądku, a ostatecznie niszczy warunki niezbędne do wspólnego życia." Do skromnego podzbioru ciekawych rozważań autora zaliczyłbym obserwacje o niemożliwości wytępienia idiotyzmu, o potrzebie wycofania się z pouczającego 'wzmożenia moralno-intelektualnego'. Ciekawa i chyba dobrze wykazaną myślą jest przekonanie autora, którą nazwałem 'syndromem zombi' - im żarliwiej walczymy z idiotami, tym bardziej zasilamy ich szeregi. Nie pomaga w 'uniknięciu zakażenia' odwołanie się nawet do prawa stanowionego czy wyższego dobra społecznego. W tych fragmentach Rover zalecał 'pogromcom idiotyzmów' użyteczną wstrzemięźliwość. Słusznie zauważył, że w konfrontacji z idiotami postawienie w argumentach na wyłożenie pewnych ważnych dla nas wartości stanowi ogromne niebezpieczeństwo, bo raczej zostaną wyśmiane bezceremonialnie, co uczyni nas bezwzględnie stratnymi.
Całkiem przypadkiem jednocześnie czytam solidną historię filozofii. Stąd jednoznacznie wyłapałem znane od tysiącleci postawy cyników-stoików-epikurejczyków, którzy większości porad Rovere'a byli świadomi, i co ważniejsze, wypracowali sporo sformalizowanych przekonań pomagających wydobyć i ocenić idiotyzm. Być może stąd odebrałem zalecenia autora "Co zrobić z idiotami" jako mało odkrywcze. Sama forma krótkich kapsułek tematycznych zakończonych hasłowymi podsumowaniami była dobra, choć w szczegółach przyjęta forma prowadzenia narracji wypadła blado. Nijakość tekstu dopełniło nienajlepsze tłumaczenie, które generowało dodatkowe potknięcia. Coś na mój rozum zgrzyta chociażby w tym: "(...) rozbitek, który wyszedł cało z katastrofy interakcyjnej, czuje się nieadekwatny (...)".
Ponieważ książka Rovere'a nie jest długa, to z licznymi zastrzeżeniami, można zaryzykować lekturę (szczególnie podsumowania miedzy rozdzialikami i samo zakończenie). Autor chyba zbyt luźno potraktował temat, krążąc do tego wokół zaledwie kilku haseł. Nie podał żadnych badań statystycznych na potwierdzenie kilku przekonań ilościowych (typowe u filozofów) i 'praktyczność' zawiesił na wyabstrahowanych ogólnikach budujących porady. Niedosyt. Zdecydowanie bardziej polecam w temacie innego Francuza (*).
ŚREDNIE - 6/10
=========
* "Krótki kurs samoobrony intelektualnej", Normand Baillargeon, Wydawnictwo MiND 2011